niedziela, 2 lutego 2014

9. Decide. Is this the life you want to live? Breathe in. Breathe out and decide

Oliwia przekręca klucz w drzwiach. Otwiera je i wchodzi do środka. Znowu jest sama. 
Znowu pojawia się pytanie „Co dalej?”

Zdążyła nieco zgłodnieć po podróży, więc otwiera lodówkę. Niestety cudów tam nie znajduje i kończy się na zamówieniu pizzy. Zapytasz pewnie czy może sobie pozwolić na takie pyszności. Przecież dopiero co wydała ostatnie pieniądze na bilet do Polski. Przed samym Jej wyjazdem Matteo uparł się, by przyjęła Jego pomoc. Nie obyło się bez kłótni. 
Ona powtarzała, że jakoś da sobie radę. Skłamała, że ma jeszcze końcówkę oszczędności. Że zaraz znajdzie pracę… 
On nie wierzył. Już od dawna domyślał się, że Oliwia ma problemy finansowe. 
Nigdy jednak się nie przyznała. Nic nie powiedziała. 
Przecież jest samodzielna. 
Sama i dzielna. 
Nie potrzebuje niczyjej pomocy. 
Zwłaszcza od faceta… Kim by On nie był.

Nadal zastanawia się czy ta wycieczka do Żor była dobrym pomysłem. 
Tęskniła za Matteo. To jasne. Nie przewidziała jednak, że zatęskni za kimś jeszcze.

Jak to w ogóle możliwe, że brakuje Ci kogoś, kogo zupełnie nie znasz? 
Spotykacie się przypadkiem. Masz wrażenie, że Wasza znajomość kończy się jeszcze szybciej niż się zaczęła. Przyzwyczajasz się do myśli, że Wasze spotkanie było naprawdę tylko przypadkiem i już więcej Go nie zobaczysz. Masz wrażenie, że Wasze drogi się już nie zejdą. To byłoby za piękne… Aż tu nagle Wasze spojrzenia znów na siebie trafiają. Znowu przypadek? A może to coś więcej? Może to już przeznaczenie? 
Czy Ty w ogóle wierzysz w przeznaczenie? W to, że ludzie sobie pisani zawsze znajdą do siebie drogę? Czy takie rzeczy nie zdarzają się tylko w filmach? Przecież to nie może być prawdziwe życie. Tu albo kogoś spotykasz i podtrzymujecie znajomość, albo nie. Tu na każdym kroku czeka na Ciebie rozczarowanie. Co poradzić… Ludzie przychodzą i odchodzą. Czasami pojawiają się w naszym życiu tylko po to, by nas czegoś nauczyć, coś pokazać, uświadomić…

Oliwia opiera się o ścianę i powoli osuwa na podłogę. Podkula nogi i splata dłonie na kolanach. 
Teraz, na spokojnie, zaczyna wszystko analizować. 

Pojechała do Matteo. Tęskni za Nim. To normalne. Przyjaciele za sobą tęsknią, potrzebują swojej obecności. A Ona przez te ostatnie lata bardzo się do tej Jego obecności przyzwyczaila. Zawsze był przy Niej, gdy tego potrzebowała. Zawsze wiedział, kiedy przestać zadawać pytania i po prostu przy Niej trwać, wspierać Ją. Mogli na sobie polegać.
Nigdy nie myślała o Nim, jak o materiale na faceta. To znaczy Martino jest przystojny, inteligentny, zabawny, świetnie tańczy, ma wiele zalet. Oliwia jednak broniła się, i nadal to robi, przed myślą o Włochu w takich kategoriach. 
Dawno temu obiecała sobie, że nigdy więcej się nie zakocha. I tego się cały czas trzyma…

