środa, 19 lutego 2014

10. I may not make it through the night but I won't go home without you

Wystraszona Oliwia budzi się zwinięta na podłodze. Zupełnie nieświadomie spadła kanapy. Z ulgą sprawdza swój telefon. Brak połączeń. Przecież to nie byłoby możliwe. Nie… Na pewno nie. 
To tylko zły sen. 
Jednak cały czas słyszy w głowie ten głos. Głos, który kiedyś znaczył dla Niej tak wiele. 
Podnosi się z miejsca i idzie do łazienki. Zimną woda obmywa twarz. Bierze kilka głębokich oddechów.

- Nie panikuj. Nic się nie dzieje. –powtarza sobie przed lustrem.

Kolejne dni wyglądają podobnie. 
Praktycznie codziennie rozmawia z Martino. Tęskni za Nim. Za Jego obecnością. Ale wmawia sobie, że są tylko przyjaciółmi. Im częściej to sobie mówi, tym bardziej w to wierzy. Przecież nigdy nie podejmowali tego tematu na poważnie. On nigdy nie okazywal Jej większych uczuć. Oliwia założyła więc, że Ich jedyną relacją będzie przyjaźń.

Włoch od czasu do czasu pyta o Jej decyzję. Chciałby, żeby w końcu przyjechała na stałe. Brakuje Mu Jej. Przywiązał się do panny Mazur. Zawsze wystarczył moment, by wsiadł w samochód i znalazł się w Mediolanie. A teraz? Nie widuje Jej. Skazani są tylko na rozmowy telefoniczne. A to nie jest to samo. Taki kontakt nie zastąpi nigdy prawdziwej bliskości drugiego człowieka. 
To nie jest takie proste. Oliwia nie mówi Mu o nocnych koszmarach. Swoją drogą miewa je coraz częściej. A wyglądają tak samo. Odbiera telefon i słyszy ten głos. Niby za każdym razem brzmi tak samo, ale zaczyna przerażać Ją coraz bardziej. Dlaczego? Tego jeszcze nie odkryła. Boi się, że w końcu sny staną się rzeczywistością… Ze przeszłość Ją dogoni.
Czy to utrudnia Jej dokonanie wyboru?

Zastanawia się, dlaczego Michał milczy. Niby nic sobie nie obiecywali. Niby nie wymienili się numerami, ale skoro potrafił zdobyć Jej adres i wysłać kwiaty, dlaczego nie może się postarać i sprawdzić co u Niej? A może to i lepiej? Gdyby Matteo się dowiedział…

Nie udaje się Jej znaleźć stałej pracy. Ciągle spotyka się z odmową. W jednej z gazet znajduje ogłoszenie o zajęciu na kilka godzin cztery razy w tygodniu. W końcu roznoszenie ulotek zawsze jest lepsze niż nic. 
Oczywiście Matteo zapewnia, że wszystko w porządku, że sobie radzi.
- Tak Matt, jest ok. Powoli wychodzę na prostą. –kłamie kolejny raz

- Za jakieś dwa tygodnie będę miał wolny weekend. –zagaduje podczas której rozmowy telefonicznej- Nie miałabyś nic przeciwko, gdybym-
- Moje drzwi są zawsze dla Ciebie otwarte! –przerywa Mu uradowana

Normalnie dni upływają Oliwii w zaskakująco szybkim tempie. Jednak ten czas, który pozostał do przylotu Matteo dłuży się niemiłosiernie. 
Dziewczyna nie może znaleźć sobie zajęcia. 
Któregoś dnia sprząta calutkie mieszkanie. Robi to dłużej i dokładniej niż zwykle. Zagląda do wszystkich szaf, szafeczek, kartonów. Przegląda każdą rzecz. Dla każdej albo znajduje nowe miejsce, albo wyrzuca. 
Taki mały remanent można powiedzieć.
Aż w końcu trafi na niewielkie kolorowe pudełeczko. Z początku odkłada je na bok, jako kolejną rzecz do wyrzucenia. Jednak po chwili spogląda w tym kierunku. Niepewnie bierze rzecz do ręki. Domyśla się, co kryje się w środku… 
- Odłóż to… -mówi do siebie
Jakby chciała samą siebie przekonać, że nie warto wracać do przeszłości. W końcu po coś od niej ucieka przez tyle czasu.
Wewnętrzna siła za wszelką cenę próbuje wygrać z rozumem. Ostatecznie ten przegrywa batalię i Oliwia otwiera pudełeczko. Do Jej oczu momentalnie napływają łzy, które już moment później przybierają postać strumienia. Wyciąga plastikowy pierścionek. Kiedy obraca go na swojej dłoni, wszystko wraca. Wspomnienia są tak wyraźne… Jakby zdarzyło się to dosłownie wczoraj.

