poniedziałek, 24 czerwca 2013

5. Staring at your window with a suitcase in my hand

Zupełnie obce miasto. Dookoła nieznajomi. Wydaje Jej się, że ściąga niepotrzebną uwagę. Może to Jej opalone, zgrabne ciało? Mężczyźni zawsze się za Nią oglądali. Przestała zwracać na to uwagę. Może to przez Jej roztargnienie? Nerwowo rozgląda się dookoła. Ale co ma ze sobą zrobić? Nie zaplanowała tego do końca. Nie przemyślała, co zrobi po wylądowaniu. Po kilku minutach konsternacji bierze się w garść. Ciągnąc za sobą walizkę wychodzi na zewnątrz. Po drodze wpadają na Nią zabiegani ludzie. Klną pod nosem. Każdy martwi się tylko o siebie, to daje się wyczuć. Zupełnie inaczej niż w Mediolanie.. 
Robi się coraz później. Oliwia podchodzi do jednego z taksówkarzy i pyta o najbliższy dworzec autobusowy.
- A gdzie Panienka chce jechać o tej porze? -pyta starszy mężczyzna
- Zna Pan miejscowość Żory?
- Oczywiście! To prawie jak siatkarskie miasto. Można tam spotkać zawodników klubu z Jastrzębia.
- Lubi Pan siatkówkę? -zagaduje
- Mój wnuczek trochę gra w szkolnej drużynie. Kibicujemy Jastrzębskiemu. -odpowiada dumnie
- Ja dopiero zaczynam. -uśmiecha się Oliwia
- Panienko... -po chwili mówi zmartwiony- O tej porze nie dojedzie Panienka do Żor. Tylko do Jastrzębia.
- Żory są przecież bliżej.. Nie rozumiem..
- Wieczorem kursuje już tylko jeden PKS. Chyba, że przenocuje Panienka tu w Katowicach i pojedzie rano.
- Nie mogę.. -a raczej mnie nie stać na hotel.. przypomina sobie w duchu- Pojadę do tego Jastrzębia i coś wymyślę.
- W takim razie zapraszam, zawiozę Panienkę na dworzec. -uśmiecha się mężczyzna i pakuje walizkę do bagażnika.

Mężczyzna zatrzymuje się na dużym parkingu. 
- Dziękuję bardzo. -uśmiecha się Oliwia- Ile się należy? -pyta zaglądając do portfela i uśmiech znika z Jej twarzy
Taksówkarz zauważa to w lusterku. Odwraca się do Niej.
- Proszę spokojnie jechać do Jastrzębia.
- Ale..
- Widzę, że coś Panienkę trapi. Ja o te kilkanaście złotych nie zbiednieję. A przecież bilet Panienka do Jastrzębia musi kupić. 
- Dziękuję! Bardzo Panu dziękuję! 
Kierowca pomaga Jej z walizką i wskazuje, jak dojść do kas.

Pół godziny później Oliwia siedzi już w ostatnim tego dnia autobusie relacji Katowice-Jastrzębie Zdrój. Żałuje tylko, że omija on Żory.
  Widocznie tak musiało być.

Mogła uprzedzić Matteo o swoim przyjeździe. Odebrałby Ją z lotniska. Od razu pojechaliby do Niego. Nie martwiłaby się, co teraz ze sobą zrobi w obcym mieście. Ale wtedy nie byłoby niespodzianki.
- Poradzę sobie. -powtarza sobie
Nawet nie wie kiedy, zasypia, z głową opartą o szybę.

Z krainy Morfeusza wyrywa Ją głos jakiejś kobiety.
- Dojechaliśmy. 
- Już? -lekko się przeciąga
- Spałaś całą drogę kochana. -głaszcze Ją po ramieniu
Oliwia żegna się z pasażerką. Z luku bagażowego wyciąga swoją walizkę.
- Dokąd teraz.. -pyta sama siebie.
Obserwuje innych. Ktoś się z kimś wita. Ktoś po kogoś przyjechał. Ktoś dzwoni po taksówkę.
Patrzy na zegarek. Prawie dwudziesta druga. Bierze głęboki oddech i zaczyna iść przed siebie.