Jednak kiedy w myślach wraca do Kubiakowego mieszkania wszystko się zmienia. 
Przypomina sobie widok śpiącego Michała. Coś Ją do Niego ciągnęło. Nie wie tylko, co to było. Mimo to robi Jej się na sercu cieplej. Wie, że nie powinna się tak czuć. Po pierwsze ma swoją złotą zasadę. Zero facetów. Zero związków. Po drugie, ewidentnie coś jest na rzeczy między Michałem a Matteo. Oliwia czuje, ze powinna być po stronie przyjaciela. W tym momencie sprawdziłaby się zasada „wróg Twojego przyjaciela jest Twoim wrogiem”. 
Tylko problem w tym, że Ona nie chce mieć w Michale wroga. Wręcz przeciwnie. Chciałaby Go lepiej poznać. Dowiedzieć się, czemu Ci dwaj się tak nie dogadują. 

Natłok myśli zaczyna Ją męczyć. 
Na dodatek, nie wiedzieć czemu, w myślach tych przewija się kilka osób. Osób, o których lata temu miała nadzieję zapomnieć. 
Najpierw Marcel. 
Skrzywdził Ją. To przez Niego ma taki a nie inny stosunek do mężczyzn. To miała być wielka miłość. Taka na całe życie. Mieli plany, wspólne marzenia, cele. Obiecywał, że zawsze będzie przy Niej, że nigdy Jej nie skrzywdzi… Wszystko to rozpadło się w ciągu sekundy. 
Czemu więc znowu pojawia się w Jej głowie?

Czyżby zbliżały się kłopoty..?

W tej chwili słabości myśli również o rodzicach. I to wcale nie jest tak, że nie myślała o Nich przez te lata. Ale czego spodziewać się po dziewczynie, która tak naprawdę nie miała normalnego dzieciństwa? Ba! Normalnej rodziny! Pewnie i Tobie nie byłoby łatwo myśleć o takich osobach w pozytywnym świetle. Oliwia ma do nich żal. Czuje się skrzywdzona nie tylko przez byłego narzeczonego, ale także i przez Nich. Nie dali Jej poczucia bezpieczeństwa. Nie przejmowali się Nią. Nie interesowali się Jej życiem. Od najmłodszych lat zajmowały się Nią wynajęte opiekunki. To One odrabiały z Nią lekcje, bawiły się lalkami. To takim osobom mogła się wyżalić, kiedy była już starsza. To z Nimi rozmawiała o problemach dorastającej nastolatki. Z opiekunkami. Nie z własną matką. 
Wydaje się, że państwo Mazur obudzili się dopiero z chwilą, gdy Oliwia postanowiła wszystko rzucić.
Stała tak z bagażem a na Ich twarzach malowało się to zaskoczenie, to złość, to zdziwienie. Jakby nic nie rozumieli. A Oliwia wcale im sytuacji nie chciała tłumaczyć. Wykrzyczała tylko, co tak naprawdę Ją bolało i wyszła. Nie oglądała się za siebie. Przez pierwsze dni w Mediolanie czasami myślała o tym, co zrobiła. Czy zostawienie wszystkiego ot tak było właściwym wyborem. Zastanawiała się czy Oni w ogóle o Niej myśleli odkąd wyjechała. Czy Jej szukali… przecież była Ich córką. Jedyną. Mimo wszystko na swój dziwny sposób kochali Ją. Tak przynajmniej chciała wtedy myśleć. 
Tak bardzo chciała uciec od swojego marnego życia. Zniknęła z portali społecznościowych. Zmienila telefon, adres mailowy.  
A teraz? Teraz już nie szuka odpowiedzi na dręczące Ją pytania. Nie zastanawia się czy szukali Jej przez ten czas. Bo i po co? Na pewno jest Im łatwiej, kiedy Jej już nie ma. 