Oliwia ma wrażenie, że w swojej głowie odtwarza jakiś film. Film, którego częścią ma nadzieję nie być. Niestety… Czasu nie cofnie. To wszystko już się kiedyś stało. I na dobre zmieniło Jej życie.

Zamyka oczy.

Któregoś wieczoru postanowiła oderwać się od stosu książek spoczywającego na biurku. Na Rynku miała grać Jej ulubiona kapela. Chciała wyciągnąć na ten koncert Marcela. Wiedziała, że i On ma masę nauki, ale czuła, że da się namówić. Weszła po schodach piętro wyżej. Stanęła przed drzwiami. Podniosła rękę, którą szybko cofnęła. Pukać? Po co? Przecież nigdy tego nie robiła. Poprawiła włosy i otworzyła drzwi. Spanikowany chłopak zeskoczył z łóżka. Dziewczyna oblała się rumieńcem i zakryła kołdrą. Oliwia poznała w niej studentkę z roku.
- Kochanie, to nie tak jak myślisz... -w pośpiechu naciągał na siebie koszulkę Marcel
- Uczymy się. -pisnęła Jego towarzyszka
- Chyba dogłębnej anatomii! -krzyknęła Oliwia i wybiegła z pokoju
Zbiegała po schodach nie zwracając uwagi na innych. Nagle zatrzymała się i spojrzała na swoją dłoń. Wróciła się i rzuciła w chłopaka pierścionkiem zaręczynowym.
- Oliwia, nie wygłupiaj się. -prosił
- Wynoś się z mojego życia! -trzasnęła za sobą drzwiami
Nie mogła w to uwierzyć. Nie mogła uwierzyć to, że chłopak z którym planowała przyszłość zrobił Jej coś takiego. Przecież wiedział, jak wyglądało Jej życie i co ojciec robił za plecami matki. Obiecał, że nigdy Jej nie skrzywdzi a teraz zrobił to samo! Nie mogła Go dłużej znosić.
To była chwila. Moment, w którym wszystko się dla Niej zmieniło.
Spakowała walizki. 


 Szybko ociera spływające łzy rękawem. Plastikowy pierścionek ciska razem z pudełkiem w najdalszy kąt pokoju. Dlaczego nie wyrzuciła go dawno temu? Już nawet nie pamięta. Chyba po prostu chciała zachować jakieś malutkie wspomnienie tego, co mogło się w Jej życiu wydarzyć. Dla niektórych tandeta. Dla Niej i Marcela był to symbol Ich wielkiej młodzieńczej miłości. To właśnie dał Jej na klasowej imprezie. Wtedy oświadczył się Jej pierwszy raz. Nikt nie przewidział, że wszystko potoczy się inaczej…
Z czasem zwyczajnie zaczęła o nim zapominać. 

Z natłoku myśli i wspomnień wyrywa Ją dźwięk telefonu. 
- Halo?
- Zapomniałaś, że kwiaty w oknie trzeba podlewać? –śmieje się rozmówca
- Matteo? To Ty?
- A spodziewałaś się kogoś innego? 
- Niee! Skądże! Fajnie, że dzwonisz. –pociąga nosem
- Płakałaś?
- Nie… -ścisza głos Oliwia
- Przecież słyszę.
- No może tak ciut ciut.
- Oli… Co się stało?
- Nie masz treningu? –zmienia temat
- Nie. Wziąłem kilka dni wolnego. 
- Jak to? Źle się czujesz?
- Będziemy tak przez telefon rozmawiać cały czas czy wpuścisz mnie do środka? –nie wytrzymuje Włoch
- Słucham?! 
Oliwia podbiega do okna. 
Na dole naprawdę stoi Martino. Uśmiecha się promiennie.
- Bella? –mówi zabawnie do słuchawki
- A tak, tak, chodź szybko! –wraca myślami do rzeczywistości
Kilka chwil później rozlega się pukanie do drzwi. Dziewczyna otwiera je i bez namysłu wtula się w przyjaciela.
- Też się cieszę, że Cię widzę. –caluje Ją w głowę
Wchodzą do środka. 
Matteo stawia walizkę i jeszcze raz obejmuje Oliwię. 
- Co Ty tu właściwie robisz? Miałeś być za tydzień… -odzywa się w końcu
- Udało mi się wcześniej ogarnąć wolne. To źle? –pyta nieco wystraszony
- Oczywiście, że nie! Po prostu gdybym wiedziała, że przyjeżdżasz trochę lepiej bym się przygotowała… -kieruje wzrok na swoją niewielką sypialnię
Chłopak zauważa rzeczy porozrzucane na podłodze. Chyba domyśla się, gdzie jeszcze kilka minut temu była myślami Oliwia. 
- Co się dzieje? –bierze Ją za rękę i prowadzi do kuchni.
Siadają na wprost siebie.
- Chciałam uporządkować te rzeczy. Części z nich w ogóle nie potrzebuję. –zaczyna tłumaczyć
- Dlaczego płakałaś? 
- Nie płakałam. Mam tylko trochę zmęczone oczy. –ucieka od Niego spojrzeniem
- Oli, znam Cię. –przez stół wyciąga rękę i ujmuje dłoń dziewczyny
Wpatruje się w Nią przez dłuższą chwilę.
W końcu przerywa milczenie.
- Chcesz to skończyć? –odwraca się w stronę pokoju
Oliwia przytakuje.
- Zrobię kolację. 
Matteo uśmiecha się i bez zbędnych słów zaczyna przygotowywać posiłek. 
Przez moment dziewczyna przygląda się Jego poczynaniom. Bierze głęboki oddech i znika za drzwiami sypialni.


