czwartek, 11 lipca 2013

7. Take a look, I'm right behind

Od rana Matteo znowu jest w kiepskim nastroju. 
Czy to zwiastuje kłopoty?

Oliwia z kolei jest w wyśmienitym humorze. Cieszy się, że spędza z przyjacielem chociaż te kilka dni. Przygotowała na śniadanie ulubione tosty Włocha. 
- Matteo! Śniadanie na stole! 
Odpowiada Jej jedynie cisza.
- Matteo? 
Powoli otwiera drzwi Jego sypialni.
Puste łóżko.
Idealnie złożona pościel.
- No pięknie..
Dobry humor powoli Ją opuszcza. 
Wraca do kuchni, zajmuje miejsce przy stole i czeka.
Cierpliwie czeka..

*

- Widzę trening z rana? -zaczepia ktoś Martino
- Ty tutaj?
- Taki mały wypad z rana. -uśmiecha się cwaniacko
- Kubiak, odpuść sobie. -próbuje Go wyminąć Włoch
- Niby co takiego?
- Myślisz, że nie widziałem jak na Nią wczoraj patrzyłeś?
- Zazdrosny?
- Po prostu daj sobie spokój.
- Pozwól, że ja to ocenię.
- Znam Ją zdecydowanie dłużej niż Ty i wiem swoje.
- Chyba nie znasz jeszcze moich możliwości.
Przez kilka sekund, dla Nich trwających całą wieczność, toczą wojnę spojrzeń.
W oczach każdego z Nich da się zauważyć mieszane uczucia, targające Nimi w tej chwili emocje.
- Wracam do siebie, ale na pewno jeszcze się tu spotkamy. -rzuca Michał i odchodzi

Martino, zdenerwowany jeszcze bardziej niż przed wyjściem z hotelu, biega jeszcze dobre pół godziny. Chce w ten sposób pozbyć się wszystkich negatywnych emocji. Przecież Oliwia nie może wiedzieć, co się właśnie wydarzyło. 

Przyjaźnią się od lat. Już niejednokrotnie przez głowę włoskiego siatkarza przechodziły różne myśli. Z czasem zaczął czuć do dziewczyny coś więcej. Jednak nigdy się nie przyznał. Nigdy, nawet najmniejszym gestem, nie dał Jej poznać, że coś jest na rzeczy.
Zna przecież Jej historię. Wie, jaki ma stosunek do facetów czy związków. Zraziła się. I On to doskonale rozumie. Musi Jej najpierw pokazać, że nie jest taki jak reszta. Jak Marcel. Musi Ją zapewnić, że zawsze może na Niego liczyć, że On Jej nigdy nie zrani. 
Tylko czy to Mu się uda?

Na horyzoncie pojawia się Kubiak.
Jeszcze przed przyjazdem do Jastrzębia Matteo zrobił mały research o swoich nowych kumplach z boiska. Przeczytał wiele artykułów i opinii na temat każdego z Nich. Już wtedy doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak popularny w kraju jest właśnie Michał. Teraz, po kilku treningach, zdążył Go już trochę poznać. 

Również Michał zna swoją wartość. Wie na co Go stać nie tylko na boisku. Zawsze zaczepiany przez tłumy wielbicielek czuje, że pociąga kobiety. I właśnie dlatego nie jest w stanie pojąć, dlaczego przyjaciółka Włocha nie zwraca na Niego uwagi. Przynajmniej nie w takim stopniu, w jakim On to sobie wyobraża. 
Przecież już wtedy pod hotelem coś powinno się między Nimi stać, coś powinno zaiskrzyć. Tak twierdzi Michał. On nigdy nie miał problemów z nawiązywaniem kontaktów z dziewczynami. Podobał im się i zawsze był w stanie zdobyć tę, która Go zainteresowała.
W tym przypadku jest jednak inaczej.
Czy uda Mu się zbliżyć do Oliwii?
W końcu jest Matteo, który wcale nie zamierza Mu tego zadania ułatwiać.
Ale i Michał nie ma zamiaru tak łatwo odpuszczać..

*

- No witam Pana. -Oliwia wystukuje wymyślony przez siebie rytm
- Dzień dobry Bella. -uśmiecha się Włoch
- Dobry? Robię śniadanie, wołam Cię, a tu cisza. Wchodzę do Twojej sypialni. Ciebie nie ma. Wyjaśnisz mi to jakoś?
- Nie zostawiłem kartki? Moja wina. Wybacz. -całuje Ją w policzek
- Kartki? Nie mogłeś mnie po prostu obudzić?
- Tak słodko spałaś. Biegałem. Nic takiego. -puszcza Jej oczko
Oliwia nie jest w stanie długo się Niego gniewać. 
Uśmiecha się i nastawia od nowa wodę na herbatę.
- Siadaj, będziesz jadł zimne tosty. -pokazuje Mu język
Oboje się śmieją i po chwili wspólnie jedzą śniadanie.

- Co mamy na dziś w planach? -pyta Oliwia 
- A na co masz ochotę?
Na Ciebie myśli odruchowo
- Może spacer?
- Codziennie będziemy spacerować? -dziwi się Matteo
- A masz inny pomysł?
- O trzeciej muszę być na treningu.
- Dziś nie jadę. Nie ma opcji. -od razu dodaje
- Nawet nie będę Cię namawiał. -odpowiada spokojnie, co zastanawia dziewczynę
Nie spotkasz się z Nim przynajmniej. Powtarza sobie w myślach Matteo.
Nie wie jeszcze, jak bardzo się myli..

O godzinie 14:30 Matteo wychodzi z hotelu.
- Obiecuję szybko wrócić. -uśmiecha się

Oliwia zamyka zanim drzwi.
Postanawia obejrzeć coś w telewizji, tak dla zabicia czasu.
Po piętnastu minutach skakania po kanałach ma dość. 
Przebiera się w wygodniejsze ciuchy i wychodzi.
Taa, samotny spacer to zawsze dobra opcja!

Jest przed piętnastą. Oliwia chodzi wąskimi uliczkami Żor. Przygląda się ludziom. Niektórzy właśnie kończą pracę i wychodzą z banków czy innych placówek. Wiele młodych par wybrało się na spacer. Dziewczyna stara się jednak nie zwracać na Nich uwagi.
Ktoś zachodzi Jej drogę.
- Nie pojechałaś na trening? -pyta 
- O to samo mogę zapytać Ciebie. -krzyżuje ręce na piersiach
- Mogę się nieco spóźnić.
- W Bartmana się bawisz?
- Nie rozumiem..
- Gwiazdorzysz?
- Uuu widzę, że w tej Italii również o polskiej siatkówce coś wiedzą.
- Jak się ma przyjaciela siatkarza trzeba być na bieżąco. 
Kubiak prostuje się dumnie i przeczesuje włosy.
- No wiesz, znamy się krótko, ale cieszę się, że możemy być przyjaciółmi. -uśmiecha się
- Nie wyobrażaj sobie za dużo. -daje mu ‘sójkę’ w bok
Oliwia nie wie czemu, ale ta Kubiakowa pewność siebie nieco Jej imponuje.
Bo przecież wiemy, że Oliwia lubi pewnych siebie facetów.
- A Ty dokąd? -chwyta Ją za rękę- Już uciekasz?
- Ja nigdy nie uciekam. Po prostu chcę kontynuować spacer. 
- Panie przodem. -kłania się teatralnie Michał

Michał dotrzymuje Jej kroku. 
- Czemu właściwie zgodziłaś się u mnie nocować?
- Bo nie miałam wyjścia. -wzrusza ramionami
- I tylko dlatego? -siatkarz zatrzymuje się i wbija w Nią swoje tęczówki
Dziewczyna tonie w Jego spojrzeniu. On to zauważa. Zresztą, podobno faceci wyczuwają takie rzeczy. Prawda?
Po chwili Oliwia otrząsa się i wraca na ziemię.
- Tylko dlatego. -wyrywa dłoń z Jego uścisku i idzie dalej

Po kolejnych kilku minutach spaceru siadają na ławce.
- Za chwilkę wracam. -rzuca Kubiak i znika gdzieś między drzewami
Oliwia zakłada nogę na nogę i czeka na dalszy rozwój sytuacji.
Tak naprawdę wcale nie powinna z Nim siedzieć. Wie, że coś jest między Nim a Matteo. Chyba za sobą nie przepadają. Powinna trzymać stronę przyjaciela. Ale przecież nie umawiała się z Kubiakiem specjalnie! Spotkała Go przypadkowo, więc nie może mieć teraz wyrzutów sumienia..

- To dla Ciebie. -nachyla się nad Nią Michał
- Skąd wiedziałeś? -odbiera od Niego niewielki bukiet stokrotek
- Zgadywałem. -uśmiecha się- Mogę? -pyta wskazując miejsce na ławce
- Łazisz za mną już tyle czasu i dopiero teraz pytasz o zgodę? -śmieje się Oliwia 
Michał odpowiada uśmiechem i siada obok.
- Jak długo zostajesz?
- Jutro wracam.
- Musisz?
- Kupiłam bilet w obie strony.
- Szkoda..
- Powiesz mi czemu nie pojechałeś na trening? -zmienia temat
- Chciałem się z Tobą spotkać. -mówi pewny siebie
- Muszę już wracać. -dziewczyna zerka na zegarek
W duchu uśmiecha się jednak do siebie.

Kubiak odprowadza Ją pod sam hotel.
- Dziękuję za miłe popołudnie. I stokrotki.. 
- Cała przyjemność po mojej stronie. 
Michał ujmuje dłoń Oliwii i delikatnie ją całuje.
Tego to się nie spodziewała.. No bo czy ktoś w dzisiejszych czasach jeszcze robi takie rzeczy?! A mówią, że to Włosi są romantyczni..
- Zaczekaj. -dogania Ją przy drzwiach budynku
- Tak?
- Może pójdziemy do kina?
- Obawiam się, że to nie jest dobry pomysł. 
- Wiem, że wracasz do Mediolanu, ale to nie musi być dziś czy jutro. Kiedyś. 
Nie czekając na Jej odpowiedź zostawia całusa na Jej policzku i odchodzi. 
Tak, wie, że już Ją do siebie przekonał.

Kiedy Martino wraca z treningu zastaje dziewczynę przed telewizorem.
- Nie mów mi, że cały dzień tak leżysz? -całuje Ją w czubek głowy na powitanie
- No coś Ty! Byłam na spacerze. 
- I jak było? -mówi zaglądając do lodówki- Chcesz so-
Przerywa w połowie.
Na stole zauważa stokrotki. Szybko kojarzy fakty.
Kubiaka nie było na treningu. 
Minęli się tylko na parkingu przed halą.
Trzymał w ręku stokrotkę.
- To od Niego, prawda? -wraca do salonu
- Spotkałam Go przypadkiem.. Nie gniewaj się..
Oliwia odwraca się do Matteo
- Jesteś zły?
- Nie. -wraca do kuchni
Dziewczyna idzie za Nim.
Przytula się do Niego.
- Czemu Wy się tak nie lubicie?
- Kto Ci tak powiedział?
- Nie jestem dzieckiem. Widzę..
Matteo bawi się Jej włosami.
- Po prostu nie lubię faceta.

