niedziela, 26 stycznia 2014

8. Stay long enough for me to say I love you

Późnym wieczorem oglądają jakąś głupią komedię. Oboje chcą odwlec moment pożegnania, który zbliża się nieubłagalnie. Oliwia rozmyśla o ostatnich wydarzeniach. Cieszy się, że przyjechała do włoskiego przyjaciela. Boi się przyznać przed sobą, ale tęskni za Polską. Mimo wszystko. Tu się wychowała. Tak jakby ta nostalgia była w Nią wpisana. 
No i przede wszystkim jest tu Matteo. Jej ostoja. Schronienie. Pocieszenie. Wsparcie. Uśmiech. 

Bezpieczna przystań.

Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że wraca do pustego mieszkania. W Mediolanie nikt na Nią nie czeka. Nikt. No może z wyjątkiem niezapłaconych rachunków… 

Czy naprawdę włoski siatkarz jest jedyną osobą, która Ją tu w jakikolwiek sposób trzyma?

Jest jeszcze druga strona medalu.
Kubiak.
Tak, to właśnie On jest tą tak zwaną drugą stroną. Swego rodzaju magnesem trzymającym Ją na polskiej ziemi. Nikomu tego nie mówi. O nie. To by wszystko zniszczyło. No bo jak to? Przyjeżdża do Matteo. Do swojego tak naprawdę jedynego przyjaciela. Na Jego prośby i namowy nie reaguje. A co gdyby to Michał poprosił, żeby została? Z przyspieszonym biciem serca Oliwia w myślach zgadza się. Dlaczego? Sama jeszcze tego nie wie. Coś jest w tym facecie…

Wszystko się komplikuje jeszcze bardziej. Dlaczego? Przez nienawiść? Nie… To chyba za mocne słowo. Przez wzajemną niechęć obu Panów. Na kilometr widać, że nie darzą się sympatią. Gdyby mogli, pewnie woleliby nie funkcjonować w tej samej czasoprzestrzeni. 

Dlaczego?

To pytanie ciągle pojawia się w głowie Oliwii. Grają na jednym boisku. Strzelają do tej samej bramki. Ach moment, przecież to nie ta bajka. Tu nie ma bramek. Zresztą to nieistotne. Jakkolwiek by tego nie nazwać – powinni się chociaż tolerować. A nawet to przychodzi Im z ogromnym trudem.

Dziewczyna zastanawia się, czy uda się to jakoś pogodzić? Przecież Ona chciałaby mieć przy swoim boku zarówno Matteo, jak i Michała. Czy to tak wiele? Czy to źle? W pewien dziwny, niewytłumaczalny sposób, zależy Jej na każdym z Nich. A przecież Kubiaka w ogóle nie zna…  

Z rozmyślań wyrywa Ją dźwięk głosu przyjaciela.
- O czym tak myślisz Bella?
- O życiu Matteo. O życiu,
- I do jakich wniosków doszłaś?
- Że trzeba wracać do domu.
- Wiesz… Tu mógłby być Twój dom. -Włoch prostuje się i wbija wzrok w przyjaciółkę
- Matt…
- Zastanów się tylko. Co Cię trzyma w tym Mediolanie? Nic. 
- Przecież rozmawialiśmy o tym.
- Oli…
- Proszę Cię. Rano mam samolot. Pozwól mi się Tobą nacieszyć. 
Zrezygnowany Martino musi odpuścić. Po raz kolejny. Ale nie martw się. To wcale nie znaczy, że rezygnuje z tematu w ogóle. 