Chyba ta wizyta na ojczystej ziemi tak na Nią działa. 
Dopiero teraz zaczyna poważnie rozważać kwestię powrotu. 
Do tej pory bała się, że wszystko wróci. Mimo, że Żory to nie Kraków. Z drugiej strony jednak czuje, że mogłoby się udać. Czeka na Nią Matteo. Chce, żeby wróciła. Chce Jej pomóc. Przecież we Włoszech nie ma nikogo. Dopóki i On tu mieszkał wszystko było w porządku. Nawet jeśli dzieliło Ich kilka godzin jazdy. A kiedy wyjechał, nie ma tu już na kogo liczyć. Do starej pracy nie wróci. Nie ma takiej możliwości. W sumie innej perspektywy też nie ma, bo przecież przerwała studia prawnicze. Gdzie można się zatrudnić bez wykształcenia? No właśnie… Nawet gdyby chciała nie wróci na zajęcia. Zwyczajnie Jej na to nie stać. 

- Oliwia! Ogarnij się! –karci się w myślach i wstaje z podłogi- Jesteś silną kobietą. Przeszłość już Cię nie dogoni. Koniec z tamtym życiem. Dasz sobie radę. Jak zawsze. 

Nie wie, jak bardzo się myli…

Z szafy wyciąga czyste ubrania i na dobrą godzinę zaszywa się w łazience z lampką wina. 
Po odprężającej kąpieli w końcu pisze wiadomość do Włocha.
- „Wszystko w porządku. Jestem w domu. Przepraszam, że nie dałam znać wcześniej.”
Kilka chwil później słyszy sygnał połączenia.
- Hej, już po treningu? Coś wcześnie…
- I tyle?
Oliwia wyczuwa, że Martino jest lekko zdenerwowany.
- Czemu się złościsz? –pyta niewinnie
- Ja tu od zmysłów odchodzę! Miałaś napisać jak tylko wylądujesz…
- Matt, nie gniewaj się. Musiałam odpocząć.
- Po prostu się martwiłem. 
- Jakie masz plany na resztę dnia? –zmienia temat
- Jeszcze nie wiem. Może się prześpię. A Ty?
- Muszę wszystko sobie przemyśleć…
- Oliwia? Czemu masz taki smutny glos? Stało się coś? –od razu zauważa Włoch
- Wszystko gra tylko… Może jednak powrót to nie taki zły pomysl? Nie mogę cały czas uciekać od własnego życia. Co się stało to się nie odstanie. Nie zmienię przeszłości. Ale mogę przecież pracować na przyszłość taką, jaką tylko sobie wymarzę.
- Czy to znaczy…
- Tak. 
- Zaraz wsiadam w samochód i jadę po Ciebie! –cieszy się Martino
- Powoli, powoli. –śmieje się Oliwia- Nie tak od razu. Muszę jeszcze raz wszystko dokładnie przeanalizować…
- A nie możemy tego zrobić razem, jak już tu będziesz?
- Zrozum, to dla mnie bardzo trudna decyzja. Tyle lat się od tego wszystkiego odcinałam… Nie mogę w minutę podjąć jakichkolwiek działań.
- Potrzebujesz czasu. –wzdycha po drugiej stronie
- Tak. Nie wiem ile, ale potrzebuję. 
- Zaczekam. Nieważne ile. 
- Dziękuję. 
- Skoro już wiem, że szczęśliwie dotarłaś, nie będę Ci przeszkadzał.
- Ty mi nigdy nie przeszkadzasz Matteo! Cieszę się, że dzwonisz.
- Już się stęskniłem. 
- Ja też. A właśnie! Przecież Ty mi coś chciałeś powiedzieć na lotnisku?
Matteo przeszywa zimny dreszcz.
Przecież nie będą o tym rozmawiali przez telefon…
- Nie, Oli. To już nieważne.
- Na pewno? Wiesz, że możesz powiedzieć mi o wszystkim.
- Wiem, ale nie ma takiej potrzeby. Może jeszcze kiedyś będzie okazja.
Nagle słychać dzwonek do drzwi.
- Chyba ktoś przyszedł. 
Oliwia podchodzi bliżej i zerka przez wizjer.
- To kurier. –mówi do telefonu
Otwiera drzwi.
- buongiorno! 
Uśmiecha się i zdziwiona odbiera od młodego chłopaka bukiet kwiatów. Podpisuje pokwitowanie.
- Grazie. –z jeszcze większym uśmiechem chowa się z powrotem w mieszkaniu.
Między kwiatami znajduje bilecik.
- „Będę czekał, M.” –czyta na głos- Matteo jesteś kochany! 
- Czemu? –dziwi się siatkarz po drugiej stronie słuchawki
Oliwia opowiada mu o przesyłce.
- To nie ja.
- Niemożliwe. Przecież jest bilecik. Z literką M. Nic nie rozumiem…
- Oli, to naprawdę nie ode mnie. 
- Więc kto-
- Zabiję Go. –przerywa Jej zdenerwowany Martino
- Matt, błagam Cię. Uspokój się. –próbuje Go nie złagodzić
- Już ja sobie z Nim pogadam. Kończę. Zadzwonię wieczorem.
- Matteo! Zaczekaj! 
Odpowiada Jej już jedynie głucha cisza. 