Po kilkunastu minutach ciągnięcia za sobą bagażu zauważa hotel. Z zewnątrz wygląda zachęcająco. Tak, masz rację, pewnie jest i drogi. 
Mija Ją jakaś młoda para.
- Przepraszam, -zagaduje Oliwia- czy w okolicy jest jeszcze jakiś hotel?
- Z drugiej strony miasta. -po chwili zastanowienia mówi chłopak
Dziękuje i wchodzi do środka.
Uśmiechem wita Ją recepcjonistka.
- Dobry wieczór. Witamy w naszym hotelu. Czym mogę służyć?
- Najpierw chciałabym zapytać.. Ile kosztuje wynajęcie pokoju?
- Na jak długo?
- Na jedną noc.
- 190 złotych. -sprawdza w cenniku
- Ile?! -wyrywa się Oliwii
Pracownica hotelu patrzy na Nią zdezorientowana.
- Dziękuję. -odpowiada zrezygnowana i wychodzi z budynku.
Wchodząc na chodnik odwraca się raz jeszcze i patrzy na zapalone światła w hotelowych oknach.
- Chcę do domu.. -mówi niczym małe dziecko.
Naprawdę zaczyna żałować, że nie zaplanowała tej podróży. Na ławce w parku spać nie zamierza. Zmęczenie jednak powoli bierze górę. Z każdym krokiem coraz bardziej zaczyna panikować. Może zadzwonić po Matteo? Nie.. To miała być niespodzianka. Może zamówić taksówkę, pojechać do tych Żor i poprosić przyjaciela, by uregulował rachunek? Nie.. To też odpada. Ostatnie polskie oszczędności wydała na autobus. Za ostatnią wypłatę, którą odebrała dość dawno temu swoją drogą, kupiła bilet do Polski. O hotelu może zapomnieć. Miała być silna. I samodzielna. Mówiła, że da sobie radę. Nie może teraz pokazać, że jednak potrzebuje pomocy. Nie może.. Nie..
- Uważaj jak chodzisz! -słyszy czyjś głos i czuje, jak ląduje na twardych chodnikowych płytach.
Próbuje się podeprzeć i podnieść, ale w tym momencie niesamowity ból przeszywa rękę.
- Nic Ci nie jest? -widząc zaciśnięte oczy dziewczyny, chłopak klęka przy Niej.- Coś Cię boli? -pyta zmartwiony
- Sam uważaj jak chodzisz! -jęczy
- Ja nie chodzę, biegam. -wyjaśnia, jak gdyby to miało coś zmienić
- Tym bardziej! 
Oliwia ma już wszystkiego serdecznie dosyć. Nie dość, że będzie skazana na noc w ciemnym parku, to jeszcze to.. Czuje łzy powoli spływające po policzkach. Szybko ociera je rękawem.
- Pokaż. 
Nie czekając na Jej odpowiedź chłopak ogląda rękę poszkodowanej.
- Mocno stłuczona, ale wyjdziesz z tego. -próbuje się uśmiechać
Nocny maratończyk wstaje z miejsca i wyciąga swoją rękę. Oliwii, z Jego pomocą, udaje się podnieść.
W chwili, gdy myśli, że jest ok, traci równowagę.
Chłopak łapie Ją w pasie dosłownie w ostatnim momencie, ratując od kolejnego upadku.
- Zabieram Cię na pogotowie. Czekaj, zamówię taksówkę.- decyduje szukając telefonu.
- Nie! Żadnego pogotowia nie będzie! -protestuje dziewczyna
- To może być coś poważnego. Mocno się uderzyłaś, jeszcze zemdlejesz..
- Dam sobie radę. -wyrywa się z Jego objęć
- Ale-
- Najlepiej zostaw mnie w spokoju. To wszystko Twoja wina!
- To Ty szłaś odwrócona. Zresztą nieważne. I tak Cię samej nie zostawię. 
Bez chwili namysłu Oliwia mówi:
- Zatrzymałam się tutaj, w tym hotelu. Także dzięki za chęci, ale obejdzie się. Cześć.
Chwyta walizkę i wolnym krokiem wraca pod hotel. Odwraca się, ale sprawcy wypadku już nie ma.
Oliwia wzdycha i siada na swoim bagażu. Ukrywa twarz w dłoniach.
Po kilku chwilach słyszy kroki. Niepewnie podnosi wzrok.
- To znowu Ty? -pyta zdziwiona
- Wiedziałem, że hotel to ściema. -chłopak próbuje zachować obojętny ton głosu
- Jakiś problem? -dziewczyna krzyżuje ręce na piersiach- Nie znam Cię. Potrącasz mnie na chodniku. Nie mam obowiązku spowiadać Ci się z tego, gdzie mieszkam.
- No na pewno nie tutaj.
Chłopak podchodzi do walizki i z jej plastikowego uchwytu zrywa niewielką karteczkę.
- To chyba z lotniska. -przygląda się jej- Przyleciałaś z Mediolanu do Katowic. -zauważa
- I?
- I nie masz się gdzie zatrzymać.
- Mam.
- Czyżby? To czemu nie zostałaś w Katowicach tylko po nocy przyjeżdżałaś tu i siedzisz na walizce pod hotelem?
- Daj mi spokój. -Oliwia wstaje. Odrobinę za szybko..
- Nie ma mowy. -chłopak bierze Ją pod rękę- Nie zostawię Cię tutaj samej.

Oliwia nie wie, dlaczego idzie z nieznajomym.
Może jest Jej już wszystko jedno?
Może chce, by ten dzień skończył się jak najszybciej?
Może faktycznie z Jej stanem zdrowia nie jest najlepiej?
A może to On? W sumie ma coś w sobie..
Odpowiedzi na te pytania szuka kilka minut później, wchodząc do przestronnego mieszkania.