- Oliwia! Oli! –krzyczy Włoch z kuchni- Kolacja!
Cisza.
- Oliwia?
Niepewnie uchyla drzwi i zagląda do pokoju.
- Hej… -siada przy Niej na podłodze- Co się dzieje? Porozmawiaj ze mną.
Podaje mu kolorowe pudełeczko.
- Zrobisz coś dla mnie? –szlocha
- Wszystko.
- Wywal to. 
Matt bez słowa spełnia Jej prośbę.
Kilka chwil później wraca i zajmuje to samo miejsce.
Cierpliwie czeka aż sama się przed Nim otworzy.
- Pamiętasz, opowiadałam Ci kiedyś o Marcelu. –zaczyna Oliwia- Myślałam przez te wszystkie lata, ze to już zamknięty rozdział. Pozbyłam się wszystkiego, co mi o Nim przypominalo. Zapomniałam o jednej rzeczy. O pierścionku… 
- Przecież wtedy… No wiesz… Jak Go przyłapałaś… Cisnęłaś nim w tego kretyna… Tak mi się wydaje. –wtrąca siatkarz
- Bo tak było, ale… Wcześniej oświadczył mi się na klasowej imprezie. Wyznawal mi wieczną miłość, mówił, że chce naszej wspólnej przyszłości… I wtedy dał mi plastikowy pierścionek, który znalazł w paczce chipsów. To miał być taki symbol. Obietnica lepszego jutra. No nie wiem… Zresztą mniejsza z tym. Nie wiem dlaczego tak długo go trzymałam… Prawdę mówiąc już całkiem o nim zapomniałam. Do dzisiaj… Że też musiałam sobie wymyślić przeglądanie tych rzeczy! –ukrywa twarz w dłoniach
Matteo obejmuje Ją ramieniem.
- Przepraszam. Nie wiem czemu się tak rozkleiłam… -podnosi wzrok
- Nie masz za co przepraszać. Nie jesteś ze stali. Masz prawo do gorszego dnia. I to normalne, że widząc ten kawałek plastiku wspomnienia wróciły…
- Wiesz co jest najgorsze?
- Hmm?
- Mam bardzo złe przeczucie….
- To znaczy?
Przygląda się Jej badawczo.
Oliwia ociera ostatnie łzy rękawem.
- Widzisz… Od jakiegoś czasu… No dobra, odkąd tu wróciłam. Mam dziwne sny. A właściwie to jeden sen. Nagle dzwoni telefon. Odbieram jak gdyby nigdy nic. Wtedy On się odzywa…
- Czemu nic mi nie powiedziałaś? 
- A coś by to zmieniło? –uśmiecha się lekko- Przecież nie wejdziesz do mojej glowy i nie usuniesz pewnych rzeczy…
- Uwierz mi, gdybym tylko mógł…
- Wiem. –całuje Go w policzek
- Opowiedz mi coś więcej o tym śnie. –prosi
- Tu już nawet nie chodzi o to, co mówi, tylko o sposób, w jaki te słowa wypowiada. Jakby był bardzo pewny siebie… Aż za bardzo.
- Bella, to tylko zły sen. –przytula Ją mocniej
- Ja wiem, ale… 
- Nie myśl o tym. –przerywa Jej- Ze mną jesteś bezpieczna. 

Oliwia spogląda Mu w oczy. Robi to zdecydowanie za długo. Ma wrażenie, że Ich twarze są coraz bliżej i bliżej. Czuje przyspieszone bicie własnego serca.
A może to tylko wyobraźnia płata Jej figle?

- Kolacja już dawno gotowa. -Włoch lekko unosi kąciki ust
Wstaje, podaje dziewczynie rękę i prowadzi Ją do kuchni.