Lekko wystraszona wybiera numer przyjaciela. 
Nie odbiera.
Nie wie co zrobić. 
Nie ma kontaktu z innymi zawodnikami jastrzębskiego klubu. Nie ma od kogo zaczerpnąć jakiejkolwiek informacji.
Musi więc czekać. 
Zwija się na kanapie, z telefonem przy głowie, i nawet nie wie kiedy zasypia.

*

Martino pędzi jak wariat. Kilka razy już cudem uniknął kolizji przejeżdżając na czerwonym świetle. Nie ma to dla Niego jednak żadnego znaczenia. 
Trening zaczyna się za kwadrans. Zdąży jeszcze złapać Kubiaka zanim wszyscy dotrą na halę.
Z piskiem opon wjeżdża na parking.
Idealne wyczucie czasu. Kubiakowe auto pojawia się na horyzoncie. 
Matteo wysiada i trzaska drzwiami. 
Już z daleka Michał wyczuwa, co zaraz nastąpi. Z uśmiechem, pewny siebie, wychodzi Mu naprzeciw. 

- Domyślam się, że Oliwii spodobały się kwiaty. –zaczyna jak gdyby nigdy nic
- Wydawało mi się, że wyraziłem się jasno dziś rano. –Włoch zaciska pięści
- No właśnie, wydawało Ci się.
- Czego nie rozumiesz w zdaniu „Daj Jej spokój”? Głupi jesteś czy udajesz? 
- A Ty czego nie rozumiesz, kiedy mówię, że tak latwo nie odpuszczę? Dziewczyna mi się podoba. 
- Może i jesteś popularny i innym właśnie to się podoba, ale Oliwia taka nie jest. Wiele już przeszła i nie pozwolę, żeby ktoś taki jak Ty miał Ją jeszcze skrzywdzić. –dodaje włoski przyjmujący
- Ktoś taki jak ja? Czyli kto właściwie? –Kubiak ma powoli dość tej dyskusji i również zaczyna się wkurzać
- To popatrz w lustro jeśli jeszcze nie zauważyłeś. Jesteś zapatrzonym w siebie kretynem, który myśli, że może mieć w życiu wszystko. 
- Nie pozwalaj sobie Martino. Nic o mnie nie wiesz. –Michal robi krok w Jego stronę
- Tak jak i Ty o mnie, jeszcze dziś rano. Fajnie jest kogoś oceniać, nie? Ale jeśli chodzi o Ciebie od razu się denerwujesz. 
Ich spojrzenia są zabójcze. Jeszcze moment a gotowi wydrapać sobie oczy.
- Polubiłem Oliwię, nic z tym nie zrobisz. To, że zawsze dostaję czego chcę to jedna sprawa. Druga to taka, że przekonam Ją do siebie i wtedy zobaczymy. 
- Chcesz wojny? 
- Ta wojna zaczęła się w dniu Twojego przyjazdu, nie pamiętasz? –rzuca Kubiak
Odwraca się, ale Martino łapie Go za ramię. 
- Hej! –krzyczy ktoś za Nimi
Jak dobrze, że z samochodu kilka metrów dalej wysiada Russel! Być może właśnie zapobiegł ostrej bójce…
- Co tak stoicie? Trening zaraz. –wyczuwa atmosferę i stara się jakoś załagodzić sytuację
- Idziemy. –wyrywa się Kubiak
Bierze swoją torbę i nie czekając na Nich kieruje się w stronę hali.
Matteo bierze kilka głębokich oddechów. 
- W porządku? Wyglądaliście jakbyście mieli się pozabijać… -zagaduje po drodze Holmes
- Mam coraz większą ochotę facetowi przywalić. I to tak porządnie… 
- Chcesz sobie narobić problemów? Wiesz, jaki stosunek do takich rozwiązań ma Bernardi. Jeszcze gotowy Cię zawiesić. 
- Trudno. –wzrusza ramionami- Są rzeczy ważne i ważniejsze.
- O co Wam właściwie poszło?