- Rozgość się. -mówi chłopak
- Właściwie.. -zaczyna niepewnie
- Tak?
- Dziwnie się czuję. -przyznaje Oliwia
Dosłownie sekundę po tym gospodarz materializuje się przy Niej.
- Coś Cię boli? Kręci Ci się w głowie? Chodź, połóż się na chwilę na kanapie. -prowadzi Ją do salonu
- To nie dlatego. Nie znamy się. Przypadkowo na siebie wpadliśmy. A Ty zaprosiłeś mnie do swojego mieszkania. Proponujesz nocleg..
- No chyba nie jesteś seryjnym mordercą? -żartuje
- Nie. -mimowolnie uśmiecha się Oliwia- Ale czasami zmieniam się w wampira.
- Mam nadzieję, że nie dziś. A jeśli już, to miło będzie wiedzieć, że taka piękna wampirzyca wybrała mnie na swoją ofiarę. -mówiąc to chłopak czerwieni się.
Nie chciał mówić, że nowa znajoma jest piękna. To znaczy jest. I On to dostrzegł. Wolał jednak tego nie okazywać.
Również Oliwię oblewa delikatny rumieniec.
- Mimo tego ryzyka, zostajesz tutaj. Będę spokojniejszy. Nie chcesz lekarzy, to chociaż mnie pozwól się Tobą zaopiekować. -dodaje
Dziewczyna kiwa tylko głową dając znak, że się zgadza. Czuje się coraz bardziej zmęczona. Układa się wygodnie na kanapie. W tym czasie chłopak pędzi do kuchni i robi dla Nich herbatę.
Kiedy wraca do pokoju z dwoma kubkami gotowego napoju, zastaje swojego gościa pogrążonego w krainie błogiego snu. Odstawia kubki na stolik i bierze dziewczynę na ręce. Powoli, by nie zrobić Jej dodatkowej krzywdy, zanosi Ją do swojej sypialni i kładzie na wielkim łóżku. Poprawia jeszcze poduszkę i  kocem przykrywa drobną, w porównaniu do Niego, osóbkę. Przez moment patrzy jak śpi. Odgarnia kosmyk włosów z Jej twarzy.
- Co w Tobie takiego jest.. -szepcze do siebie

Następnego ranka Oliwia budzi się z bólem głowy. Otwiera oczy. Uświadamia sobie, że nie jest to Jej własne mieszkanie.
- Matteo?
Przypomina sobie jednak, że to nie jest mieszkanie przyjaciela. On jeszcze nie wie, że przyleciała.
Nagle wystraszona zagląda pod koc. Z ulgą zauważa, że ma na sobie ubrania z poprzedniego dnia.
Powoli wstaje i przy łóżku znajduje swoją walizkę. Bierze kosmetyczkę i czystą, letnią sukienkę. Na palcach wychodzi z pokoju i wchodzi do łazienki obok. Zachowując się najciszej jak tylko potrafi, po kilku minutach jest już gotowa.
Rozgląda się po mieszkaniu. Zauważa gospodarza śpiącego na kanapie. Wygląda to dość zabawnie: On, nawet z podkulonymi nogami, nie mieści się na niej. Oliwia uśmiecha się na ten widok.
- Pomijając to zderzenie przed hotelem, całkiem fajny facet. -mówi do siebie

Na kuchennym stole zostawia karteczkę:
Dziękuję za nocleg!

Znowu bez planu, Oliwia chodzi po jastrzębskich ulicach. Postanawia jednak wrócić do punktu wyjścia.
Idąc w stronę dworca, mija hotel. Uśmiecha się na wspomnienie minionego wieczoru, chociaż nie wie właściwie dlaczego.
Z budynku wychodzi mężczyzna, kurier, rozmawia właśnie przez telefon.
- Tak szefie, jadę teraz. To nie jest daleko. Paczka będzie na czas. Za pół godziny jestem w Żorach.
Widząc, jak chowa telefon i ma zamiar wsiąść do auta, Oliwia podchodzi bliżej.
- Przepraszam, jedzie Pan do Żor?
- Zgadza się.
- Czy mogłabym się zabrać?
- Zapraszam. -uśmiecha się mężczyzna.

Kurier odwozi dziewczynę pod wskazany adres.
- Bardzo dziękuję!
- Cała przyjemność po mojej stronie. -uśmiecha się i wyciąga Jej walizkę.

Oliwia wyciąga telefon i wpisuje kilka cyferek.
- Haaaalo? -słyszy po drugiej stronie zaspany głos
- Matteo! Zaraz południe! Wstawaj, szkoda dnia! -śmieje się
- Jakie południe.. Czekaj, już sprawdzam.. Ej! Jeszcze nie ma dziewiątej a dziś mam trening popołudniu. Mogłem jeszcze spać...
- Ale to ważne..
- Oli.. Nie mów do mnie z rana.. -prosi Włoch
- To naprawdę ważne.
- Masz pięć sekund.
- Bo widzisz.. -nie wie jak zacząć
- Pięć..
- Jestem. -mówi wprost
- Cztery..
- Słyszysz, co mówię?
- Trzy..
- Fajna okolica. Jakaś zabytkowa ulica. Dużo zieleni. Piekarnia. Dobrze tu masz. -zaczyna się śmiać
- Dwa.. Czekaj! Co Ty do mnie mówisz?! -słyszy jak o malo co nie spada z łóżka
- Wyjrzyj przez okno geniuszu.
Martino pojawia się w oknie.
- Bella! -wita Ją radosnym okrzykiem
- Ciiiszej! Obudzisz wszystkich dookoła! -uśmiecha się na widok przyjaciela
- A co! Niech wiedzą, że to najszczęśliwszy dzień dla mnie! W końcu jesteś!
Po tych słowach znika, by chwilę później porwać dziewczynę w ramiona.