Oliwii udaje się uporać ze wszystkimi rzeczami. Segreguje te, które jeszcze mogą się przydać i te, których spokojnie można się pozbyć. W tym zadaniu Martino okazuje się być niezastąpiony. Swoim męskim, obiektywnym okiem, trafnie ocenia przydatność każdej z rzeczy i pomaga znaleźć dla niej odpowiednie miejsce. 
Dużo rozmawiają, o wszystkim i o niczym. Jak kiedyś. Jak zawsze. 



Środek nocy.
Oliwia przekręca się z boku na bok. Nie może zasnać. A może się boi? 
Zerka na wyświetlacz telefonu. Nie, jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Nawet na jogging. Bo czy Ty wskoczyłabyś w dres i zrobiła rundkę o trzeciej trzydzieści? 

Po długim namyśle, rozważaniu wszystkich za i przeciw, czy tworzeniu różnych scenariuszy, postanawia w końcu wstać. Ale nie, nie bój się, nie jest szalona. Nie będzie biegać o takiej porze. Wybiera opcję, która nie wymaga aż takich akcji. 
Wstaje i na palcach kieruje się do salonu. Zerka na kanapę.
Tak. Jest zdecydowanie mniejsza niż Jej łóżko.
Tak. Matteo ledwo mieści na nim nogi.
Tak. To chyba trochę nie pasuje…
No ale w końcu są przyjaciółmi, prawda? Tylko Jej się wydawalo, że się zbliżyli. Przecież zauważyłaby, gdyby Mu zależało… 
Przeci-

- Oli? Czemu nie jesteś w łóżku? –zaspany głos Martino wyrywa Ją z tych przemyśleń
- Nie mogę zasnąć…
- No to chodź tutaj. –robi dla Niej miejsce obok
Nieważne, że kanapa jest raczej przeznaczona do spania w pojedynkę. 
- Wygodnie Ci? –pyta troskliwie, kiedy dziewczyna już się ułożyła
- Tak. Dziękuję. –wtula się w Jego umięśnione ciało
- Nie ma za co. –opiera brodę o Jej głowę
- Jest. Za to, że jesteś. Tu i teraz.
Chłopak nie odpowiada. Uśmiecha się szeroko.

Leżą w milczeniu. 
On szczęśliwy.
Ona bezpieczna. 
Ich miarowe oddechy wydają się tworzyć jedną całość. 

- Pewnie nie przekonam Cię ot tak, ale musisz wiedzieć, że bez Ciebie nie wracam. –mówi szeptem już Włoch
- To szantaż? –lekko szturcha Go w bok
- Nie. –mocniej przyciska Ją do siebie- Mówię tylko, że albo będę przy Tobie tu, albo tam.
- Nie rozumiem… A co z klubem? –odwraca się przodem do Niego
- Reszta nie ma znaczenia. 

I znów wpatrują się w siebie zdecydowanie za długo.

Nagle ktoś dzwoni do drzwi.




~~
Przepraszam za to opóźnienie! Praktycznie cały weekend nie było mnie w domu.. Ale już jestem i zapraszam w tym miejscu na kolejny rozdział w najbliższy weekend :)
Całuję ;*
K. 

6 komentarzy:

  1. Jest tak cudownie <3 Niech to nie będzie ten głupi Kubiak, ech...
    Z tą muzyką i Matteo tak się rozmarzyłam, że jak zobaczyłam koniec postu to nie mogłam uwierzyć, że to już... Świetnie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. <3 Kocham, kocham, kocham, kocham! Aaa... I kocham! :D

    Pozdrawiam, no_princess ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Łaaa ale sie rozmarzyłam suuper;D hah:))
    świetnie piszesz :))
    Rozdzial zawalisty;D oby to nie Kubiak ;<
    Ona musi być z Matteo <33
    pozdrawiam i do następnego ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. No nieee, nieee, dlaczego ty to przerwałaś?! Jak ja się zaczytałam, już widziałam ich razem, tak pięknie, a ty co?! Zła Kasia!! :D
    JA CI JUŻ ZACZYNAM PRZEMAWIAĆ DO ROZSĄDKU, PANNO F., ŻEBYŚ TY GŁUPOT MI TU NIE ZROBIŁA, OLIWIA JEST ZAREZERWOWANA DLA MATTEO, ZROZUMIANO?!
    no, to chyba tyle,

    ściskam, całuję,
    Kinga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest mega... I ja tu widzę coś dla mnie, czyżby jakiś wątek kryminalny? Hmm... Like it!

    OdpowiedzUsuń
  6. Oby to nie był Kubiak.. Oliwia jest dla Matteo :d czekam na więcej ! :d

    OdpowiedzUsuń