Po kolacji Matteo znika.
- Będę za kwadrans.
Oliwia w tym czasie postanawia trochę posprzątać. Składa wszystkie brudne naczynia i zaczyna zmywać. Nie trwa to jednak zbyt dlugo.
- Proszę.  
Jej oczom ukazuje się Włoch. W ręku trzyma bukiet tulipanów. Są w różnych kolorach i odcieniach. Od żółtych po czerwone. 
- Są piękne! -Oliwia od razu wstawia kwiaty do wody.- A z jakiej to okazji?
- Bez okazji.
Dziewczyna przygląda się przyjacielowi.
Ten dodaje po chwili:
- Skoro od Niego możesz dostać kwiaty ot tak, po prostu, to ode mnie tym bardziej.


~~
I znowu muszę Was przeprosić za opóźnienia.. Nie wszystko układa się tak, jak sobie zaplanowałam.. 
Na Facebooku zostawiam Wam informacje, żebyście były zawsze na bieżąco ;)
Teraz widzimy się w sobotę!
Całuję ;*
K.



@EDIT: 14.07.2013
Chyba musimy dać sobie trochę czasu. 

Pisanie dwóch historii jednocześnie jest nieco ponad moje siły. A i zauważyłam tendencję spadkową w statystykach.. Być może zawita Was tu więcej przez ten czas?
Nie miejcie mi za złe tej przerwy. Tak będzie najlepiej dla wszystkich. 
Jak zauważyłyście zdarzało się, że wpisy pojawiały się bardzo rzadko, zawsze coś się nie składało po drodze. Nie chcę pisać tutaj byle jak czy byle szybciej. Chcę dopracować każdy szczegół tej historii i poświęcić jej odpowiednio dużo czasu, uwagi.
Postanowiłam więc dokończyć pierwszą historię i dopiero wrócić tutaj.
Mam nadzieję, że zrozumiecie i mimo wszystko zostaniecie ze mną.
Całuję ;*
Do zobaczenia!
K.

wtorek, 9 lipca 2013

6. Forget love, I'd rather fall in chocolate

- Czemu mi nic nie powiedziałaś? -Matteo stawia przed Nią talerz z kanapkami
- Bo nie byłoby niespodzianki. -uśmiecha się Oliwia
- Przyjechałbym po Ciebie..
- Wiem, ale dałam sobie radę.
- Jak zwykle. Tylko czemu przywiózł Cię kurier? -patrzy na dziewczynę pytająco
- Wczoraj już nie było autobusu z Jastrzębia. -wzrusza ramionami i dalej konsumuje przygotowane przez Włocha śniadanie
- Wczoraj?! Jesteś w Polsce od wczoraj?! Jeden telefon i byłbym gdzie trzeba..
- Mówiłam już, nie byłoby niespodzianki.
- Dobrze, że są jeszcze hotele i nie spałaś na dworcu.
- A kto powiedział, że spałam w hotelu? -pyta Oliwia zadziornie- Jakiś facet mnie przygarnął. W sumie chciał chyba zrekompensować się za ten wypadek.
- Słucham?!
- Spokojnie.. -uspokaja przyjaciela od razu- Po prostu jak usłyszałam ile życzą sobie za jedną noc, zrezygnowałam. Pod hotelem wpadł na mnie jakiś ktoś, źle się poczułam, więc zabrał mnie do siebie.
- I rano wyszłaś pewnie bez słowa?
- Zostawiłam karteczkę. A Ty skąd wiesz?
- Oli, znam Cię już trochę. -puszcza Jej oczko

Mimo wcześniejszych wątpliwości, Oliwia cieszy się, że przyjechała. Stęskniła się za przyjacielem. Co jakiś czas spogląda na włoskiego gracza, który ciągle dopytuje czy niczego Jej nie trzeba, czy nie jest głodna, czy nie chciałaby się położyć i odpocząć.
- Nie Matteo, jest w porządku. -spokojnie odpowiada na potok Jego pytań
- Przyjechałaś na stałe, prawda? -w końcu zadaje to istotne pytanie
- Chyba żartujesz. No way.
- Ale Oliii..
- Będę tu tylko kilka dni, więc nie zadawaj zbędnych pytań. Lepiej powiedz, co dziś robimy. -umiejętnie zmienia temat
- Dopiero o 15 mam trening.
- To ja się ogarnę, wezmę szybki prysznic i pokażesz mi to swoje nowe miasto. -decyduje za Niego.
Uśmiecha się, wstaje od stołu i podchodzi do Włocha. Kładzie Mu rękę na ramieniu i całuje w policzek. Kiedy zaczyna iść w stronę łazienki czuje Jego dotyk na swoim nadgarstku.
- Bardzo się cieszę, że tu jesteś.
Martino przyciąga dziewczynę do siebie i zamyka w szczelnym uścisku.
Jakby się bał, że zaraz zniknie..

Czas mija im szybko.
Dla Matteo zdecydowanie za szybko..

O godzinie czternastej są gotowi do wyjścia.
- Dopiero co wróciliśmy ze spaceru po okolicy, a Ty już chcesz wychodzić? -pyta Oliwia nalewając sobie sok
- Tak, mam trening.
- To miłego popołudnia. -rozsiada się wygodnie na kanapie
- O nie, nie, nie Bella. Jedziesz ze mną. -oznajmia Jej
- Ja? Na Twój trening? Dobre żarty.
- Na mecze przychodziłaś. -opiera się o kanapę, tuż nad głową dziewczyny
Mimowolnie Oliwia zaciąga się zapachem Jego nieziemskich perfum.
- Mecze to inna sprawa.
- I tu gramy, i tu. -przeszywa Ją wzrokiem Matteo
- Tu mi dobrze. -przeciąga się
- Oli proszę.. -ścisza głos
- Sama nie wiem.. To Twój nowy klub, nowy trener, nowi kumple.. A jak będą mieli coś przeciwko? Nie chcę Ci niczego popsuć na starcie.
- Oni się już tym zajęli. -wzrusza ramionami
- Matt, co masz na myśli? -Oliwia podnosi się i siada prosto, wbijając w Niego wzrok
- Nieważne. Chodź bo się spóźnimy.
Chwilę później Włoch przerzuca sobie Oliwię przez ramię. Z szafki zgarnia klucze i zamyka za Nimi drzwi pokoju.

Idąc hotelowym korytarzem, Oliwia czuje na sobie spojrzenia innych. Niektórzy patrzą na dwójkę z dezaprobatą. Niektórzy z uśmiechem kiwają głowami. Kilka młodych dziewczyn wzrokiem goni za przystojnym Włochem.
- Trzeba było mnie postawić wcześniej, a nie dopiero przy wyjściu. Co pomyślą Twoi sąsiedzi? -bierze przyjaciela pod rękę
- A od kiedy to Pannę Mazur obchodzi opinia innych? -przygląda się Jej badawczo
- Nie obchodzi. Martwię się o Ciebie. -teraz to Ona patrzy na Niego uważnie
- Musimy jechać. -przerywa, niepotrzebną w Jego mniemaniu rozmowę, i otwiera przed dziewczyną drzwi do swojej Alfy Romeo 159.

Po półgodzinnej jeździe są na miejscu.
Matteo parkuje przed halą jastrzębskiego klubu.
Z daleka macha Mu kilku kolegów z boiska.
- Chyba Cię lubią. -uśmiecha się Oliwia
- Albo mój samochód.. -mówi jakby do siebie

- Może ja jednak posiedzę sobie tu, na korytarzu, co? -prosi Oliwia przed samym wejściem na salę
- You wish. -chłopak bierze Ją za rękę i prowadzi na trybuny- Poza tym, dziś jest trening otwarty. Nie będziesz sama. -wskazuje Jej rzeszę rozchichotanych dziewczynek
Oliwia zajmuje miejsce w ostatnim rzędzie. Z daleka obserwuje piszczące fanki Jastrzębian. Chyba każda z nich ma na sobie klubową koszulkę z numerem swojego idola. Zaopatrzyły się też w aparaty fotograficzne, całe notatniki, długopisy, mazaki..
- Przecież to tylko trening.. -kręci głową Oliwia
Upływają kolejne minuty.
W końcu pojawiają się ci, na których małolaty tak czekają.
Trybuny oszalały. Kibice machają szalikami, wykrzykują imiona poszczególnych graczy.
Szał ciał normalnie.
We Włoszech Oliwia się z czymś takim nie spotykała. To znaczy, chodząc czasami na mecze zauważała kibiców w klubowych barwach, z trąbkami. Jednak byli oni o niebo spokojniejsi. Oczywiście kibice, zwłaszcza tej piękniejszej płci, ustawiali się w długich kolejkach po autografy czy zdjęcia, ale średnia wieku była nieco wyższa. Widać, co kraj to obyczaj.
Biorąc pod uwagę, że to był tylko trening, Oliwia boi się myśleć, co dzieje się podczas meczów.
- To się chyba nazywa fenomen siatkówki. -mówiła pod nosem
Oliwia schodzi kilka rzędów niżej i poprosi kobietę, która w Jej opinii pełni rolę opiekuna jednej z dziewczynek, o kartkę i coś do pisania.
Siada ponownie na swoim miejscu. Rozgląda się po boisku. Dostrzega Matteo. On, jako nowy nabytek zespołu, najbardziej fascynuje piszczące fanki. Młody, przystojny, dobrze zbudowany, w dodatku Włoch! Czego chcieć więcej?
Dziewczyna dla zabicia czasu zaczyna mazać po kartce. Jej ruchy są szybkie, ale dokładne. W sumie nie wie, po co to robi, ale sprawia Jej to wielką frajdę.

Po skończonym treningu, który notabene trwał dobre dwie godziny, siatkarze proszeni są do pamiątkowych zdjęć. Jedni chętniej, inni nieco mniej, ale każdy uśmiecha się w stronę obiektywów czy podpisuje plakaty, zdjęcia, szaliki, koszulki.. Oliwia ma wrażenie, że ciągnie się to wszystko w nieskończoność.
Widząc, że tłum powoli daje zawodnikom żyć, powoli schodzi na dół.
Kiedy stoi oparta o jedną z barierek podchodzi do Niej jeden z siatkarzy:
- Gdzie się podpisać? -mówi automatycznie- Czekaj! Znam Cię! -krzyczy prawie na cały głos
- Nie, chyba nie.. Jestem tu pierwszy raz. -nawet na Niego nie patrzy
- Wiem! -uderza się facet w czoło- Noc. Hotel. Zderzyliśmy się. Nocowałaś u mnie. -mówi na jednym wydechu
Oliwia podnosi wzrok. Uważnie przygląda się zmęczonemu po treningu siatkarzowi.
- Aaa.. -zaczyna obojętnie- To Ty, nocny maratończyk. -sili się na uśmiech
- Michał. -wyciąga rękę
- Oliwia.
- Nie mówiłaś, że jesteś naszą fanką. -uśmiecha się zawadiacko
- Z tego, co pamiętam to w ogóle niewiele mówiłam.
- No właśnie. I wyszłaś bez słowa. Martwiłem się rano.
- Nie tak bez słowa. Zostawiłam karteczkę.
Zapada niezręczna cisza.
- Jak ręka? -próbuje ciągnąć rozmowę Michał
- Został siniak. Przepraszam, muszę lecieć. -rzuca niedbale i odchodzi w stronę włoskiego przyjmującego
Michał odprowadza Ją wzrokiem, z niedowierzaniem patrząc, jak czule wita się z Jego nowym znajomym.