~~
Przepraszam za ten poślizg! Wpis miał pojawić się w sobotę, ale cały weekend pracowałam i nie dałam rady. 
[W tym miejscu nie napiszę nic więcej.. Tak mi smutno, że przegraliśmy.. Wierzę, że jednak pokażemy na co Nas stać!]
Całuję ;*
K.

sobota, 15 czerwca 2013

4. Making decisions doesn't have to be so hard

Kolejne dni wyglądają podobnie. Oliwia nie ma już pracy. Trochę dziwnie się z tym czuje. Zawsze było to jakieś zajęcie. Wychodziła z domu. Na nadmiar nudy nie mogła narzekać. Chociaż w sumie jest jedna dobra rzecz w tym wszystkim. Teraz może poświęcić czas samej sobie. Wcześniej jakoś nie było okazji. Ze znajomymi widywała się tylko w knajpie, gdzie pracowała, często na dwie zmiany. Na imprezy od jakiegoś czasu chodziła tylko w towarzystwie Matteo. A teraz jest sama..
Nie może wskoczyć w samochód i pojechać do Modeny.
Nie może liczyć na niezapowiedziane wizyty przystojnego Włocha.
Nie może..

Jest piękny słoneczny dzień. Zbliża się koniec wakacji, ale turystów jakby coraz więcej w Mediolanie. Oliwia siedzi w jednej z kawiarenek. Czyta lokalną gazetę. Obok ogromnego okna zauważa na zewnątrz grupę młodych ludzi. Są uśmiechnięci. Pewnie kolejni turyści myślisz. I masz rację. Po długiej dyskusji wchodzą do środka i zajmują stolik w rogu. Oliwia czuje na sobie czyjeś spojrzenie. Odwraca się dyskretnie i posyła jeden ze swoich firmowych uśmiechów. Po chwili dalej pogrąża się w czytanym moment temu artykule. Tak, teraz chłopak już wie, że to Ona. Bez wahania zrywa się z miejsca i przysiada do Niej.
- Wiedziałem, że znam skądś tę piękną twarz. -mówi z idealnym akcentem
Oliwia już gdzieś słyszała ten głos. Jednak nie okazuje swojego zainteresowania rozmówcą. Nie podnosi wzroku znad pisma. Milczy.
- Kurcze.. Nie pamiętasz mnie? -pyta zawiedziony
Dziewczyna kręci tylko głową.
- Gram w siatkówkę. Poznaliśmy się jakiś rok temu. Byłem tu z Martino. Znamy się z Modeny. Matteo Martino. Chyba się przyjaźnicie?
- Owszem. -odpowiada w końcu
- Naprawdę mnie nie pamiętasz? Zwiedzaliśmy we trójkę miasto nocą, balowaliśmy. Czasem tu obaj przyjeżdżaliśmy do Ciebie.
Oliwia odkłada gazetę i przygląda się chłopakowi. Po kilku sekundach nie może jednak wytrzymać i wybucha śmiechem.
- Ale dałeś się wkręcić! -mówi- Cześć Matt! Cudownie Cię widzieć. -uśmiecha się
- Oliwia, ale mnie wystraszyłaś! Na serio myślałem, że mnie nie pamiętasz...
- Takich imprez jak Nasze się nie zapomina! -przybijają piątkę- Ale co Ty tu właściwie robisz? Matteo wspominał, że i Ty zmieniasz klub, tak?
- Tak, przenoszę się do Rosji. Potrzebuję zmian... -bierze głęboki oddech
- Taa.. Ja też..
- Nie masz humoru? Coś się stało?
- Życie Matthew, życie. -wzrusza ramionami- Nigdy mnie nie rozpieszczało, przyzwyczaiłam się.
- Matteo już w Polsce? Dlatego siedzisz tu sama?
- Tak, jest w Jastrzębiu. A ja zamiast szukać pracy siedzę tutaj i wydaję ostatnie centy na najlepszą kawę w mieście.
- Zwolnili Cię?
- W sumie sama się trochę zwolniłam. Nie wytrzymałam i wygarnęłam szefowi.
- Cała Oliwia. Zawsze robi i mówi, co myśli. Bez zastanowienia. -żartuje Amerykanin
- Ale nie powiedziałeś mi jeszcze, co tutaj robisz. -wtrąca
- Jestem z przyjaciółmi. Takie krótkie wakacje.
- Też siatkarze?
- Nie, to kumple jeszcze z liceum. Może dołączysz do nasz? -proponuje- Wpadliśmy coś szybko zjeść i dalej zwiedzamy miasto. Przyda się przewodnik. -uśmiecha się do niej zalotnie
- Chyba wrócę do domu, muszę przemyśleć kilka spraw. Przepraszam.
- Szykują się zmiany? -zauważa Anderson
- Skąd wiesz?
- Może nie znam Cię tak jak Matteo, ale widzę to i owo.
- I co na przykład widzisz, Sherlocku?
- Przyzwyczaiłaś się do Niego. Wiedziałaś, że zadzwonisz i On w ciągu niecałych dwóch godzin tu będzie. Nie znam szczegółów, ale wiem, że miałaś jakieś problemy sercowe. Dlatego dobrze się czułaś mając faceta przy sobie, przyjaciela. A teraz On wyjechał. Nie możesz znaleźć sobie miejsca. Snujesz się bez większego celu po mieście.
- No brawo, wymyśliłeś to wszystko po zaledwie pięciu minutach rozmowy?
- Powiedzmy. -prostuje się dumnie
- Fajnie było Cię spotkać. -Oliwia kładzie drobne na stoliku
- Ale będziesz się zbierać, tak?
- Gdybym wiedział, że nadal tu mieszkasz, wcześniej bym się odezwał.
- To nie wiedziałeś? -pyta zdziwiona.
Przecież od kilku lat już mieszka w Mediolanie i nigdy na głos nie wspominała o możliwości wyjazdu.
- To było raczej oczywiste, że wrócisz do Polski.
- Nie planowałam tego.
- Matteo nie namawiał?
- Wręcz przeciwnie...
- To co stoi na przeszkodzie?
- Po coś w końcu odcinałam się od przeszłości.
- Ale mieszkałaś w Krakowie o ile dobrze pamiętam.
- Zgadza się.
- Więc w czym problem? Kraków a Jastrzębie to dwa całkiem różne miejsca.
- Tylko-
- Nie ma „tylko”, nie ma „ale”. Albo czegoś chcesz, albo nie. Powiedz szczerze, podoba Ci się życie tutaj?
- Chyba tak.
- A to, że jesteś tu sama? Bez przyjaciół, rodziny?
- Rodziny i tak nie mam. -wzrusza ramionami
- Nie mów tak. Masz Matteo. Wiesz, jak ciężko było Mu wyjeżdżać? On też się do Ciebie przyzwyczaił. Ale taka praca, nie miał facet wyjścia.
Oliwia zaczyna się zastanawiać nad słowami Andersona.
Może jednak ma rację?
Szybko wstaje, całuje chłopaka w policzek na pożegnanie.
- Matt! Jesteś wielki, dziękuję! Nie wiesz nawet, jak bardzo właśnie pomogłeś!
Wybiega z kawiarenki, zostawiając amerykańskiego siatkarza w tej nieświadomości.