Blady świt. Za jedną czy drugą ścianą wszyscy jeszcze śpią w najlepsze. Oliwia powinna właśnie przekręcać się na drugi blok. Powinna dać się porwać Morfeuszowi na jeszcze kilka godzin przynajmniej. Dziś jednak musi porzucić te pragnienia. Zerkając na swój telefon uświadamia sobie, że to już czas. Godzina piąta. Pobudka. Powoli i raczej niechętnie wychodzi z łóżka. Na palcach stawia kolejne kroki tak, by nie zbudzić Matteo. Poprzedniego wieczoru uparł się, że może spać na podłodze. A mógł równie dobrze zająć kanapę przed telewizorem. On jednak wolał czuwać przy Niej. Nawet za cenę bolącego kręgosłupa czy innych ewentualnych powikłań. 
Oliwia nastawia wodę na herbatę. Cieszy się, że spakowała swoje rzeczy wieczorem. Teraz nie miałaby na to siły. Zresztą tego bagażu i tak nie jest za wiele. Bo ileż można zabrać w podróż trwającą plus minus czterdzieści osiem godzin? Panna Mazur zaczyna przygotowywać śniadanie „na szybko”. Po przejrzeniu zawartości lodówki decyduje się na płatki z mlekiem. Kiedy wstawia dwie niewielkie miseczki do kuchenki mikrofalowej, słyszy za sobą kroki.
- Bella… Dlaczego mnie nie obudziłaś? 
- Tak słodko spałeś. Nie miałam serca.
- Ale to ja chciałem przygotować śniadanie. Dla Ciebie.
- Chociaż tak mogę się odwdzięczyć za nocleg. -Posyła Mu jeden ze swoich uśmiechów.
-  Nie zostaniesz, prawda?
Ciągle ma nadzieję.
- Nie mogę. -Widzi Jego smutne oczy.- A przynajmniej jeszcze nie teraz.

Po śniadaniu wychodzą na zewnątrz. Matteo otwiera dla Niej drzwi swojego auta, a bagaż rzuca na tylne siedzenie. Zajmuje miejsce za kierownicą. Z piskiem opon rusza spod hotelu.  
Po czterdziestu minutach są na miejscu. Martino ze smutną miną stawia każdy jeden krok. Bo przecież każdy jeden to bliżej i bliżej pożegnania. 
- Przecież nie żegnamy się na zawsze… -chwyta Jego dłoń
- Wiem, ale nie lubię pożegnań. Tak z reguły.
- Może teraz Ty wpadniesz do mnie? 
- Liczę, że jednak Ty zrobisz to pierwsza. –uśmiecha się tajemniczo
Do odlotu jeszcze sporo czasu, ale Oliwia musi już teraz przejść przez odprawę. Przepisy. 
Wspina się na palce i całuje przyjaciela w policzek. Ten obejmuje Ją w pasie, jakby mieli się już więcej nie zobaczyć. 
Żadne z Nich nie chce tego rozstania.
Jest tylko jedna osoba, która może temu zapobiec – Oliwia. Przecież mogłaby powiedzieć „zostaję”. Jednak nic nie robi. Boi się. Boi się, że przeszłość Ją tu dogoni. Czy słusznie? Tego jeszcze nikt nie wie… 
Jeszcze.

Setki ludzi dookoła. Każdy zajęty własnym życiem. Każdy się gdzieś spieszy. Ktoś na kogoś czeka. Ktoś do kogoś leci. Ludzie mijają się, przypadkiem potrącają. 
Oliwia i Matteo trwają w tym swoim pożegnalnym uścisku. Mimo, że mają sobie powiedzieć „do widzenia” wszystko wydaje się być w porządku. Nic się nie dzieje. Do czasu…

- Ze mną też się tak czule pożegnasz? –słyszą za plecami czyjś głos
- Nie wierzę… -syczy Włoch pod nosem
- Ty tutaj? –Oliwia odskakuje od przyjaciela. 
Mimowolnie uśmiecha się.
- Chyba nie myślałaś, że dam Ci wyjechać od tak. –uśmiecha się pewny siebie Kubiak
- Skąd-
- Wiedziałem? –przerywa Jej zadowolony- Mam swoje sposoby –puszcza Jej oczko
- Nie masz swoich zajęć? –wtrąca Matteo
- Nie masz treningu? –odgryza się Michał
- Chyba obaj macie trening w południe. –próbuje jakoś załagodzić atmosferę Oliwia
Cały czas nie może pojąć czemu gracze jednej drużyny tak bardzo za sobą nie przepadają
- Wiesz Piękna, niektórzy muszą więcej trenować, by wejść na poziom kolegów z drużyny. –Michał nie odpuszcza
Martino zaciska pięści. Dziewczyna kładzie Mu rękę na ramieniu. 
- Miło było Cię poznać, ale chyba już czas na Ciebie. –zwraca się do Kubiaka
Chciałaby, żeby został. I z Nim chciała się pożegnać. Jednak wie, że teraz powinna stanąć po stronie przyjaciela. 
- Dla Ciebie wszystko. –odpowiada polski przyjmujący
Podchodzi do Niej i całuje w policzek. Wszystko dzieje się bardzo szybko. Jakby czasoprzestrzeń łamała właśnie wszelkie prawa. We włosy wkłada Jej niewielką stokrotkę.
- Do zobaczenia. –uśmiecha się zawadiacko i odchodzi
Tak. Wie, że wkurzył Martino.
Tak. Wie, że po raz kolejny namieszał w głowie dziewczynie.