- Bella! -tuli Ją przyjaźnie- Nie wynudziłaś się?
- Znalazłam sobie zajęcie.
- Znasz Michała? -wskazuje na barierki, o które opiera się siatkarz
- Przenocował mnie. -wzrusza ramionami dziewczyna
- Że co?! To On?
- Hej, Matt, spokojnie. Przecież to nic takiego. -zaczyna głaskać Go po ramieniu
- Kretyn ze mnie! Nie skojarzyłem tego..
- Czego?
Matteo milczy.
- Czego? -powtarza Oliwia
- Przed treningiem, wszedłem do szatni. Akurat Michał opowiadał coś reszcie. Mówił, że jak biegał spotkała Go przygoda życia. Że poznał dziewczynę, przyleciała z Mediolanu. Że ma coś w sobie. Że.. A zresztą! Skąd ja mogłem wiedzieć, że mówi o Tobie?! Mało to dziewczyn z Mediolanu może sobie przyjechać?!
- Ale nie rozumiem, co Cię tak złości..
- Nic. Nieważne. Wracamy do hotelu? -bierze głęboki oddech
- Tak..
Matteo zgarnia swoją torbę i wychodzi z sali. Tuż za Nim idzie Oliwia, która posyła pytające spojrzenie Michałowi.
Zastanawia się, dlaczego Martino tak się uniósł.
Nie odwraca się więcej, ale doskonale wie, że jastrzębski zawodnik wodzi za Nią swoimi oczami.

Wieczorem wspólnie przyrządzają kolację. Matteo trochę się uspokoił od popołudnia. Nie jest już taki nerwowy. Oliwia nie chce Go prowokować, więc nie wraca do tematu Michała. Mimo, że wciąż zastanawia Ją reakcja przyjaciela..
- Podasz mi pomidory? Są na tamtej szafce. -wyrywa Ją z rozmyślań Jego głos
- Pewnie. -uśmiecha się
- Jesteś szczęśliwa? -pyta prosto z mostu
- A nie wyglądam? -uśmiecha się jeszcze szerzej
- W życiu. We Włoszech.
- Ok.. Czyli idziemy w tę stronę rozmowy.. Tak, wydaje mi się, że tak. Jestem szczęśliwa.
- I nie chciałabyś niczego zmienić?
- Matteo, do czego pijesz?
- Nie brakuje Ci niczego?
- Matteo.. -przeciąga ostatnią samogłoskę
- Nie brakuje Ci faceta? -pyta niepewnie Włoch
- Mam Ciebie. -bez zastanowienia Oliwia wspina się na palce i składa całusa na Jego policzku
- Chodzi mi o związek. Nie chciałabyś w końcu z kimś być?
- Żartujesz? Mam dość związków w tym życiu. Dobrze wiesz.
- Ale każdy chyba potrzebuje tej drugiej osoby.. Wspólnych poranków przy kawie, seriali czy glupich komedii na dobranoc, dzielenia z kimś codzienności.. -zatraca się w marzeniach
- Zapomnij. Wolę czekoladę. -dziewczyna sięga do szafki obok i wyjmuje z niej słodki przysmak.
Zrezygnowany Martino odpuszcza dalszą rozmowę.
Wzrusza tylko ramionami w geście kapitulacji.
Wkłada naczynie do rozgrzanego piekarnika.
- Zapiekanka będzie gotowa za pół godziny.



~~
Wróciłam po dłuższej przerwie i obiecuję więcej tak Was nie zaniedbać!
Obiecany, zaległy, kolejny wpis pojawi się jutro, tj. we wtorek.

Jak Wam mijają wakacje? Jakieś plany?
Całuję ;*
K.


poniedziałek, 24 czerwca 2013

5. Staring at your window with a suitcase in my hand

Zupełnie obce miasto. Dookoła nieznajomi. Wydaje Jej się, że ściąga niepotrzebną uwagę. Może to Jej opalone, zgrabne ciało? Mężczyźni zawsze się za Nią oglądali. Przestała zwracać na to uwagę. Może to przez Jej roztargnienie? Nerwowo rozgląda się dookoła. Ale co ma ze sobą zrobić? Nie zaplanowała tego do końca. Nie przemyślała, co zrobi po wylądowaniu. Po kilku minutach konsternacji bierze się w garść. Ciągnąc za sobą walizkę wychodzi na zewnątrz. Po drodze wpadają na Nią zabiegani ludzie. Klną pod nosem. Każdy martwi się tylko o siebie, to daje się wyczuć. Zupełnie inaczej niż w Mediolanie.. 
Robi się coraz później. Oliwia podchodzi do jednego z taksówkarzy i pyta o najbliższy dworzec autobusowy.
- A gdzie Panienka chce jechać o tej porze? -pyta starszy mężczyzna
- Zna Pan miejscowość Żory?
- Oczywiście! To prawie jak siatkarskie miasto. Można tam spotkać zawodników klubu z Jastrzębia.
- Lubi Pan siatkówkę? -zagaduje
- Mój wnuczek trochę gra w szkolnej drużynie. Kibicujemy Jastrzębskiemu. -odpowiada dumnie
- Ja dopiero zaczynam. -uśmiecha się Oliwia
- Panienko... -po chwili mówi zmartwiony- O tej porze nie dojedzie Panienka do Żor. Tylko do Jastrzębia.
- Żory są przecież bliżej.. Nie rozumiem..
- Wieczorem kursuje już tylko jeden PKS. Chyba, że przenocuje Panienka tu w Katowicach i pojedzie rano.
- Nie mogę.. -a raczej mnie nie stać na hotel.. przypomina sobie w duchu- Pojadę do tego Jastrzębia i coś wymyślę.
- W takim razie zapraszam, zawiozę Panienkę na dworzec. -uśmiecha się mężczyzna i pakuje walizkę do bagażnika.

Mężczyzna zatrzymuje się na dużym parkingu. 
- Dziękuję bardzo. -uśmiecha się Oliwia- Ile się należy? -pyta zaglądając do portfela i uśmiech znika z Jej twarzy
Taksówkarz zauważa to w lusterku. Odwraca się do Niej.
- Proszę spokojnie jechać do Jastrzębia.
- Ale..
- Widzę, że coś Panienkę trapi. Ja o te kilkanaście złotych nie zbiednieję. A przecież bilet Panienka do Jastrzębia musi kupić. 
- Dziękuję! Bardzo Panu dziękuję! 
Kierowca pomaga Jej z walizką i wskazuje, jak dojść do kas.

Pół godziny później Oliwia siedzi już w ostatnim tego dnia autobusie relacji Katowice-Jastrzębie Zdrój. Żałuje tylko, że omija on Żory.
  Widocznie tak musiało być.

Mogła uprzedzić Matteo o swoim przyjeździe. Odebrałby Ją z lotniska. Od razu pojechaliby do Niego. Nie martwiłaby się, co teraz ze sobą zrobi w obcym mieście. Ale wtedy nie byłoby niespodzianki.
- Poradzę sobie. -powtarza sobie
Nawet nie wie kiedy, zasypia, z głową opartą o szybę.

Z krainy Morfeusza wyrywa Ją głos jakiejś kobiety.
- Dojechaliśmy. 
- Już? -lekko się przeciąga
- Spałaś całą drogę kochana. -głaszcze Ją po ramieniu
Oliwia żegna się z pasażerką. Z luku bagażowego wyciąga swoją walizkę.
- Dokąd teraz.. -pyta sama siebie.
Obserwuje innych. Ktoś się z kimś wita. Ktoś po kogoś przyjechał. Ktoś dzwoni po taksówkę.
Patrzy na zegarek. Prawie dwudziesta druga. Bierze głęboki oddech i zaczyna iść przed siebie.

Po kilkunastu minutach ciągnięcia za sobą bagażu zauważa hotel. Z zewnątrz wygląda zachęcająco. Tak, masz rację, pewnie jest i drogi. 
Mija Ją jakaś młoda para.
- Przepraszam, -zagaduje Oliwia- czy w okolicy jest jeszcze jakiś hotel?
- Z drugiej strony miasta. -po chwili zastanowienia mówi chłopak
Dziękuje i wchodzi do środka.
Uśmiechem wita Ją recepcjonistka.
- Dobry wieczór. Witamy w naszym hotelu. Czym mogę służyć?
- Najpierw chciałabym zapytać.. Ile kosztuje wynajęcie pokoju?
- Na jak długo?
- Na jedną noc.
- 190 złotych. -sprawdza w cenniku
- Ile?! -wyrywa się Oliwii
Pracownica hotelu patrzy na Nią zdezorientowana.
- Dziękuję. -odpowiada zrezygnowana i wychodzi z budynku.
Wchodząc na chodnik odwraca się raz jeszcze i patrzy na zapalone światła w hotelowych oknach.
- Chcę do domu.. -mówi niczym małe dziecko.
Naprawdę zaczyna żałować, że nie zaplanowała tej podróży. Na ławce w parku spać nie zamierza. Zmęczenie jednak powoli bierze górę. Z każdym krokiem coraz bardziej zaczyna panikować. Może zadzwonić po Matteo? Nie.. To miała być niespodzianka. Może zamówić taksówkę, pojechać do tych Żor i poprosić przyjaciela, by uregulował rachunek? Nie.. To też odpada. Ostatnie polskie oszczędności wydała na autobus. Za ostatnią wypłatę, którą odebrała dość dawno temu swoją drogą, kupiła bilet do Polski. O hotelu może zapomnieć. Miała być silna. I samodzielna. Mówiła, że da sobie radę. Nie może teraz pokazać, że jednak potrzebuje pomocy. Nie może.. Nie..
- Uważaj jak chodzisz! -słyszy czyjś głos i czuje, jak ląduje na twardych chodnikowych płytach.
Próbuje się podeprzeć i podnieść, ale w tym momencie niesamowity ból przeszywa rękę.
- Nic Ci nie jest? -widząc zaciśnięte oczy dziewczyny, chłopak klęka przy Niej.- Coś Cię boli? -pyta zmartwiony
- Sam uważaj jak chodzisz! -jęczy
- Ja nie chodzę, biegam. -wyjaśnia, jak gdyby to miało coś zmienić
- Tym bardziej! 
Oliwia ma już wszystkiego serdecznie dosyć. Nie dość, że będzie skazana na noc w ciemnym parku, to jeszcze to.. Czuje łzy powoli spływające po policzkach. Szybko ociera je rękawem.
- Pokaż. 
Nie czekając na Jej odpowiedź chłopak ogląda rękę poszkodowanej.
- Mocno stłuczona, ale wyjdziesz z tego. -próbuje się uśmiechać
Nocny maratończyk wstaje z miejsca i wyciąga swoją rękę. Oliwii, z Jego pomocą, udaje się podnieść.
W chwili, gdy myśli, że jest ok, traci równowagę.
Chłopak łapie Ją w pasie dosłownie w ostatnim momencie, ratując od kolejnego upadku.
- Zabieram Cię na pogotowie. Czekaj, zamówię taksówkę.- decyduje szukając telefonu.
- Nie! Żadnego pogotowia nie będzie! -protestuje dziewczyna
- To może być coś poważnego. Mocno się uderzyłaś, jeszcze zemdlejesz..
- Dam sobie radę. -wyrywa się z Jego objęć
- Ale-
- Najlepiej zostaw mnie w spokoju. To wszystko Twoja wina!
- To Ty szłaś odwrócona. Zresztą nieważne. I tak Cię samej nie zostawię. 
Bez chwili namysłu Oliwia mówi:
- Zatrzymałam się tutaj, w tym hotelu. Także dzięki za chęci, ale obejdzie się. Cześć.
Chwyta walizkę i wolnym krokiem wraca pod hotel. Odwraca się, ale sprawcy wypadku już nie ma.
Oliwia wzdycha i siada na swoim bagażu. Ukrywa twarz w dłoniach.
Po kilku chwilach słyszy kroki. Niepewnie podnosi wzrok.
- To znowu Ty? -pyta zdziwiona
- Wiedziałem, że hotel to ściema. -chłopak próbuje zachować obojętny ton głosu
- Jakiś problem? -dziewczyna krzyżuje ręce na piersiach- Nie znam Cię. Potrącasz mnie na chodniku. Nie mam obowiązku spowiadać Ci się z tego, gdzie mieszkam.
- No na pewno nie tutaj.
Chłopak podchodzi do walizki i z jej plastikowego uchwytu zrywa niewielką karteczkę.
- To chyba z lotniska. -przygląda się jej- Przyleciałaś z Mediolanu do Katowic. -zauważa
- I?
- I nie masz się gdzie zatrzymać.
- Mam.
- Czyżby? To czemu nie zostałaś w Katowicach tylko po nocy przyjeżdżałaś tu i siedzisz na walizce pod hotelem?
- Daj mi spokój. -Oliwia wstaje. Odrobinę za szybko..
- Nie ma mowy. -chłopak bierze Ją pod rękę- Nie zostawię Cię tutaj samej.

