wtorek, 25 lutego 2014

11. If heartache was a physical pain I could face it.. But you're hurting me from inside of my head and I can't take it

- Spodziewasz się kogoś? 
- Matt, jest prawie czwarta… -mówi lekko wystraszona Oliwia
- Zaczekaj. 
Martino wstaje i znika gdzieś w korytarzu. 
Mija chwila, która wydaje się dziewczynie być całą wiecznością.
W końcu Włoch siada przy Niej.
- Nikogo nie było.
- Co?! 
Teraz już zupełnie nie rozumie co się dzieje. 
- Ktoś tylko zostawił karteczkę.
Oliwia bierze od Niego niewielki papier. 
- „Muszę z Panią porozmawiać. Spotkajmy się przy fontannie w centrum jutro w południe. Proszę się nie bać. To pilne.” –czyta tekst po polsku
Długo się w niego wpatruje. 
- Nie wiesz od kogo?
Dziewczyna kręci przecząco głową.
- Więc zignoruj to.
- Ale… To pilne… Może coś się stało? Zresztą, gdyby to był jakiś wariat, wybrałby mniej zatłoczone miejsce spotkania…
- Mniejsza z tym. Nie pójdziesz tam. –mówi stanowczo Martino
Oliwia patrzy na Niego w milczeniu.
- Nie pójdziesz. –upiera się Włoch- I nie rób tych swoich min. –układa się za Nią na kanapie
- Matteo…
- Nie ma tematu. Dobranoc. 
Dziewczyna przez kilka minut wsłuchuje się w Jego miarowy oddech.
- A jeśli to coś naprawdę ważnego i nigdy się nie dowiem? –pyta po cichu
- Nie pójdziesz, ale to nie znaczy, że się nie dowiesz. Ja idę. A teraz proszę Cię, śpij już. –całuje Ją w czubek głowy
Oliwia uśmiecha się do siebie. 
Cieszy się, że ma takiego przyjaciela u boku.

Kiedy powoli otwiera oczy uświadamia sobie, że jest sama.
- Matt? 
Odpowiada Jej jedynie głucha cicha.
Wstaje i zagląda do kuchni. Tam na stole czeka na Nią karteczka. 
- „Wybacz. Tak słodko spałaś, nie chciałem Cię budzić. Byłem zmuszony podjąć pewne kroki. Jak Cię znam w pierwszym lepszym momencie wymknęłabyś się i poszła na to spotkanie. Martwię się o Ciebie, dlatego… Musiałem zamknąć Cię tutaj. Spokojnie, rano zrobiłem zakupy, żeby niczego Ci nie brakowało przez te kilka godzin. Chociaż jak Cię znam to dopiero wstałaś a pewnie jest prawie południe ;) Postaram się wrócić jak najszybciej.” –czyta z niedowierzaniem
Od razu sprawdza drzwi.
Faktycznie zamknięte. 
Zagląda do lodówki.
- No moja droga, -kręci głową- już dawno nikt tak o Ciebie nie dbał, nawet Ty sama. 
Spogląda na zegarek.
Jak to możliwe, że Matteo tak dobrze Ją zna? Zostało dokładnie dziewiętnaście minut do godziny dwunastej. Przysnęło się Jej troszkę… Ale pewnie i Ty chciałabyś się nacieszyć chwilą, kiedy to masz przy sobie kogoś, na kim Ci zależy. 
Zaraz, zaraz. 
Czy to właśnie miałoby znaczyć, że Oliwii zależy na włoskim siatkarzu? 
Przecież tak bardzo się przed tym broni…


Wyciąga z lodówki kilka przysmaków i w końcu przygotowuje porządny posiłek. 