Stoją tak dłuższą chwilę nic nie mówiąc. 
W końcu to Oliwia pierwsza przerywa ciszę.
- Nie rozumiem…
- Leci na Ciebie.
- Matt, ja nie o tym. Czekaj, co?!
- Hmm? 
- No co powiedziałeś przed chwilą? 
- Eee… Nie pamiętam… -drapie się po karku
- Matteo… -patrzy na Niego znacząco
- Dobra! –unosi ręce w geście kapitulacji- Powiedziałem, że leci na Ciebie. 
- Kto?
- Ojj kto, kto, Oli, zachowujesz się jakbyś nie wiedziała. –denerwuje się
- Michał? Tak myślisz?
- Słucham? –siatkarz powoli traci cierpliwość
- Myślisz, że podobam się Michałowi? –zakręca kosmyk włosów na palcu
- Oliwia!  -unosi się- Błagam, nie pytaj mnie o takie rzeczy.
- Dobrze już, dobrze. Nie denerwuj się tak. –uśmiecha się dziewczyna- Kubiak mnie nie interesuje. –upss, małe kłamstewko?- Nie rozumiem dlaczego Wy się tak nie lubicie.
- I nie zrozumiesz, więc koniec tematu. 
- Ale-
- Wszystko masz? Bilet? Torbę? –szybko zmienia temat
- Mam… 
- Oliwia, -lekko unosi Jej podbródek- obiecaj mi, że przyjedziesz.
- Nie mogę tego zrobić.
- Obiecać czy przyjechać?
- Jedno i drugie. Nie wiem czy dobrze zrobiłam będąc tu teraz…
- Proszę Cię. Już Ci tłumaczyłem. Żory czy Jastrzębie to nie Kraków. Tu byłabyś bezpieczna. Ze mną. 
- Uwielbiam Cię, ale naprawdę nie jestem jeszcze gotowa, żeby wrócić.
Dziewczyna wtula się w Niego najmocniej jak tylko potrafi. 
Gdzieś w środku czuje, że mogłaby zostać. Mogłaby przynajmniej spróbować. Coś sobie jednak postanowiła i tego się trzyma. Nie wie, co by się musiało stać, żeby zmieniła zdanie o powrocie do ojczyzny…
- Muszę iść. –patrzy na zegarek
- Zadzwoń jak wylądujesz. –Włoch po raz ostatni bierze Ją w ramiona.- Już za Tobą tęsknię.
- Przyleć do Mediolanu na weekend. 
- Nie wiem jak sprawy w klubie się ułożą… Oliwia… -zaczyna niepewnie- Muszę Ci o czymś powiedzieć. Już dawno chciałem to zrobić.
- A czy to nie może zaczekać? Ja naprawdę powinnam już iść. –spogląda to na zegarek to na kolejkę do odprawy
- Nie wiem czy wytrzymam… Oliwia, posłuchaj. Ja-
- Matt, zadzwonię i porozmawiamy, dobrze? –wskazuje na bramki- Jest coraz później. 
- Nie wiem czy to dobry pomysł… 
- Chyba nie ma takiej rzeczy, której nie można powiedzieć przez telefon?
- Wszystko jedno. –kłamie. 
Przecież nie powie Jej, że  to życiowa sprawa. Przecież nie powie, że tu chodzi o uczucia. 
Jego uczucia.
Do Niej.
- Masz rację, zdzwonimy się. Będę czekał cierpliwie.
- Trzymaj się! –Oliwia ściska Go już nie wiadomo który raz i przechodzi przez odprawę.
Matteo czeka aż zniknie  z Jego pola widzenia. 