Oliwia nie wie, dlaczego idzie z nieznajomym.
Może jest Jej już wszystko jedno?
Może chce, by ten dzień skończył się jak najszybciej?
Może faktycznie z Jej stanem zdrowia nie jest najlepiej?
A może to On? W sumie ma coś w sobie..
Odpowiedzi na te pytania szuka kilka minut później, wchodząc do przestronnego mieszkania.

- Rozgość się. -mówi chłopak
- Właściwie.. -zaczyna niepewnie
- Tak?
- Dziwnie się czuję. -przyznaje Oliwia
Dosłownie sekundę po tym gospodarz materializuje się przy Niej.
- Coś Cię boli? Kręci Ci się w głowie? Chodź, połóż się na chwilę na kanapie. -prowadzi Ją do salonu
- To nie dlatego. Nie znamy się. Przypadkowo na siebie wpadliśmy. A Ty zaprosiłeś mnie do swojego mieszkania. Proponujesz nocleg..
- No chyba nie jesteś seryjnym mordercą? -żartuje
- Nie. -mimowolnie uśmiecha się Oliwia- Ale czasami zmieniam się w wampira.
- Mam nadzieję, że nie dziś. A jeśli już, to miło będzie wiedzieć, że taka piękna wampirzyca wybrała mnie na swoją ofiarę. -mówiąc to chłopak czerwieni się.
Nie chciał mówić, że nowa znajoma jest piękna. To znaczy jest. I On to dostrzegł. Wolał jednak tego nie okazywać.
Również Oliwię oblewa delikatny rumieniec.
- Mimo tego ryzyka, zostajesz tutaj. Będę spokojniejszy. Nie chcesz lekarzy, to chociaż mnie pozwól się Tobą zaopiekować. -dodaje
Dziewczyna kiwa tylko głową dając znak, że się zgadza. Czuje się coraz bardziej zmęczona. Układa się wygodnie na kanapie. W tym czasie chłopak pędzi do kuchni i robi dla Nich herbatę.
Kiedy wraca do pokoju z dwoma kubkami gotowego napoju, zastaje swojego gościa pogrążonego w krainie błogiego snu. Odstawia kubki na stolik i bierze dziewczynę na ręce. Powoli, by nie zrobić Jej dodatkowej krzywdy, zanosi Ją do swojej sypialni i kładzie na wielkim łóżku. Poprawia jeszcze poduszkę i  kocem przykrywa drobną, w porównaniu do Niego, osóbkę. Przez moment patrzy jak śpi. Odgarnia kosmyk włosów z Jej twarzy.
- Co w Tobie takiego jest.. -szepcze do siebie

Następnego ranka Oliwia budzi się z bólem głowy. Otwiera oczy. Uświadamia sobie, że nie jest to Jej własne mieszkanie.
- Matteo?
Przypomina sobie jednak, że to nie jest mieszkanie przyjaciela. On jeszcze nie wie, że przyleciała.
Nagle wystraszona zagląda pod koc. Z ulgą zauważa, że ma na sobie ubrania z poprzedniego dnia.
Powoli wstaje i przy łóżku znajduje swoją walizkę. Bierze kosmetyczkę i czystą, letnią sukienkę. Na palcach wychodzi z pokoju i wchodzi do łazienki obok. Zachowując się najciszej jak tylko potrafi, po kilku minutach jest już gotowa.
Rozgląda się po mieszkaniu. Zauważa gospodarza śpiącego na kanapie. Wygląda to dość zabawnie: On, nawet z podkulonymi nogami, nie mieści się na niej. Oliwia uśmiecha się na ten widok.
- Pomijając to zderzenie przed hotelem, całkiem fajny facet. -mówi do siebie

Na kuchennym stole zostawia karteczkę:
Dziękuję za nocleg!

Znowu bez planu, Oliwia chodzi po jastrzębskich ulicach. Postanawia jednak wrócić do punktu wyjścia.
Idąc w stronę dworca, mija hotel. Uśmiecha się na wspomnienie minionego wieczoru, chociaż nie wie właściwie dlaczego.
Z budynku wychodzi mężczyzna, kurier, rozmawia właśnie przez telefon.
- Tak szefie, jadę teraz. To nie jest daleko. Paczka będzie na czas. Za pół godziny jestem w Żorach.
Widząc, jak chowa telefon i ma zamiar wsiąść do auta, Oliwia podchodzi bliżej.
- Przepraszam, jedzie Pan do Żor?
- Zgadza się.
- Czy mogłabym się zabrać?
- Zapraszam. -uśmiecha się mężczyzna.

Kurier odwozi dziewczynę pod wskazany adres.
- Bardzo dziękuję!
- Cała przyjemność po mojej stronie. -uśmiecha się i wyciąga Jej walizkę.

Oliwia wyciąga telefon i wpisuje kilka cyferek.
- Haaaalo? -słyszy po drugiej stronie zaspany głos
- Matteo! Zaraz południe! Wstawaj, szkoda dnia! -śmieje się
- Jakie południe.. Czekaj, już sprawdzam.. Ej! Jeszcze nie ma dziewiątej a dziś mam trening popołudniu. Mogłem jeszcze spać...
- Ale to ważne..
- Oli.. Nie mów do mnie z rana.. -prosi Włoch
- To naprawdę ważne.
- Masz pięć sekund.
- Bo widzisz.. -nie wie jak zacząć
- Pięć..
- Jestem. -mówi wprost
- Cztery..
- Słyszysz, co mówię?
- Trzy..
- Fajna okolica. Jakaś zabytkowa ulica. Dużo zieleni. Piekarnia. Dobrze tu masz. -zaczyna się śmiać
- Dwa.. Czekaj! Co Ty do mnie mówisz?! -słyszy jak o malo co nie spada z łóżka
- Wyjrzyj przez okno geniuszu.
Martino pojawia się w oknie.
- Bella! -wita Ją radosnym okrzykiem
- Ciiiszej! Obudzisz wszystkich dookoła! -uśmiecha się na widok przyjaciela
- A co! Niech wiedzą, że to najszczęśliwszy dzień dla mnie! W końcu jesteś!
Po tych słowach znika, by chwilę później porwać dziewczynę w ramiona.


~~
Przepraszam za ten poślizg! Wpis miał pojawić się w sobotę, ale cały weekend pracowałam i nie dałam rady. 
[W tym miejscu nie napiszę nic więcej.. Tak mi smutno, że przegraliśmy.. Wierzę, że jednak pokażemy na co Nas stać!]
Całuję ;*
K.

sobota, 15 czerwca 2013

4. Making decisions doesn't have to be so hard

Kolejne dni wyglądają podobnie. Oliwia nie ma już pracy. Trochę dziwnie się z tym czuje. Zawsze było to jakieś zajęcie. Wychodziła z domu. Na nadmiar nudy nie mogła narzekać. Chociaż w sumie jest jedna dobra rzecz w tym wszystkim. Teraz może poświęcić czas samej sobie. Wcześniej jakoś nie było okazji. Ze znajomymi widywała się tylko w knajpie, gdzie pracowała, często na dwie zmiany. Na imprezy od jakiegoś czasu chodziła tylko w towarzystwie Matteo. A teraz jest sama..
Nie może wskoczyć w samochód i pojechać do Modeny.
Nie może liczyć na niezapowiedziane wizyty przystojnego Włocha.
Nie może..