Russel naprawdę wydaje się być w porządku. Zresztą od początku jako jeden z nielicznych stara się tworzyć z Martino normalne relacje. Nie patrzy na Niego z góry. Nie ocenia. Nie docieka Jego przeszłości. Nie szuka kłótni. Stara się być po prostu kumplem z drużyny. Matteo potrzebuje kogoś takiego. Kogoś, na kogo będzie mógł liczyć. Kogoś, kto Go wysłucha, doradzi. Z kim będzie mógł od czasu do czasu skoczyć na piwo. Ktoś, kto sprawi, że chociaż przez moment nie będzie się czuł odosobniony. 

- Długa historia… -odpowiada po chwili
- Piwo i pizza wieczorem? –natychmiast proponuje Amerykanin
- Czemu nie. 
W duchu Matt cieszy się na tę propozycję. 
Może w końcu ktoś zrozumie sytuację… 

*

Oliwia otwiera oczy. Nie wie, która jest godzina. Sięga po telefon, który właśnie zaczyna dzwonić. 
Numer nieznany. 
Niepewnie odbiera.
- Halo?
- Cześć Piękna. -odzywa się męski głos po drugiej stronie.




~~
Taka paplanina..
Zainteresowanych zapraszam do zajrzenia na mój bloggerowy profil.
Widzimy się za tydzień!
Całuję ;*
K. 





8 komentarzy:

  1. Niech Oliwia wraca do Polski ! Ale mnie Kubiak wkurza -.- Czekam z niecierpliwością na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział
    z niecierpliwoscią czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAA!!!! Nowy rozdział. Tak długo czekałam, aż dodasz coś nowego :) Rozdział super. Dlaczego Michał nie może sobie odpuścić...

    Pozdrawiam, no_princess ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. No mógł mu przywalić, no! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogłam się oderwać :) Jest cudnie, jest miło, jest Matteo taaaaaki wymarzony i w ogóle historia - wciąga! Świetnie piszesz, nie każ nam czekać miesiącami na kolejne odcinki.
    PS. Piosenka idealna, cały czas zapętlam czytając :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ludzie, mówicie, że takie cudne opowiadanie, ale jakoś tego nie okazujecie! Dwa tygodnie 5 komentarzy. Dziwicie się, że tak rzadko są rozdziały dodawane. Może autorce po prostu się odechciewa pisać? Mam nadzieję, że jeżeli pojawi się następny, będzie więcej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Niektórzy nie komentują, ale to nie znaczy ,że nie czekają z niecierpliwością na więcej :d Ja czekam ,bo bardzo lubię to opowiadanie ;d

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale komentarze są na pewno dodatkową motywacją do dalszego pisania :)

    OdpowiedzUsuń