Włoch wychodzi z budynku lotniska. Zauważa dobrze znane Mu auto. 
Tak. Kubiak opiera się o maskę swojego samochodu.
- Powiedziałem Ci, żebyś zostawił Ją w spokoju –nerwowo mówi Matteo
- A ja Ci mówiłem, że tak łatwo nie odpuszczę.
- O co Ci właściwie chodzi, co? 
- Podoba mi się. –Michał jest bardzo pewny siebie
- Chcesz się Nią zabawić? Namieszać w głowie a później zostawić, jak już Ci się znudzi?
- Na razie to Ty mnie nudzisz. 
- Kubiak, nie przeginaj. I dobrze Ci radzę. Zostaw Ją.
- Eh Martino, Martino. Jak Ty jeszcze mało i mnie wiesz. Ja zawsze dostaję to, czego chcę.
- Nie tym razem.
- Nie zmienisz tego. Tak już jest. –śmieje się 
Martino podchodzi jeszcze bliżej. 
Gdyby tylko spojrzenia mogły zabijać, obaj już dawno by nie żyli. 
- Powtarzam Ci, odwal się od Oliwii.  –Matteo zaciska pięści
- Bo co? Pobijesz mnie po treningu?
- Chciałbyś. –Włoch ledwo się powstrzymuje się, żeby nie wybuchnąć
- Tak jak ten biedny facet? Czekaj, jak on miał na imię? Luca?
Włoch odsuwa się kilka kroków.
- Myślałeś, że to nie wyjdzie? –Kubiak cieszy się ze swojego triumfu- A tu niespodzianka. Sprawdziłem kilka faktów z Twojego życia. Biedny facet… Czym On sobie zasłużył?
Matteo słucha Go w milczeniu.
-  Bo mecz przegraliście? A co to? Jeden Luca w zespole był? Odpowiedzialność spadła tylko na Niego? Nie, ale Ty tego nie mogłeś zrozumieć. Musiałeś się na kimś wyładować. I co? Nadal taką taktykę utrzymujesz? Pobijesz każdego, kto Ci podpadnie? 
- Zamknij się. –Martino odwraca się i idzie do swojego auta
- Nie jesteś Jej wart! Zasługuje na kogoś lepszego. –krzyczy za Nim Kubiak
Tego już za wiele. 
Nie wytrzymuje. 
Zmiana kierunku.
Za chwilę znów staje oko w oko z Kubiakiem.
- I niby Ty masz być tym kimś? –zdenerwowany przyciska Go do przedniej szyby
- Tak się chcesz bawić? –odpycha Go Michał
- Może to i lepiej, że wyjechała. Nie będzie musiała Cię oglądać. I na serio, nie mam ochoty na kłótnie z Tobą, więc ostatni raz to mówię, zostawisz Ją. 
- O nie nie, Michał Kubiak tak łatwo nie odpuszcza. –krzyżuje ręce- Oliwia jeszcze się do mnie przekona, zobaczysz.
- Nie licz na to. –odchodzi
Po kilku krokach odwraca się jednak i mówi:
- Ta bójka miała miejsce kilka lat temu. Sprawa szybko ucichła. Luca przespał się z narzeczoną mojego najlepszego kumpla. Ten się załamał, nie był w stanie nic zrobić. Więc ja się tym zająłem. On miał przed sobą przyszłość, karierę. Dostał propozycję gry w najlepszym klubie Serie A. Nie mógł takiej szansy zmarnować. Wziąłem odpowiedzialność na siebie. 
Kubiak nieco się zmieszał. 
- I co? Nie takiej historii się pewnie spodziewałeś? –dodaje widząc Jego minę
Jastrzębianin nie odpowiada.
- Następnym razem użyj mózgu zanim się odezwiesz i kogoś ocenisz. –rzuca na odchodne
Wkurzony tym całym zajściem Matteo zostawia Go.
Michał w milczeniu patrzy jak Włoch odchodzi. 
Uśmiecha się do siebie. 
Jest bardzo pewny swoich możliwości.
- Martino, game on.









~~
Hallo, hallooo? ;) Jest tu kto?
Wracamy po dość długiej przerwie. Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo się cieszę! 
Wybaczcie, że tyle to wszystko trwało. Mam nadzieję, że teraz już będzie ok i rozdziały będą pojawiały się planowo w okolicach weekendu. 

Dziękuję za cierpliwość i wytrwałość przez te ostatnie miesiące..
Całuję ;*
K.