*

Matteo kręci się niedaleko umówionego miejsca. 
Kilka osób rozpoznaje Go i prosi o wspólne zdjęcie. Mimo zdenerwowania zgadza się i uśmiecha. 
Uważnie przygląda się ludziom na placu.
W końcu, dokładnie gdy wybija południe, przy fontannie pojawia się mężczyzna, który zwraca Jego uwagę. 
Wygląda na czterdzieści kilka lat. Jest elegancki. W ręku trzyma walizkę. 
On również się rozgląda. Jakby szukał kogoś w tłumie. 
Włoch bierze głęboki oddech i zmierza w stronę nieznajomego.
Jeszcze kiedy mężczyzna zwrócony jest do Niego plecami mówi:
- Wiedziałem, że nie pozwoli Jej Pan przyjść. –odwraca się w końcu i uśmiecha przyjaźnie
- Kim Pan jest? 
- Może nie tutaj. 
Martino przez chwilę zastanawia się. Jednak zgadza się i idzie za mężczyzną.

Po kilku minutach wchodzą w jedną z bram.
- Czego Pan chce? 
- Może przejdę na język włoski i wszystko dokładnie wytłumaczę. –proponuje
Matteo cierpliwie czeka na to, co ma do powiedzenia.
- Nazywam się Krawczuk. Jestem prywatnym detektywem. Pracowałem dla Honoraty Mazur. 
- Nadal nie rozumiem celu Pańskiej wizyty. 
- Pani Honorata jest… To znaczy była… Babcią Pani Oliwii.
- Oliwia nigdy nic nie mówiła…
- Nawet nie wiedziała. –dodaje ze smutkiem Krawczuk- Kiedy rodzice się pobrali, Jej mama nie potrafiła znaleźć kontaktu z teściową. Chciała o wszystkim decydować sama i trzymać rękę na pulsie jeśli chodzi o interesy męża. Z czasem, jak Pan zapewne wie, wszystko się między nimi posypało, dlatego Oliwia uciekła. Babcia, to znaczy Pani Honorata, bardzo chciała brać udział w wychowaniu jedynej wnuczki, co nie podobało się niestety Jej synowi. Upierał się zawsze, że doskonale sobie sami poradzą a Ona tylko rozpieszcza Oliwię i niepotrzebnie się wtrąca. Kilka miesięcy wcześniej przepisała udziały w firmie synowi. Ostatni raz Pani Honorata widziała Ją, kiedy kończyła roczek. Przez wiele lat próbowała jakoś zmienić relacje z synem i Jego żoną. Bardzo zależało Jej na kontakcie z wnuczką. Wszystkie Jej starania nigdy nie przyniosły skutku. Syn za namową małżonki odwrócił się od Niej. Dosłownie wymusił na Niej wyprowadzkę z Krakowa. Przeniosła się więc pod miasto. Wynajęła mnie, bym miał na oku Jej kochaną wnuczkę. Nikomu nie mogła o tym powiedzieć. Aż strach myśleć do czego mogli posunąć się Mazurowie. Grozili, że wywiozą Oliwię tam, gdzie nie będzie mogła Jej znaleźć. Tak więc przez te wszystkie lata obserwowałem Oliwię z ukrycia. Sprawdzałem czy daje sobie radę. O wszystkim informowałem Panią Honoratę. Była przeszczęśliwa widząc aktualne zdjęcia wnuczki. Nigdy nie pogodziła się z Jej stratą. I nigdy tak naprawdę nie zrozumiala dlaczego Ją od małej odcięli. Jak może się Pan domyślać, Pani Honorata była dość majętną osobą. Szpital, w którym się leczyła, musiał zawiadomić najbliższą rodzinę o Jej stanie zdrowia. Mijały dni, jednak nikt się nie pojawiał. Wcale nie była zdziwiona. Wiedziała, że rodzinę straciła lata temu. Sporządziła testament. Wiedziała, że syn na pewno upomni się o Jej majątek. Tego by nie zniosła. Już i tak wiele krzywd wyrządził. Wszystko zostawiła w spadku Oliwii.