Oliwia biega po całym mieszkaniu. Z szafy wyciąga niewielką walizkę i byle jak wrzuca do niej najpotrzebniejsze rzeczy. W historii przeglądarki internetowej odnajduje potrzebny adres. Loguje się na stronie, która oferuje tanie przeloty do Polski. W duchu powtarza sobie, że to dobra decyzja. Gdy tylko zobaczyła tę ofertę kilka dni temu czuła, że to znak.

Z wydrukowanym biletem w ręku jedzie taksówką na lotnisko. Po kilkunastu minutach jazdy samochód zatrzymuje się na parkingu. Oliwia wyciąga z portfela odpowiednią sumę. Przy okazji zauważa w nim coraz większe pustki. Martwi Ją to. Jednak nie myśli o tym teraz. Jej myśli krążą wokół tej podróży. Płaci starszemu mężczyźnie i życzy udanego wieczoru. Na miejscu podchodzi do informacji i pyta o odpowiednie stanowisko. Kilka chwil później stoi już w długiej kolejce. Parę razy wątpi w tę decyzję i chce zawrócić. Za każdym razem jednak coś Ją pcha do przodu. Dzielnie więc czeka na swoją kolej.


Jest. Udało się. Tylko… Co teraz?




~~
Jestem! Następne wpisy będą dłuższe. Za ten przepraszam..

I powiem Wam jeszcze jedno: wracamy do stałego publikowania rozdziałów w każdą sobotę :)
Proszę, zapoznajcie się z zakładkami Czytelnik i Informator.
Całuję ;*
K.

niedziela, 2 czerwca 2013

3. Be the person you've always wanted to be

Oliwia powoli otwiera oczy. Zaczyna przypominać sobie wczorajszy wieczór. Pamięta, że spotkała się z przyjacielem. Do późna balowali w ulubionym mediolańskim klubie. W końcu Matteo już za kilka dni wyjeżdża na stałe. A przynajmniej na rok lub dwa. Chcą więc spędzić możliwie jak najwięcej czasu razem.
- Dzień dobry Oli. -wchodzi do Jej sypialni
- Spałeś na kanapie? -pyta rozbawiona widząc zmęczenie na Jego twarzy
- Tak i po raz kolejny Ci coś powiem.. -kręci głowa- Strasznie ona niewygodna!
- No co ja na to poradzę.. -uśmiecha się przepraszająco Oliwia
- Zmień meble w salonie?
- Nie opłaca się- odpowiada i już po chwili tego żałuje
- Co masz na myśli?
- Nie, nic. Nieważne...
- Teraz się nie wymigasz -rzuca się na łózko przystojniak- Mów zaraz o co chodzi.
Oliwia niechętnie zaczyna tłumaczyć
- Właściciel mieszkania znów podniósł czynsz, z którym zresztą zalegam... Powoli kończą mi się oszczędności. Wywalili mnie z pracy w zeszłym tygodniu... -przy tym ostatnim zdaniu ścisza głos
- Co takiego?! Czemu mówisz mi o tym dopiero teraz?
- Bo to moje problemy.
- Ale razem coś byśmy wymyślili. Dałbym Ci kasę na mieszkanie przecież..
- O nie Matteo, nie potrzebuje sponsora -zarzuca na siebie szlafrok i wychodzi z pokoju
Po chwili w kuchni zjawia się Martino.
Staje za Nią i mocno obejmuje swoimi silnymi ramionami.
- Oliwia.. Wiesz dobrze, że nie to miałem na myśli.
- Wiem, ale dam sobie rade
- Zawsze to powtarzasz. Pozwól tylko, ze Ci coś przypomnę. Jestem tu. Może nie zawsze fizycznie, ale myślami zawsze. I chcę Cie wspierać. Chce Ci pomagać. Być Twoim przyjacielem. Dobrze wiesz, że kasa nigdy nie stanowiła dla mnie większego problemu. Więc tym bardziej kiedy widzę, że Tobie jest bardziej potrzebna, chcę Ci pomoc.
- Dziękuję, ale nie mogę przyjąć takiej pomocy.
- Oliwka, daj sobie pomóc.. Ten ostatni raz.
- Myślisz, że kupisz mnie tym uroczym włoskim akcentem? -wzrusza ramionami dziewczyna
- Myślisz, że mój akcent jest uroczy? -charakterystycznie rusza brwiami siatkarz
- Ojj nie łap mnie za słówka -niby urażona wyrywa się z Jego uścisku- Lepiej zajmij się śniadaniem!
- Si, señorita. -Matteo z uśmiechem otwiera lodówkę i zaczyna przygotowywać posiłek.