Jest piękny słoneczny dzień. Zbliża się koniec wakacji, ale turystów jakby coraz więcej w Mediolanie. Oliwia siedzi w jednej z kawiarenek. Czyta lokalną gazetę. Obok ogromnego okna zauważa na zewnątrz grupę młodych ludzi. Są uśmiechnięci. Pewnie kolejni turyści myślisz. I masz rację. Po długiej dyskusji wchodzą do środka i zajmują stolik w rogu. Oliwia czuje na sobie czyjeś spojrzenie. Odwraca się dyskretnie i posyła jeden ze swoich firmowych uśmiechów. Po chwili dalej pogrąża się w czytanym moment temu artykule. Tak, teraz chłopak już wie, że to Ona. Bez wahania zrywa się z miejsca i przysiada do Niej.
- Wiedziałem, że znam skądś tę piękną twarz. -mówi z idealnym akcentem
Oliwia już gdzieś słyszała ten głos. Jednak nie okazuje swojego zainteresowania rozmówcą. Nie podnosi wzroku znad pisma. Milczy.
- Kurcze.. Nie pamiętasz mnie? -pyta zawiedziony
Dziewczyna kręci tylko głową.
- Gram w siatkówkę. Poznaliśmy się jakiś rok temu. Byłem tu z Martino. Znamy się z Modeny. Matteo Martino. Chyba się przyjaźnicie?
- Owszem. -odpowiada w końcu
- Naprawdę mnie nie pamiętasz? Zwiedzaliśmy we trójkę miasto nocą, balowaliśmy. Czasem tu obaj przyjeżdżaliśmy do Ciebie.
Oliwia odkłada gazetę i przygląda się chłopakowi. Po kilku sekundach nie może jednak wytrzymać i wybucha śmiechem.
- Ale dałeś się wkręcić! -mówi- Cześć Matt! Cudownie Cię widzieć. -uśmiecha się
- Oliwia, ale mnie wystraszyłaś! Na serio myślałem, że mnie nie pamiętasz...
- Takich imprez jak Nasze się nie zapomina! -przybijają piątkę- Ale co Ty tu właściwie robisz? Matteo wspominał, że i Ty zmieniasz klub, tak?
- Tak, przenoszę się do Rosji. Potrzebuję zmian... -bierze głęboki oddech
- Taa.. Ja też..
- Nie masz humoru? Coś się stało?
- Życie Matthew, życie. -wzrusza ramionami- Nigdy mnie nie rozpieszczało, przyzwyczaiłam się.
- Matteo już w Polsce? Dlatego siedzisz tu sama?
- Tak, jest w Jastrzębiu. A ja zamiast szukać pracy siedzę tutaj i wydaję ostatnie centy na najlepszą kawę w mieście.
- Zwolnili Cię?
- W sumie sama się trochę zwolniłam. Nie wytrzymałam i wygarnęłam szefowi.
- Cała Oliwia. Zawsze robi i mówi, co myśli. Bez zastanowienia. -żartuje Amerykanin
- Ale nie powiedziałeś mi jeszcze, co tutaj robisz. -wtrąca
- Jestem z przyjaciółmi. Takie krótkie wakacje.
- Też siatkarze?
- Nie, to kumple jeszcze z liceum. Może dołączysz do nasz? -proponuje- Wpadliśmy coś szybko zjeść i dalej zwiedzamy miasto. Przyda się przewodnik. -uśmiecha się do niej zalotnie
- Chyba wrócę do domu, muszę przemyśleć kilka spraw. Przepraszam.
- Szykują się zmiany? -zauważa Anderson
- Skąd wiesz?
- Może nie znam Cię tak jak Matteo, ale widzę to i owo.
- I co na przykład widzisz, Sherlocku?
- Przyzwyczaiłaś się do Niego. Wiedziałaś, że zadzwonisz i On w ciągu niecałych dwóch godzin tu będzie. Nie znam szczegółów, ale wiem, że miałaś jakieś problemy sercowe. Dlatego dobrze się czułaś mając faceta przy sobie, przyjaciela. A teraz On wyjechał. Nie możesz znaleźć sobie miejsca. Snujesz się bez większego celu po mieście.
- No brawo, wymyśliłeś to wszystko po zaledwie pięciu minutach rozmowy?
- Powiedzmy. -prostuje się dumnie
- Fajnie było Cię spotkać. -Oliwia kładzie drobne na stoliku
- Ale będziesz się zbierać, tak?
- Gdybym wiedział, że nadal tu mieszkasz, wcześniej bym się odezwał.
- To nie wiedziałeś? -pyta zdziwiona.
Przecież od kilku lat już mieszka w Mediolanie i nigdy na głos nie wspominała o możliwości wyjazdu.
- To było raczej oczywiste, że wrócisz do Polski.
- Nie planowałam tego.
- Matteo nie namawiał?
- Wręcz przeciwnie...
- To co stoi na przeszkodzie?
- Po coś w końcu odcinałam się od przeszłości.
- Ale mieszkałaś w Krakowie o ile dobrze pamiętam.
- Zgadza się.
- Więc w czym problem? Kraków a Jastrzębie to dwa całkiem różne miejsca.
- Tylko-
- Nie ma „tylko”, nie ma „ale”. Albo czegoś chcesz, albo nie. Powiedz szczerze, podoba Ci się życie tutaj?
- Chyba tak.
- A to, że jesteś tu sama? Bez przyjaciół, rodziny?
- Rodziny i tak nie mam. -wzrusza ramionami
- Nie mów tak. Masz Matteo. Wiesz, jak ciężko było Mu wyjeżdżać? On też się do Ciebie przyzwyczaił. Ale taka praca, nie miał facet wyjścia.
Oliwia zaczyna się zastanawiać nad słowami Andersona.
Może jednak ma rację?
Szybko wstaje, całuje chłopaka w policzek na pożegnanie.
- Matt! Jesteś wielki, dziękuję! Nie wiesz nawet, jak bardzo właśnie pomogłeś!
Wybiega z kawiarenki, zostawiając amerykańskiego siatkarza w tej nieświadomości.

Oliwia biega po całym mieszkaniu. Z szafy wyciąga niewielką walizkę i byle jak wrzuca do niej najpotrzebniejsze rzeczy. W historii przeglądarki internetowej odnajduje potrzebny adres. Loguje się na stronie, która oferuje tanie przeloty do Polski. W duchu powtarza sobie, że to dobra decyzja. Gdy tylko zobaczyła tę ofertę kilka dni temu czuła, że to znak.

Z wydrukowanym biletem w ręku jedzie taksówką na lotnisko. Po kilkunastu minutach jazdy samochód zatrzymuje się na parkingu. Oliwia wyciąga z portfela odpowiednią sumę. Przy okazji zauważa w nim coraz większe pustki. Martwi Ją to. Jednak nie myśli o tym teraz. Jej myśli krążą wokół tej podróży. Płaci starszemu mężczyźnie i życzy udanego wieczoru. Na miejscu podchodzi do informacji i pyta o odpowiednie stanowisko. Kilka chwil później stoi już w długiej kolejce. Parę razy wątpi w tę decyzję i chce zawrócić. Za każdym razem jednak coś Ją pcha do przodu. Dzielnie więc czeka na swoją kolej.


Jest. Udało się. Tylko… Co teraz?




~~
Jestem! Następne wpisy będą dłuższe. Za ten przepraszam..

I powiem Wam jeszcze jedno: wracamy do stałego publikowania rozdziałów w każdą sobotę :)
Proszę, zapoznajcie się z zakładkami Czytelnik i Informator.
Całuję ;*
K.

niedziela, 2 czerwca 2013

3. Be the person you've always wanted to be

Oliwia powoli otwiera oczy. Zaczyna przypominać sobie wczorajszy wieczór. Pamięta, że spotkała się z przyjacielem. Do późna balowali w ulubionym mediolańskim klubie. W końcu Matteo już za kilka dni wyjeżdża na stałe. A przynajmniej na rok lub dwa. Chcą więc spędzić możliwie jak najwięcej czasu razem.
- Dzień dobry Oli. -wchodzi do Jej sypialni
- Spałeś na kanapie? -pyta rozbawiona widząc zmęczenie na Jego twarzy
- Tak i po raz kolejny Ci coś powiem.. -kręci głowa- Strasznie ona niewygodna!
- No co ja na to poradzę.. -uśmiecha się przepraszająco Oliwia
- Zmień meble w salonie?
- Nie opłaca się- odpowiada i już po chwili tego żałuje
- Co masz na myśli?
- Nie, nic. Nieważne...
- Teraz się nie wymigasz -rzuca się na łózko przystojniak- Mów zaraz o co chodzi.
Oliwia niechętnie zaczyna tłumaczyć
- Właściciel mieszkania znów podniósł czynsz, z którym zresztą zalegam... Powoli kończą mi się oszczędności. Wywalili mnie z pracy w zeszłym tygodniu... -przy tym ostatnim zdaniu ścisza głos
- Co takiego?! Czemu mówisz mi o tym dopiero teraz?
- Bo to moje problemy.
- Ale razem coś byśmy wymyślili. Dałbym Ci kasę na mieszkanie przecież..
- O nie Matteo, nie potrzebuje sponsora -zarzuca na siebie szlafrok i wychodzi z pokoju
Po chwili w kuchni zjawia się Martino.
Staje za Nią i mocno obejmuje swoimi silnymi ramionami.
- Oliwia.. Wiesz dobrze, że nie to miałem na myśli.
- Wiem, ale dam sobie rade
- Zawsze to powtarzasz. Pozwól tylko, ze Ci coś przypomnę. Jestem tu. Może nie zawsze fizycznie, ale myślami zawsze. I chcę Cie wspierać. Chce Ci pomagać. Być Twoim przyjacielem. Dobrze wiesz, że kasa nigdy nie stanowiła dla mnie większego problemu. Więc tym bardziej kiedy widzę, że Tobie jest bardziej potrzebna, chcę Ci pomoc.
- Dziękuję, ale nie mogę przyjąć takiej pomocy.
- Oliwka, daj sobie pomóc.. Ten ostatni raz.
- Myślisz, że kupisz mnie tym uroczym włoskim akcentem? -wzrusza ramionami dziewczyna
- Myślisz, że mój akcent jest uroczy? -charakterystycznie rusza brwiami siatkarz
- Ojj nie łap mnie za słówka -niby urażona wyrywa się z Jego uścisku- Lepiej zajmij się śniadaniem!
- Si, señorita. -Matteo z uśmiechem otwiera lodówkę i zaczyna przygotowywać posiłek.