Matteo słucha w milczeniu.
W końcu zadaje pytanie.
- Kiedy zmarła?
- Cztery dni temu. –wzdycha detektyw- Jej ostatnią wolą było zorganizowanie bardzo skromnego pogrzebu, w gronie ludzi, którzy się Nią zajmowali w tym ostatnim czasie. Nie chciała prosić o przyjazd Oliwii. To mogłoby być dla Niej zbyt wiele. W końcu przez cale życie nawet nie wiedziała o istnieniu babci. Prosiła jedynie, żebym dopilnował by Oliwia dostała to, co się Jej należy. 
- Skąd Pan właściwie wiedział, gdzie Jej szukać? To znaczy rozumiem, kiedy mieszkała w Krakowie, ale teraz?
- Pracodawca musiał Ją zarejestrować, a sprawdzenie takich informacji dla detektywa nie stanowi większego problemu. Przepraszam jeśli Państwa przestraszyłem dziś rano. Nie chciałem, żeby ktoś zobaczył pod jakim adresem mieszka. 
- Dlaczego? 
Mężczyzna nie odpowiada.
- Czy jest coś o czym powinienem wiedzieć? 
- Słyszał Pan pewnie o Marcelu? –niepewnie zaczyna Krawczuk
- Oczywiście. 
- Bo widzi Pan… Jakiś czas temu… -urywa
- No niechże Pan to z siebie wydusi!
- Okazało się, że jest chory.
- Chory?
- Powiedziałbym nawet, że niebezpieczny.
Martino cały gotuje się w środku.
- Ma schizofrenię. Powinien być w specjalnym ośrodku, jednak nie zgłosił się na leczenie. Tak wynika z moich źródeł. –detektyw wydaje się być mocno przejęty sprawą- Wiem, jak wyglądało Ich rozstanie. Między innymi to przyczyniło się do wyjazdu Oliwii. Dotarłem do tej dziewczyny, z którą wtedy był. Nie wspomina Go najlepiej.
- Co Pan ma na myśli?
- Często wspominał Oliwię. Mówił, że to nie jest jeszcze skończone. Często je do siebie porównywał. 
- Idiota… -zaciska pięści Matt
- Chory człowiek. 
- Czy grozi Jej niebezpieczeństwo?
- Nie jestem w stanie tego przewidzieć. Jestem detektywem, nie jasnowidzem. Mimo to nie wykluczam takiej możliwości. Tacy ludzie czasami bywają wręcz nieobliczalni. 

Przez kilka kolejnych chwil mężczyźni milczą. 
Przez głowę Matteo przechodzą setki myśli.
Jak On powie o wszystkim Oliwii? Babcia? Z którą rodzice odebrali Jej kontakt? Przecież to złamie Jej serce... Znowu rodzice. To wszystko przez nich. 

Jakby wyglądało Jej życie, gdyby miała Honoratę przy sobie? 
Czy byłoby Jej lepiej?
Czy uciekłaby z Krakowa?

Czy  w ogóle by się poznali?

- Panie Martino? –gdzieś między tymi myślami przebija się głos Krawczuka- Niestety, mamy prawo jakie mamy i Pani Oliwia musi osobiście podpisać pewne dokumenty. 
- Rozumiem. 
- Najlepiej jeszcze w tym tygodniu. W przeciwnym razie cały majątek przechodzi pod skarb państwa. 
- Postaram się to załatwić.
- Czy mogę coś Panu poradzić?
- Słucham.
- Proszę nie mówić Jej o wszystkim od razu. 
- Jeszcze nie wiem jak o czymkolwiek Jej powiem…
- Gdyby coś się działo albo kiedykolwiek była potrzebna moja pomoc, oto moja wizytówka.
- Dziękuję.
- Powodzenia.
- Nawzajem. 
- Dobrze, że ma Pana przy sobie. –podaje Mu rękę na do widzenia- Pani Honorata była Panu ogromnie wdzięczna. 

Matteo uśmiecha się jedynie i żegna z mężczyzną. 

W drodze powrotnej długo nie może pozbierać myśli.

*

Oliwia słyszy dźwięk przekręcanych w drzwiach kluczy. 
- Powinnam Cię pozwać! –śmieje się do przyjaciela
Ten jednak nie odpowiada.
Nawet najmniejszej reakcji z Jego strony. 
- Co się dzieje?
- Oli… Nie wiem jak Ci to powiedzieć…
- Najlepiej wprost. 
- To nie jest takie proste. Lepiej usiądź.