Matteo zbiera się do wyjścia. Robi się coraz później. Spędzili razem dzień, ale wszystko co dobre szybko się kończy. Chłopak wolnym krokiem zmierza w kierunku drzwi. 
- Czemu Cię właściwie zwolnili? -pyta chcąc przedłużyć swoją wizytę chociaż o kilka minut
- W sumie to nie wiem.
- Wiesz.
- Mówię Ci, że nie... -dziewczyna ucieka wzrokiem
- Oli, mnie nie nabierzesz. Zawsze jak coś kręcisz, tak zabawnie marszczysz nos. -włoski siatkarz posyła Jej swój firmowy uśmiech
- No co mam Ci powiedzieć... Trochę się pokłóciłam z szefem.
- O co poszło tym razem? 
- O to co zawsze. Chciał się ze mną umówić, ale powiedziałam, że nie ma takiej opcji. W końcu dobitnie dał mi do zrozumienia, że albo... No sam wiesz.. Albo wylatuję. Miałam dość tych jego podchodów. Powiedziałam co myślę. I stało się. Kazał mi się więcej w knajpie nie pokazywać.
- Czasami zachowujesz się jak małe dziecko. Nigdy mnie nie słuchałaś... A tyle prosiłem odejdź stamtąd. -kręci głową chłopak- Ile lat już jesteś we Włoszech?
- Jakieś trzy?
- Dokładnie dwa lata, jedenaście miesięcy i dwadzieścia osiem dni, ale kto by to liczył. 
Oliwia patrzy na Niego mocno zaskoczona. Nawet Ona straciła rachubę dawno temu...
- Pamiętasz jak się poznaliśmy? -kontynuuje
- Pamiętam... To było właśnie w tej knajpie. Pracowałam pierwszy wieczór, na próbę. Akurat wtedy musiałeś przyjść z kumplami. Czekaj, co to była za okazja? Aaa już wiem! Spotkanie po latach. Graliście jakiś towarzyski mecz z Twoim byłym klubem.
- Biegałaś miedzy stolikami z tacą w ręku i małym notesikiem. Od razu wiedziałem, że taka dziewczyna nie pasuje do takiego miejsca.
- Musiałam się przecież jakoś utrzymywać, nie? Dopiero co przyjechałam, nie znałam nikogo. Weszłam do pierwszego lepszego miejsca. Akurat potrzebowali kelnerki, więc spróbowałam. Ale nie powiesz, wyrobiłam się od tego czasu. -uśmiecha się
- Taaa, zakładając, że nie wylewasz drinków na przypadkowych ludzi! 
- Ty się nie śmiej, to była Twoja wina! -Oliwia daje Mu sójkę w bok- Zrobiłeś to specjalnie. Założyliście się, pamiętasz? Jak to szło? Kto pierwszy zdobędzie numer kelnerki?
- Pomyśl sobie, co by było, gdyby nie ta akcja. Nie znalibyśmy się... 
- Mogłeś wybrać inny sposób. -zaczyna się śmiać- Wystarczyło się ładnie uśmiechnąć.
- Zwróciłabyś uwagę? -pyta
- Hmm.. Pewnie nie. -mówi roześmiana dziewczyna- Ale powiem Ci, ładnie to sobie wykombinowałeś... Podchodzisz do dziewczyny, która przy barze wyciera kieliszki. Niby składasz zamówienie, ale patrzysz na Nią z miną małego szczeniaka i pytasz wprost czy pomoże Ci wygrać zakład. Sprytnie.
- Przynajmniej zadziałało. -odpowiada dumnie Matteo- Pamiętasz ich miny? Kiedy później podeszłaś do naszego stolika? Nie spodziewałem się, że tak to sobie wymyślisz! Szkoda tylko, że nie przewidziałem straty koszuli...
- No też się sobie dziwiłam wtedy... Zaczęłam się zachowywać jak słodka idiotka. -kręci głową z niedowierzaniem- Udawałam, że plącze mi się język, że na sam Twój widok trzęsą mi się ręce... Twoi kumple byli nieco zdziwieni, że to akurat Ty przypadkiem wpadłeś mi w oko.
- Zżerała ich zazdrość!
- A ja niby z tego roztargnienia stawiając Wasze drinki na stoliku, jeden wylałam na Ciebie. Stałam tam i przepraszająco machałam rzęsami... Nie wiem w sumie czemu się zgodziłam, żeby Ci pomóc.
- Bo mimo wszystko czułaś, że chcesz mnie poznać? -dodaje pewny siebie przystojniak
- Nie myśl tyle, bo Ci się mózg zlasuje. -znowu dostaje od Oliwii sójkę
- Jednak przyznasz, że najlepszy moment był wtedy, jak podeszłaś do nas na koniec z rachunkiem. Podałaś mi niewielki koszyczek, a tam pod kwotą do zapłacenia był Twój numer telefonu. Chłopakom szczęki opadły. Dosłownie!
- Obiecałam, że pomogę Ci wygrać. Cały wieczór subtelnie rozwiewałam nadzieje na wygraną Twoich towarzyszy. I nie powiem, momentami było zabawnie. Nie myślałam, że zadzwonisz następnego dnia...
- I tak to się wszystko zaczęło. -podsumowuje Martino- Pamiętasz, co Ci powtarzałem zawsze?
- Tego się nie da zapomnieć. Trułeś mi tak chyba każdego dnia! Kazałeś mi rzucić pracę w knajpie i przeprowadzić się do Modeny. A Mediolan jest całkiem przyjemny. Tu mi dobrze.
- Dobrze? A ile razy narzekałaś na szefa? Ile razy chciałem dać facetowi w mordę?
- No już się tak nie denerwuj.. -Oliwia podchodzi do Niego i mocno przytula. Wie, że za chwilę będą musieli się rozstać.
- Nigdy nie chciałaś mnie słuchać... Dobrze, że z Modeny jest tu tylko dwie godziny samochodem i mogłem w miarę często przyjeżdżać.
- Tak, sama bym tu zwariowała. Przynajmniej na początku. Nikogo nie znałam...
- Więc czemu nie chciałaś przyjechać do mnie? Nie byłabyś sama.
- Przecież przyjeżdżałam czasami na Twoje mecze. A swoją drogą, wiesz, że to przez Ciebie nawet polubiłam siatkówkę? Nie mówiąc już o nauce włoskiego.
- Nie przeze mnie, tylko dzięki mnie. -posyła Jej uśmiech- I nie zmieniaj tematu.
- Dobrze wiesz dlaczego. Nie chciałam być uzależniona od faceta. Nawet przyjaciela. 
- A co będzie teraz? Za dwa dni wyjeżdżam...
- Będzie tak, jak do tej pory. Będziemy do siebie dzwonić, pisać. Nie będziesz mógł tylko wyskoczyć ze mną do klubu. -Oliwia stara się jakoś rozluźnić atmosferę
- Nie chcę zostawiać Cię tutaj samej.
- Nie będę sama. Przez te trzy lata zdążyłam nawiązać kilka znajomości, pamiętasz? -mówi żartobliwie
- Co z pracą?
- Znajdę coś innego.
- Myślałaś o powrocie na studia?
- Nie. To znaczy tak.. Ale już na pewno nie pójdę na prawo! Tego chciał mój ojciec... Chciał, żebym w przyszłości zajmowała się jego interesami. Sam rozumiesz, że teraz nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
- W takim razie pomyśl, czego sama chcesz od życia. Jak byłaś mała, kim chciałaś zostać?
- Żoną przystojnego Włocha. -odpowiada bez zastanowienia
- To da się zrobić. -Matteo przyciąga Ją do siebie i oboje zaczynają się śmiać
- Przecież powiedziałam, że przystojnego! -Oliwia wyrywa się z Jego objęć i spogląda na zegarek- Martino! Zdajesz sobie sprawę z tego, która jest godzina?!
- Tak Mazur, widzę. Wyganiasz mnie? -robi smutną minę
- Wiesz dobrze, że nie. Jak dla mnie możesz zostać, ale nie chcę, żebyś wracał do siebie po nocy.
Również Matteo czuje, że zbliża się moment rozstania.
Gdyby mógł, spakowałby przyjaciółkę do jednej z walizek, żeby nie mogła protestować po drodze, i zabrał ze sobą.
Włoch w końcu wpada na genialny pomysł. Boi się reakcji dziewczyny, ale mimo wszystko proponuje.
- Jedź ze mną.
- Gdzie?
Nie odpowiada Jej. Patrzy na Nią tymi swoimi oczami.
- O nie... Nie wracam do Polski!
- Kiedyś będziesz musiała wrócić...
- Nie po to wyjeżdżałam.
- Jeszcze zmienisz zdanie. Wierzę w to. Ciao!
Matteo nie lubi pożegnań. Całuje więc przyjaciółkę w policzek i wychodzi z Jej mieszkania.