Matteo zbiera się do wyjścia. Robi się coraz później. Spędzili razem dzień, ale wszystko co dobre szybko się kończy. Chłopak wolnym krokiem zmierza w kierunku drzwi. 
- Czemu Cię właściwie zwolnili? -pyta chcąc przedłużyć swoją wizytę chociaż o kilka minut
- W sumie to nie wiem.
- Wiesz.
- Mówię Ci, że nie... -dziewczyna ucieka wzrokiem
- Oli, mnie nie nabierzesz. Zawsze jak coś kręcisz, tak zabawnie marszczysz nos. -włoski siatkarz posyła Jej swój firmowy uśmiech
- No co mam Ci powiedzieć... Trochę się pokłóciłam z szefem.
- O co poszło tym razem? 
- O to co zawsze. Chciał się ze mną umówić, ale powiedziałam, że nie ma takiej opcji. W końcu dobitnie dał mi do zrozumienia, że albo... No sam wiesz.. Albo wylatuję. Miałam dość tych jego podchodów. Powiedziałam co myślę. I stało się. Kazał mi się więcej w knajpie nie pokazywać.
- Czasami zachowujesz się jak małe dziecko. Nigdy mnie nie słuchałaś... A tyle prosiłem odejdź stamtąd. -kręci głową chłopak- Ile lat już jesteś we Włoszech?
- Jakieś trzy?
- Dokładnie dwa lata, jedenaście miesięcy i dwadzieścia osiem dni, ale kto by to liczył. 
Oliwia patrzy na Niego mocno zaskoczona. Nawet Ona straciła rachubę dawno temu...
- Pamiętasz jak się poznaliśmy? -kontynuuje
- Pamiętam... To było właśnie w tej knajpie. Pracowałam pierwszy wieczór, na próbę. Akurat wtedy musiałeś przyjść z kumplami. Czekaj, co to była za okazja? Aaa już wiem! Spotkanie po latach. Graliście jakiś towarzyski mecz z Twoim byłym klubem.
- Biegałaś miedzy stolikami z tacą w ręku i małym notesikiem. Od razu wiedziałem, że taka dziewczyna nie pasuje do takiego miejsca.
- Musiałam się przecież jakoś utrzymywać, nie? Dopiero co przyjechałam, nie znałam nikogo. Weszłam do pierwszego lepszego miejsca. Akurat potrzebowali kelnerki, więc spróbowałam. Ale nie powiesz, wyrobiłam się od tego czasu. -uśmiecha się
- Taaa, zakładając, że nie wylewasz drinków na przypadkowych ludzi! 
- Ty się nie śmiej, to była Twoja wina! -Oliwia daje Mu sójkę w bok- Zrobiłeś to specjalnie. Założyliście się, pamiętasz? Jak to szło? Kto pierwszy zdobędzie numer kelnerki?
- Pomyśl sobie, co by było, gdyby nie ta akcja. Nie znalibyśmy się... 
- Mogłeś wybrać inny sposób. -zaczyna się śmiać- Wystarczyło się ładnie uśmiechnąć.
- Zwróciłabyś uwagę? -pyta
- Hmm.. Pewnie nie. -mówi roześmiana dziewczyna- Ale powiem Ci, ładnie to sobie wykombinowałeś... Podchodzisz do dziewczyny, która przy barze wyciera kieliszki. Niby składasz zamówienie, ale patrzysz na Nią z miną małego szczeniaka i pytasz wprost czy pomoże Ci wygrać zakład. Sprytnie.
- Przynajmniej zadziałało. -odpowiada dumnie Matteo- Pamiętasz ich miny? Kiedy później podeszłaś do naszego stolika? Nie spodziewałem się, że tak to sobie wymyślisz! Szkoda tylko, że nie przewidziałem straty koszuli...
- No też się sobie dziwiłam wtedy... Zaczęłam się zachowywać jak słodka idiotka. -kręci głową z niedowierzaniem- Udawałam, że plącze mi się język, że na sam Twój widok trzęsą mi się ręce... Twoi kumple byli nieco zdziwieni, że to akurat Ty przypadkiem wpadłeś mi w oko.
- Zżerała ich zazdrość!
- A ja niby z tego roztargnienia stawiając Wasze drinki na stoliku, jeden wylałam na Ciebie. Stałam tam i przepraszająco machałam rzęsami... Nie wiem w sumie czemu się zgodziłam, żeby Ci pomóc.
- Bo mimo wszystko czułaś, że chcesz mnie poznać? -dodaje pewny siebie przystojniak
- Nie myśl tyle, bo Ci się mózg zlasuje. -znowu dostaje od Oliwii sójkę
- Jednak przyznasz, że najlepszy moment był wtedy, jak podeszłaś do nas na koniec z rachunkiem. Podałaś mi niewielki koszyczek, a tam pod kwotą do zapłacenia był Twój numer telefonu. Chłopakom szczęki opadły. Dosłownie!
- Obiecałam, że pomogę Ci wygrać. Cały wieczór subtelnie rozwiewałam nadzieje na wygraną Twoich towarzyszy. I nie powiem, momentami było zabawnie. Nie myślałam, że zadzwonisz następnego dnia...
- I tak to się wszystko zaczęło. -podsumowuje Martino- Pamiętasz, co Ci powtarzałem zawsze?
- Tego się nie da zapomnieć. Trułeś mi tak chyba każdego dnia! Kazałeś mi rzucić pracę w knajpie i przeprowadzić się do Modeny. A Mediolan jest całkiem przyjemny. Tu mi dobrze.
- Dobrze? A ile razy narzekałaś na szefa? Ile razy chciałem dać facetowi w mordę?
- No już się tak nie denerwuj.. -Oliwia podchodzi do Niego i mocno przytula. Wie, że za chwilę będą musieli się rozstać.
- Nigdy nie chciałaś mnie słuchać... Dobrze, że z Modeny jest tu tylko dwie godziny samochodem i mogłem w miarę często przyjeżdżać.
- Tak, sama bym tu zwariowała. Przynajmniej na początku. Nikogo nie znałam...
- Więc czemu nie chciałaś przyjechać do mnie? Nie byłabyś sama.
- Przecież przyjeżdżałam czasami na Twoje mecze. A swoją drogą, wiesz, że to przez Ciebie nawet polubiłam siatkówkę? Nie mówiąc już o nauce włoskiego.
- Nie przeze mnie, tylko dzięki mnie. -posyła Jej uśmiech- I nie zmieniaj tematu.
- Dobrze wiesz dlaczego. Nie chciałam być uzależniona od faceta. Nawet przyjaciela. 
- A co będzie teraz? Za dwa dni wyjeżdżam...
- Będzie tak, jak do tej pory. Będziemy do siebie dzwonić, pisać. Nie będziesz mógł tylko wyskoczyć ze mną do klubu. -Oliwia stara się jakoś rozluźnić atmosferę
- Nie chcę zostawiać Cię tutaj samej.
- Nie będę sama. Przez te trzy lata zdążyłam nawiązać kilka znajomości, pamiętasz? -mówi żartobliwie
- Co z pracą?
- Znajdę coś innego.
- Myślałaś o powrocie na studia?
- Nie. To znaczy tak.. Ale już na pewno nie pójdę na prawo! Tego chciał mój ojciec... Chciał, żebym w przyszłości zajmowała się jego interesami. Sam rozumiesz, że teraz nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
- W takim razie pomyśl, czego sama chcesz od życia. Jak byłaś mała, kim chciałaś zostać?
- Żoną przystojnego Włocha. -odpowiada bez zastanowienia
- To da się zrobić. -Matteo przyciąga Ją do siebie i oboje zaczynają się śmiać
- Przecież powiedziałam, że przystojnego! -Oliwia wyrywa się z Jego objęć i spogląda na zegarek- Martino! Zdajesz sobie sprawę z tego, która jest godzina?!
- Tak Mazur, widzę. Wyganiasz mnie? -robi smutną minę
- Wiesz dobrze, że nie. Jak dla mnie możesz zostać, ale nie chcę, żebyś wracał do siebie po nocy.
Również Matteo czuje, że zbliża się moment rozstania.
Gdyby mógł, spakowałby przyjaciółkę do jednej z walizek, żeby nie mogła protestować po drodze, i zabrał ze sobą.
Włoch w końcu wpada na genialny pomysł. Boi się reakcji dziewczyny, ale mimo wszystko proponuje.
- Jedź ze mną.
- Gdzie?
Nie odpowiada Jej. Patrzy na Nią tymi swoimi oczami.
- O nie... Nie wracam do Polski!
- Kiedyś będziesz musiała wrócić...
- Nie po to wyjeżdżałam.
- Jeszcze zmienisz zdanie. Wierzę w to. Ciao!
Matteo nie lubi pożegnań. Całuje więc przyjaciółkę w policzek i wychodzi z Jej mieszkania.

Kilka dni później Oliwia spotyka na ulicy starszego mężczyznę. W tej chwili wolałaby Go jednak nie oglądać.
- Buongiorno! -wita Ją z uśmiechem.
- Mario Rossi, jak się Pan miewa?
- Piękny słoneczny dzień mamy, nieprawdaż?
- Tak, jak na sierpień przystało. Signore Rossi, co do czynszu...
- Czynszu? -przerywa Jej właściciel- No problema! Rozumiem, każdy ma trudniejszy okres w życiu. Najważniejsze, że mamy sprawę załatwioną.
- Załatwioną?
- Wczoraj popołudniu dostałem potwierdzenie przelewu. Mieszkanie jest opłacone do końca roku.
- Ale.. Kto zlecił przelew?
- Niejaki signore- mężczyzna urywa w połowie- Niestety nie mogę powiedzieć. Scusi! Czas mnie nagli. Miłego dnia!
Spacerując po mediolańskich ulicach Oliwia wie, kto rozwiązał przynajmniej część Jej problemów.
Od razu po powrocie do domu dzwoni do przyjaciela.
- Oli! -odbiera po pierwszym sygnale
- Miałeś tak do mnie nie mówić... Ale niech Ci będzie. Nie musiałeś tego robić.
- Dobrze, już więcej nie powiem Oli. A Oliwka mogę?
- Nie o to mi chodzi. Nie musiałeś płacić za moje mieszkanie. Już na pewno nie w tajemnicy.
- Gdybym chciał Ci zostawić pieniądze, nie przyjęłabyś ich. Sam więc zadzwoniłem do właściciela kamienicy i poprosiłem o podanie niezbędnych danych. Zrobiłem szybki przelew i po problemie.
- Oddam Ci jak tylko zarobię. Chociaż opłaciłeś jakieś cztery miesiące z góry, więc może to potrwać do przyszłego stulecia.
- Przyjedź tu i będziemy kwita.
- Nie.
- Oliwia?
- Hmmm?
- To nie jest odpowiedź, której udziela dwudziestopięcioletnia osoba.
- W takim razie jestem pięcioletnim dzieckiem.
- Wierzę, że jeszcze zmienisz zdanie.
- A ja nie. Dobra, opowiadaj lepiej jak tam jest?
- No wiesz... Nowe miejsce, nowi ludzie. Mieszkam w hotelu.
- W hotelu? Klub Ci nie zapewnił mieszkania?! -denerwuje się Oliwia
- Tak wyszło. Podobno decyzja trenera... -nawet na odległość dziewczyna wyczuwa, że Matteo nie jest z tego powodu zadowolony
- Ale przecież i On jest Włochem o ile dobrze pamiętam? Myślałam, że jakoś pomoże Ci się zaaklimatyzować..
- Widocznie nie jest to Jego priorytetem.
- Może powinieneś z Nim pogadać?
- Nie wiem czy jest sens... Poczekam jeszcze trochę.
- A jak chłopaki z drużyny?
- Wydają się być w porządku. Kapitan trochę nosa zadziera.
- Już nawet wiem, kto Go nieco sprowadzi do pionu. -śmieje się dziewczyna
- Tak? Kto?
- No Ty przecież! Słyszę to w Twoim głosie.
- Może... To dopiero początek a ja już mam dość faceta.
- Silny jesteś, poradzisz sobie.
- Oliwia? -pyta po chwili- Na pewno nie przyjedziesz?
- Nie. -odpowiada krótko
- Nawet dla mnie? Na chwilę?
- Przykro mi...
- Ale to nie jest Kraków.. -przekonuje Ją
- Muszę kończyć. Trzymaj się!
- Ty też. Tylko nie szukaj sobie żadnego innego Włocha! -żartuje siatkarz
- Zobaczę, co da się zrobić. Ciao! -kończy rozmowę

Oliwia siedzi przy kuchennym stole. Zastanawia się, co dalej robić. Matteo wyjechał. Nie może już do Niego zadzwonić i poprosić, żeby przyjechał. Również Ona nie może do Niego pojechać. To znaczy mogłaby. Tylko nie chce. Nie po to uciekała od przeszłości. Z drugiej strony jednak zdaje sobie sprawę z tego, że wracając do kraju nie musiałaby nikogo o tym informować czy wracać do stolicy małopolski. Mogłaby zacząć wszystko od nowa, mając przyjaciela u boku. Ale nie, nie jest jeszcze na to gotowa. Woli być sama w Mediolanie. Chociaż tak na dobrą sprawę wcale nie wie, co Ją tu trzyma.
Może po prostu się boi? Tylko czego? Na to również nie znajduje odpowiedzi...

Pijąc kolejny kieliszek wina przegląda stronę internetową jednej z miejscowych uczelni. Nie wie, co Ją do tego podkusiło. Może pytanie przyjaciela? A może chęć zrobienia czegoś ze swoim życiem?
Mijają kolejne minuty. Oliwia dalej nie wie, co wybrać. I czy w ogóle warto.

W końcu zadaje sobie pytanie:
- No właśnie Oliwia... Czego Ty właściwie chcesz od życia?

W tym momencie, na bocznym pasku strony, pojawia się bardzo kusząca oferta.


~~
Witajcie ponownie!
Obiecywałam rozdział już jakiś czas temu, ale z wielu powodów po prostu nie dałam rady...

Powiem Wam szczerze, że jakoś tak średnio jestem z niego zadowolona. Taka paplanina... Może dlatego, że był pisany w dość stresującym dla mnie czasie..
Od teraz kolejne wpisy będą się pojawiały w sobotę (ewentualnie niedzielę) o czym na pewno poinformuję na Facebooku +osoby, które chcą być informowane :)
Całuję ;*
K.

PS. Z kim się widzę w niedzielę w Łodzi? :)
I drugie pytanie: wiecie coś na temat treningu Naszych siatkarzy na Narodowym?

niedziela, 5 maja 2013

2. Sometimes it's better to never ask "why"

Impreza trwa w najlepsze. Oliwia siedzi przy barze. Towarzyszy Jej wysoki mężczyzna. Nie muszą nic mówić, doskonale się rozumieją. Wystarczy Im, że spędzają ten czas razem. Ostatnio coraz rzadziej się widują. Teraz, kiedy On wyjeżdża, będzie jeszcze trudniej. 
Oliwia pamięta jak się poznali. Przyjechał tu z kolegami, by rozegrać towarzyski mecz z lokalną drużyną. Dokładnie trzy lata temu. Czuła się wtedy źle. Dopiero co przyjechała. Nie znała nikogo. Była po prostu samotna. 
Ale może od początku.