Mijają kolejne minuty.
Oliwia slucha wszystkiego w milczeniu.
Łzy leją się strumieniem.

Po pół godzinie nadal siedzi i wpatruje się w martwy punkt. 

Matteo tak bardzo chciałby Jej tego oszczędzić. 
Wie, jak bardzo Ją to boli.
Dlatego nie mówi Jej wszystkiego.
Tak.
Nawet słowem nie wspomina o Marcelu.

- Oli… Babcia bardzo Cię kochała. Chciała uczestniczyć w Twoim życiu przynajmniej tak. 
- Miałam… Babcię… -chlipie 

Dłużej nie może wytrzymać. Czuje, jakby serce Jej rozrywało na milion kawałeczków. 
Po prostu nie daje rady. 

- Bella… 
Matteo mocno przytula dziewczynę. Nie wie, jak bardziej mógłby Jej pomóc. 
- Zrobię coś do jedzenia. –oferuje w końcu

Kwadrans później stoi już w kuchni i przyrządza coś na szybko.
Zauważa Oliwię idącą w stronę drzwi.
- A Ty dokąd? –pyta
- Na spacer. Muszę się przewietrzyć. Wybacz, i tak nic nie przełknę. 
- Chcesz, żebym poszedł z Tobą? 
- Nie. Zostań tutaj. Chcę byś sama.
- Tylko uważaj na siebie. 

Po wyjściu z kamienicy Oliwia jakiś czas chodzi po parku. Jednak nie odnajduje się tam. 
Czuje, że jest inne miejsce, które pozwoli zapomnieć Jej o problemach…


Mija pół godziny.
Godzina.
Półtorej.
Dwie.

Matteo zaczyna panikować.
Przecież coś mogło się stać.
Dlaczego pozwolił Jej wyjść samej?

Wybiera Jej numer.
Cisza. 
Kolejny raz.
Znowu nic.

Nie waha się. 
Zgarnia ze stołu klucze i idzie Jej szukać.





~~
Mój ogromny błąd! 
Nie było mnie w domu przez ostatnie dni i chciałam, żeby rozdział dodał się automatycznie z soboty na niedzielę. Niestety wpisałam złą datę i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że wpis się nie pojawił... Bardzo przepraszam!
Jeśli ktoś tu jeszcze ze mną jest mam nadzieję, że będzie zadowolony. 
W końcu jakaś akcja się rozkręca ;)
Całuję ;*
K.


6 komentarzy:

  1. Ja tu jestem, i nie zamierzam nigdzie uciekać :) Rozdział super! Dobrze, że Oliwia miała kogoś, kto się nia interesował mimo, że ona sama o tym nie wiedziała.Mam nadzieję, że nic się jej nie stało... Oby wszystko skończyło się dobrze :)

    Pozdrawiam i zapraszam także na nowe opowiadanie: http://stronger-than-i-was.blogspot.com/

    no_princess ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba jestem jakaś nienormalna, ale zaczęłam skakać jak głupia jak przeczytałam, że może powróci psychiczny Marcel. Coż lubię dobre kryminały ;) rozdział świetny, nie spodziewałam się Babci. Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy ktoś to czyta? Ja czytam , chociaż jestem anonimową osoba, pewnie nic nie znaczącą, ale jestem. Pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam łzy w oczach, serio! Bosz, jakie to smutne, biedna Oliwia.. Matteo wzorowy przyjaciel...a może i coś więćęj? ;) Czekam na kolejny! :* (Mam nadzieję że wcześniej)! :D Ściskam ;** / VolleyGirl

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta historia, ta muzyka... nie przepraszaj (albo dobra, znowu tyle czekania ^^). Strasznie smutny odcinek, dobra babcia to naprawdę skarb więc rozumiem Oliwię. A Matteo to chłopak idealny <3
    Pisz, pisz - jesteśmy i czekamy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ilość komentarzy po prostu powalająca.....

    OdpowiedzUsuń