Kilka dni później Oliwia spotyka na ulicy starszego mężczyznę. W tej chwili wolałaby Go jednak nie oglądać.
- Buongiorno! -wita Ją z uśmiechem.
- Mario Rossi, jak się Pan miewa?
- Piękny słoneczny dzień mamy, nieprawdaż?
- Tak, jak na sierpień przystało. Signore Rossi, co do czynszu...
- Czynszu? -przerywa Jej właściciel- No problema! Rozumiem, każdy ma trudniejszy okres w życiu. Najważniejsze, że mamy sprawę załatwioną.
- Załatwioną?
- Wczoraj popołudniu dostałem potwierdzenie przelewu. Mieszkanie jest opłacone do końca roku.
- Ale.. Kto zlecił przelew?
- Niejaki signore- mężczyzna urywa w połowie- Niestety nie mogę powiedzieć. Scusi! Czas mnie nagli. Miłego dnia!
Spacerując po mediolańskich ulicach Oliwia wie, kto rozwiązał przynajmniej część Jej problemów.
Od razu po powrocie do domu dzwoni do przyjaciela.
- Oli! -odbiera po pierwszym sygnale
- Miałeś tak do mnie nie mówić... Ale niech Ci będzie. Nie musiałeś tego robić.
- Dobrze, już więcej nie powiem Oli. A Oliwka mogę?
- Nie o to mi chodzi. Nie musiałeś płacić za moje mieszkanie. Już na pewno nie w tajemnicy.
- Gdybym chciał Ci zostawić pieniądze, nie przyjęłabyś ich. Sam więc zadzwoniłem do właściciela kamienicy i poprosiłem o podanie niezbędnych danych. Zrobiłem szybki przelew i po problemie.
- Oddam Ci jak tylko zarobię. Chociaż opłaciłeś jakieś cztery miesiące z góry, więc może to potrwać do przyszłego stulecia.
- Przyjedź tu i będziemy kwita.
- Nie.
- Oliwia?
- Hmmm?
- To nie jest odpowiedź, której udziela dwudziestopięcioletnia osoba.
- W takim razie jestem pięcioletnim dzieckiem.
- Wierzę, że jeszcze zmienisz zdanie.
- A ja nie. Dobra, opowiadaj lepiej jak tam jest?
- No wiesz... Nowe miejsce, nowi ludzie. Mieszkam w hotelu.
- W hotelu? Klub Ci nie zapewnił mieszkania?! -denerwuje się Oliwia
- Tak wyszło. Podobno decyzja trenera... -nawet na odległość dziewczyna wyczuwa, że Matteo nie jest z tego powodu zadowolony
- Ale przecież i On jest Włochem o ile dobrze pamiętam? Myślałam, że jakoś pomoże Ci się zaaklimatyzować..
- Widocznie nie jest to Jego priorytetem.
- Może powinieneś z Nim pogadać?
- Nie wiem czy jest sens... Poczekam jeszcze trochę.
- A jak chłopaki z drużyny?
- Wydają się być w porządku. Kapitan trochę nosa zadziera.
- Już nawet wiem, kto Go nieco sprowadzi do pionu. -śmieje się dziewczyna
- Tak? Kto?
- No Ty przecież! Słyszę to w Twoim głosie.
- Może... To dopiero początek a ja już mam dość faceta.
- Silny jesteś, poradzisz sobie.
- Oliwia? -pyta po chwili- Na pewno nie przyjedziesz?
- Nie. -odpowiada krótko
- Nawet dla mnie? Na chwilę?
- Przykro mi...
- Ale to nie jest Kraków.. -przekonuje Ją
- Muszę kończyć. Trzymaj się!
- Ty też. Tylko nie szukaj sobie żadnego innego Włocha! -żartuje siatkarz
- Zobaczę, co da się zrobić. Ciao! -kończy rozmowę