W klasie maturalnej związała się z Marcelem. Chodzili razem na dodatkowy kurs języka angielskiego. Od razu wpadła mu w oko. Z czasem stali się nierozłączni. Razem imprezowali, spacerowali, rozmawiali czasem nawet całymi nocami, uczyli się. Tak, uczyli. Do tej pory Oliwia nie przywiązywała większej wagi do swoich stopni. Nauka nie była dla niej priorytetem. Nie przejmowała się. Ale On, ambitny uczeń w jakiś sposób zmienił Jej nastawienie. Nagle zaczęło Jej zależeć. Widywali się w każdej wolnej chwili. On chodził do prywatnego liceum, które mieściło się zaledwie trzy ulice od Jej szkoły. Na długich przerwach czy okienkach spotykali się w połowie drogi. Zawsze czekał na nią z niewielką różą. Koleżanki zazdrościły Oliwii tej znajomości. Zazdrościły Jej Marcela. Przystojny chłopak, z dobrego domu, wzorowy uczeń. Czego chcieć więcej? Oliwia była z Nim szczęśliwa. Ufała Mu. Bezgranicznie. Potrafił Ją rozbawić do łez. Obdarowywał prezentami. Liczył się z Jej zdaniem. Każdego dnia starał się, by uśmiech nie schodził z Jej pięknej twarzy. Ale wiedział też, kiedy była w kiepskim nastroju i czego akurat potrzebuje. Szli wtedy do klubu. Tańczyli do upadłego. Oliwia próbowała sięgać po alkohol. Tylko próbowała. Nie raz. Nie dwa. Marcel zawsze był w pobliżu. Pilnował, żeby nie stało się Jej nic złego. Nie darowałby sobie. Jednak kiedyś nie było go przy Niej. Urządziły sobie babski wieczór. Obiecała, że nie zrobi niczego głupiego, ale On i tak się martwił. Tego wieczoru kolejny raz przyłapała ojca na zdradzie. Nie powiedziała Marcelowi. Myślała, że sama sobie poradzi. Że jest silna. W klubie był tłum ludzi. Jak w każdy piątek. Dziewczyny zajęły miejsca przy zarezerwowanym wcześniej stoliku. Oliwia nakleiła na twarz udawany uśmiech i starała się nie myśleć o problemach. To jednak było silniejsze od Niej. Podeszła do baru. Znajomy już mężczyzna bez zbędnych uwag przygotował Jej drinka. Później kolejnego. I jeszcze jednego. Czuła się coraz lepiej. Poszła na parkiet. Od razu pojawiło się przy Niej sporo adoratorów, których subtelnie odprawiała z kwitkiem. Kochała przecież Marcela. Po kilku godzinach szalonej zabawy dziewczyny zamówiły taksówkę. Oliwia nie chciała wracać do domu. Żadna z "koleżanek" nie chciała Jej zabrać do siebie w takim stanie. Podrzuciły Ją więc Marcelowi. Ten wyciągnął Ją z kolorowej taksówki i zaniósł do swojego pokoju. Następnego ranka obudziła się z bólem głowy. Czuła wstręt i obrzydzenie. Nie pamiętała nic. Oprócz ostatniej sceny przed wyjściem z domu - widoku z gabinetu ojca. Rozpłakała się. W końcu opowiedziała chłopakowi o całym zajściu. On mocno Ją przytulił i obiecał, że nigdy Jej nie zostawi i nie pozwoli, by cierpiała.
Oliwia nie była częstym gościem we własnym domu, ale nikt nie zwracał na to uwagi. Jak zwykle zresztą. Rodzice pochłonięci byli pracą. Często uciekała do Marcela, by nie słuchać kłótni dorosłych. Rozumiał Ją i nigdy nie pytał o więcej niż było to konieczne. 
Dziewczyna coraz częściej zastanawiała się, czemu matka jeszcze nie rzuciła swojego męża. Gdyby Marcel miał Jej zrobić jakiś numer na boku, nie wytrzymałaby tego. Wolała nawet nie myśleć o takiej możliwości. Przecież to Marcel. Kochał Ją i udowadniał to na każdym kroku. Co mogło się stać? 
W końcu przyszedł maj. Marcel po każdym egzaminie czekał na dziewczynę pod Jej szkołą. Za każdym razem witała Go, jakby spotkali się po raz pierwszy. Prawdziwe love story. W czerwcu, po odebraniu świadectw dojrzałości, klasa Oliwii urządzała huczną imprezę. Rodzice jednej z koleżanek mieli działkę pod Krakowem, więc z niej skorzystali.  Oliwia zabrała ze sobą Marcela. Chciała uczcić ten maturalny sukces z Nim. Był ciepły letni wieczór. Biegali wokół ogniska śpiewając najnowsze radiowe przeboje. Niczego nie brakowało. Impreza na całego. W pewnym momencie Marcel wyłączył muzykę. Wszystkie rozmowy ucichły. Zebrani stanęli wokół ogniska. Wyszedł na środek i poprosił Oliwię do siebie. Dziewczyna myślała, że to kolejna z gier organizowanych na takich ogniskach. Roześmiana pojawiła się przy Nim. Ten chwycił Jej dłoń i uklęknął. Oliwia nie brała Jego zachowania na poważnie, przecież alkohol zrobił swoje. Rozejrzała się po znajomych. Na twarzach pozostałych dziewczyn malowało się wzruszenie zmieszane z zaskoczeniem. Część ocierała samotne łzy z policzków. Chłopaki kręcili głowami z niedowierzaniem. Marcel zaczął po chwili:
- Oliwio, kocham Cię. Kocham Cię od pierwszego wejrzenia. To co jest między nami, jest prawdziwe. Może nie przeszliśmy razem zbyt wiele. Może jeszcze los Nas nie doświadczył wystarczająco, nie wystawił na próbę... Ale wiem, że jesteś kobietą mojego życia! -akcentował ostatnie słowa
Dziewczyna patrzyła na Niego. Czuła, jak łzy zaczynają spływać po jej twarzy. Nie potrafiła ich powstrzymać.
- To nie jest jakiś szczeniacki wybryk czy kaprys. To nie jest też wina alkoholu. Mówię prosto z serca. -z kieszeni wyjął plastikowy pierścionek, znaleziony kilka godzin wcześniej w promocyjnej paczce chipsów. Wręczył go wybrance.- Oliwio Mazur, czy zechcesz uczynić mnie najszczęśliwszym facetem na ziemi i zaplanujesz ze mną przyszłość? Naszą przyszłość?
Długo się nie zastanawiała. Uklęknęła, zaplotła ręce na Jego szyi i złożyła długi pocałunek na ustach ukochanego chłopaka. Rozległy się gromkie brawa i okrzyki radości. Ktoś ponownie włączył muzykę i impreza trwała do białego rana.
Nikt nie traktował wyznania Marcela jak typowych oświadczyn. Bardziej jak obietnicę tego, co może się wydarzyć w bliżej nieokreślonej przyszłości. Dla wszystkich było to raczej okazaniem wielkiej miłości, jaką darzył Oliwię. 
Dla wszystkich z wyjątkiem młodej pary. Oni w to wierzyli. Wierzyli, że teraz będą ze sobą na zawsze. Na dobre i na złe. W zdrowiu i w chorobie. W smutku i radości. Chcieli wspólnie przeżyć życie. Założyć rodzinę. Zestarzeć się. Opowiadać wnukom o ich szaleńczej, młodzieńczej miłości.
W październiku rozpoczęli studia. Oczywiście wybrali tę samą uczelnię - Uniwersytet Jagielloński, jedną z najbardziej renomowanych placówek oświatowych. Tak naprawdę Oliwia myślała o wyprowadzce z Krakowa. Potrzebowała zmian. A Marcel marzył o UJ. Dlatego nigdy Mu o swoich planach nie wspomniała. On chciał zostać lekarzem, Ona prawnikiem. Mimo ogromu zajęć i nauki, często się widywali. Mieszkali w jednym akademiku. Chcieli być niezależni od rodziców. Dzieliło ich tylko piętro. Ona chodziła na imprezy z Jego znajomymi, On z Jej. Wszyscy w tym gronie widzieli, jak bardzo są ze sobą zżyci. Po kilku miesiącach zorganizowali zaręczyny z prawdziwego zdarzenia. Mimo złotego pierścionka z niebieskim oczkiem, Oliwia nosiła również ten promocyjny. Niby tandeta może pomyślisz. Ale dla Niej miał wartość sentymentalną. Z biegiem tygodni coś się popsuło. Tracili kontakt. Coraz częściej dochodziło między Nimi do kłótni. Z byle czego potrafili nakręcić aferę, po której nie rozmawiali ze sobą kilka dni. Zawsze jednak znajdywali drogę powrotną. Ta historia mimo wszystko nie kończy się happy endem. 
Mieli za sobą połowę studiów. Nadszedł gorący czas sesji i egzaminów. Każde z nich na długie godziny zamykało się w swoim pokoju. Każdemu zależało na jak najlepszych wynikach. W gronie studenckim mówiono, że trzeci rok jest najgorszy. I tak też było. Któregoś wieczoru Oliwia postanowiła oderwać się od stosu książek spoczywającego na biurku. Na Rynku miała grać Jej ulubiona kapela. Chciała wyciągnąć na ten koncert Marcela. Wiedziała, że i On ma masę nauki, ale czuła, że da się namówić. Weszła po schodach piętro wyżej. Stanęła przed drzwiami. Podniosła rękę, którą szybko cofnęła. Pukać? Po co? Przecież nigdy tego nie robiła. Poprawiła włosy i otworzyła drzwi. Spanikowany chłopak zeskoczył z łóżka. Dziewczyna oblała się rumieńcem i zakryła kołdrą. Oliwia poznała w niej studentkę z roku.
- Kochanie, to nie tak jak myślisz... -w pośpiechu naciągał na siebie koszulkę Marcel
- Uczymy się. -pisnęła Jego towarzyszka
- Chyba dogłębnej anatomii! -krzyknęła Oliwia i wybiegła z pokoju
Zbiegała po schodach nie zwracając uwagi na innych. Nagle zatrzymała się i spojrzała na swoją dłoń. Wróciła się i rzuciła w chłopaka pierścionkiem zaręczynowym.
- Oliwia, nie wygłupiaj się. -prosił
- Wynoś się z mojego życia! -trzasnęła za sobą drzwiami
Nie mogła w to uwierzyć. Nie mogła uwierzyć to, że chłopak z którym planowała przyszłość zrobił Jej coś takiego. Przecież wiedział, jak wyglądało Jej życie i co ojciec robił za plecami matki. Obiecał, że nigdy Jej nie skrzywdzi a teraz zrobił to samo! Nie mogła Go dłużej znosić.
To była chwila. Moment, w którym wszystko się dla Niej zmieniło.
Spakowała walizki. Chciała uciec. Może w końcu to był ten czas?
Pojechała do domu. Ojciec znowu kłócił się z matką. Nie zdziwiło Jej to. Pobiegła do swojego pokoju. Do podróżnej torby wrzuciła najpotrzebniejsze rzeczy. Przed wyjściem odezwał się ojciec:
- A Ty dokąd?
- Jak najdalej!
- Oliwia, co się dzieje? -zapytała matka
- Teraz Cię to obchodzi? Trochę na to za późno!
- Oliwia! Jak Ty się do własnej matki odzywasz? -oburzył się Mazur
- A Ty jak ją traktujesz? Myślisz, że nie wiem? Że nie widziałam, co robiłeś z tymi wszystkimi sekretarkami, asystentkami czy kim one tam były?
- O czym Ty mówisz?
- Mamo, nie udawaj. Ty też o wszystkim wiedziałaś. 
- Oliwia, to sprawy dorosłych.
- Dorosłych? Gdybyś nie zauważył ja jestem już dorosła! -krzyczała do ojca- I wiesz co? To wszystko Wasza wina!
- Jaka wina? Co się dzieje? Po co Ci te walizki i torby? -matka była wyraźnie przejęta
- Wyjeżdżam! Mam serdecznie dość tego wszystkiego!
- Dlaczego?
- Dlaczego? Ty się jeszcze pytasz dlaczego? Powiem Ci dlaczego! Nigdy nie było Cię przy mnie. Nigdy! Ani Ciebie, ani ojca. Zawsze praca była ważniejsza. Od dziecka posyłaliście mnie na dodatkowe zajęcia, żeby nie musieć się mną zajmować. To było wygodne, prawda? Ale z czasem Oliwia przestała być dzieckiem. I nikt tego nawet nie zauważył. Dobra byłam tylko przy okazji publicznych spotkań. A w domu? Całymi dniami przesiadywałam gdzie się tylko dało, żeby tu nie wracać! Wiele razy wracałam po nocach pijana, ale kto by się przejmował. Ledwo zdawałam z klasy do klasy. A wszystko przez Was! Tak bardzo chciałam zwrócić na siebie waszą uwagę i do czego to doprowadziło? Mam ochotę uciec na koniec świata! Moje życie się wali a ja nie mogę liczyć na wsparcie z Waszej strony. Nigdy nie mogłam. Lepiej by było, gdybym się nie urodziła! -z płaczem opuściła dom i wsiadła do taksówki
Pojechała na lotnisko. Podeszła do kas biletowych.
- Dobry wieczór. W czym mogę pomóc? -zapytała uśmiechnięta kobieta.
- Bilet w jedną stronę. Obojętnie gdzie. Byle zaraz. -wzruszyła ramionami Oliwia
- Europa?
- Wizy do Stanów niestety nie mam... -mruknęła
- Mogę zaproponować Niemcy?
- Za blisko.
- Anglia? 
- Odpada. -przypomniała sobie, że ojciec ma tam partnerów biznesowych
- Czy była Pani we Włoszech?
Oliwia pokręciła głową.
- W takim razie polecam. Do jakiego miasta życzy sobie Pani lecieć?
- Są wolne miejsca na któryś przelot teraz? -zapytała z nadzieją
- Dopiero jutro rano do Rzymu. Chociaż chwileczkę. -kobieta przejrzała komputerowe dane- Ma Pani szczęście! Mogę zaoferować bilet do Mediolanu. Lot za godzinę. Tylko to będzie biznes klasa, więc koszty są większe.
- Nieważne. Biorę.
Kilkadziesiąt minut później siedziała już na pokładzie samolotu. 
Przeszłość zostawiała za sobą.