Oliwia siedzi przy kuchennym stole. Zastanawia się, co dalej robić. Matteo wyjechał. Nie może już do Niego zadzwonić i poprosić, żeby przyjechał. Również Ona nie może do Niego pojechać. To znaczy mogłaby. Tylko nie chce. Nie po to uciekała od przeszłości. Z drugiej strony jednak zdaje sobie sprawę z tego, że wracając do kraju nie musiałaby nikogo o tym informować czy wracać do stolicy małopolski. Mogłaby zacząć wszystko od nowa, mając przyjaciela u boku. Ale nie, nie jest jeszcze na to gotowa. Woli być sama w Mediolanie. Chociaż tak na dobrą sprawę wcale nie wie, co Ją tu trzyma.
Może po prostu się boi? Tylko czego? Na to również nie znajduje odpowiedzi...

Pijąc kolejny kieliszek wina przegląda stronę internetową jednej z miejscowych uczelni. Nie wie, co Ją do tego podkusiło. Może pytanie przyjaciela? A może chęć zrobienia czegoś ze swoim życiem?
Mijają kolejne minuty. Oliwia dalej nie wie, co wybrać. I czy w ogóle warto.

W końcu zadaje sobie pytanie:
- No właśnie Oliwia... Czego Ty właściwie chcesz od życia?

W tym momencie, na bocznym pasku strony, pojawia się bardzo kusząca oferta.


~~
Witajcie ponownie!
Obiecywałam rozdział już jakiś czas temu, ale z wielu powodów po prostu nie dałam rady...

Powiem Wam szczerze, że jakoś tak średnio jestem z niego zadowolona. Taka paplanina... Może dlatego, że był pisany w dość stresującym dla mnie czasie..
Od teraz kolejne wpisy będą się pojawiały w sobotę (ewentualnie niedzielę) o czym na pewno poinformuję na Facebooku +osoby, które chcą być informowane :)
Całuję ;*
K.

PS. Z kim się widzę w niedzielę w Łodzi? :)
I drugie pytanie: wiecie coś na temat treningu Naszych siatkarzy na Narodowym?