Ze wspomnień wyrywa Ją głos mężczyzny siedzącego obok.
- Oli, pamiętasz jak się poznaliśmy? -pyta uśmiechając się
- Wiesz, że nie lubię jak tak do mnie mówisz. -udaje urażoną
- Wiem też, że nie potrafisz się na mnie złościć. -uśmiecha się jeszcze szerzej
Cholera, ma rację... przyznaje w duchu.
- Ale pamiętasz? -dopytuje przystojniak
- Pamiętam. -i Ona się uśmiecha na samą myśl o pierwszym spotkaniu.


~~
Oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział nowej historii ;)
Postaram się, żeby i na The best... coś się niedługo pojawiło.
Zaglądajcie do zakładek Czytelnik i Informator.
Całuję ;*
K.


PS. Kochani Maturzyści, trzymajcie się!

wtorek, 30 kwietnia 2013

1. Let me begin with the beginning

"Oliwia to najczęściej kobieta opanowana i spokojna, o wybitnie zdroworozsądkowym stosunku do ludzi i świata. Bardzo rzeczowa i kompetentna. Miewa godną podziwu umiejętność szybkiej, trafnej oceny sytuacji i podejmowania słusznych na ogół decyzji. W pracy znakomicie sprawdza się na kierowniczych stanowiskach. Z natury nie jest wojownicza. Nie lubi nadmiernego ryzyka. Nie znosi improwizacji. Z zasady koleżeńska, ale niekoniecznie towarzyska. Nie przepada za imprezami. Gorzej radzi sobie w życiu uczuciowym."

Tak Ci powie jedna z wielu ksiąg imion. I co? Myślisz, że już wszystko o Niej wiesz? Myślisz, że Ją znasz?
A czy kiedykolwiek sprawdzałaś znaczenie swojego imienia?
Ile z opisanych cech pasowało do Ciebie? 
Teraz, przez moment, zastanów się.
...
No właśnie...

Oliwia się z taką interpretacją nie zgadza. Jest zupełnym przeciwieństwem opisanej postaci. Na pewno nie jest spokojna. Jest impulsywna, zdarza Jej się nie myśleć racjonalnie czy decydować pod wpływem chwili bądź emocji. Kiedy sytuacja tego wymaga, potrafi się nieźle pokłócić. Ryzyko czy improwizacja to Jej drugie imię. W końcu no risk = no fun. Gdyby mogła spędzałaby w klubie czas dwadzieścia cztery na siedem. Jedyne co się tu zgadza to ostatnie zdanie - Gorzej radzi sobie w życiu uczuciowym.
Wiele razy wczytywała się w ten opis, kiedyś przez kogoś wymyślony. Za każdym razem starała się odnaleźć w nim siebie. W końcu przestała.
Po co na siłę stawać się kimś innym? 

W sumie wolałaby być Mają. Tu charakterystyka zdecydowanie bardziej Jej odpowiadała: "Kobieta o wielkim uroku osobistym, która umie znaleźć się wszędzie i którą wszyscy przyjmują z radością, mimo że często bywa kapryśna i czasami bez powodu wpada w zły humor. Dzięki zdumiewającej łatwości kontaktu z ludźmi miewa setki znajomych, których błędnie utożsamia z przyjaciółmi, co czasami przykro się dla niej kończy. Bywa bardzo ambitna, choć niekoniecznie konsekwentna w urzeczywistnianiu swoich planów. W ostatecznym rozrachunku wychodzi zwykle na swoje. Ma niedobrą skłonność powtarzania popełnionych już kiedyś błędów. Cieszy się niesłabnącym powodzeniem u mężczyzn." 
Tak, to na pewno było pisane z myślą o niej. 

Generalnie Oliwia nie mogła w życiu narzekać. Niczego Jej nigdy nie brakowało. Wakacje na Teneryfie? Pakuj się. Nowy telefon co tydzień? Wybierz model. Impreza urodzinowa na jachcie? Mówisz i masz! Tydzień w Paryżu, Londynie czy Barcelonie? Żaden problem. Kto by nie chciał takich atrakcji?
Oliwia była jedynaczką. Cała uwaga rodziców koncentrowała się tylko na Niej. Zawsze Ją wspierali. We wszystkim. Była pilną i ambitną uczennicą. Ze wzorowym zachowaniem. Wszyscy zazdrościli Jej rodziców. Powtarzali, że tacy wspaniali, wyrozumiali. Oliwia czuła się dumna słysząc takie słowa. A i rodzice mogli być z Niej dumni. W szkole zbierała same pochwały. Miała mnóstwo koleżanek, które chciały być takie jak Ona. Zawsze była rozważna. Czuła się kochana przez otaczających Ją ludzi. Pomyślisz, że to dobrze. I w sumie masz rację. Ale każda historia ma swoje drugie dno. Ta również. Niestety... 
A gdybym powiedziała Ci, że świat Oliwii wyglądał zupełnie inaczej?
Uwierzyłabyś?
Pozwól, że opowiem Ci w takim razie jak było naprawdę...
Niczego Jej nigdy nie brakowało. Materialnie. Była jedynaczką. 
Już od przedszkola wpajano Jej, że musi być najlepsza. Pierwsza w klasie miała najlepsze, najfajniejsze zabawki. Urządzano dla Niej najlepsze przyjęcia urodzinowe. Ale nie, nie myśl sobie, że przez to była egoistką. Mimo, że w Jej domu nigdy nie brakowało pieniędzy, nie należała do grona tych bogatych i wrednych dzieciaków. Wręcz przeciwnie. Lubiła dzielić się z innymi. Często pożyczała koleżankom swoje lalki. W domu mówiła później, że gdzieś je zgubiła. Dostawała więc nowe zabawki, które znowu przekazywała koleżankom. Z wiekiem znajomi nauczyli się, że Oliwię można wykorzystywać. Zawsze miała mnóstwo znajomych. Często jednak okazywali się oni fałszywi.
Im starsza była, tym Jej zachowanie ulegało pewnym zmianom. Nie zawsze zależały one tylko od Niej. Coraz częściej Oliwia musiała zabiegać o uwagę rodziców. Jej matka i ojciec byli bardzo zapracowanymi ludźmi. Tak naprawdę nigdy nie brali czynnego udziału w wychowaniu córki. Od najmłodszych lat zajmowały się tym nianie zmieniane przynajmniej raz w miesiącu, przyszywane ciotki, znajomi znajomych, którzy akurat potrzebowali zajęcia. To oni, obcy ludzie, chodzili na Jej szkolne przedstawienia, sprawdzali prace domowe, pomagali uczyć się do sprawdzianów. Za każdym razem ktoś inny odwoził Ją na lekcje baletu, śpiewu, rysunku czy angielskiego. Chociaż nie. Skłamałabym kończąc na tym. Jej rodzice również byli gośćmi w szkole córki. Przecież regularnie wspierali placówkę finansowo. Dobrą promocją było więc pokazywanie się tu i tam. W oczach innych stanowili idealne małżeństwo. Zawsze razem. Zawsze zgodne. Zawsze. Ale to tylko dobre wrażenie, jakie sprawiali. A w domu? Nie zauważali własnego dziecka. Pochłonięci byli pracą. Dziewczyna spędzała czas samotnie, na własną rękę. Ale gdy tylko dostawali zaproszenie na jakąś galę czy wystawę w mieście, państwo Mazur zabierali ze sobą córkę i wychodzili z domu. Ponownie tworzyli idealny obraz. Po kilku godzinach wracali do swoich czterech ścian i wszystko wyglądało jak do tej pory. W końcu Oliwia zrozumiała, że to wszystko to tylko gra pozorów. Zajęło Jej to kilka lat. Oszukiwała się, próbowała wierzyć, że są normalną rodziną. No właśnie. Co właściwie znaczy "normalna"? Wiesz? Ja też nie...
Przełomowy moment nastąpił w szkole średniej. Oliwia już sama nie pamięta kiedy dokładnie to było. Zresztą, kto by zwracał uwagę na szczegóły. 
To był dzień powrotu z wycieczki integracyjnej. Ojciec miał ją odebrać. Nie było go. Nie odbierał. Zamówiła więc taksówkę. Nie dałaby rady sama, późnym wieczorem, z dwiema walizkami, przedzierać się przez Kraków komunikacją miejską. A może po prostu nie była do tego przyzwyczajona? Kiedy weszła do domu, rodzice się kłócili. Matka robiła awanturę o rzekomy romans męża z sekretarką. Standardowy scenariusz pomyślisz. Face zatrudnia młodą, atrakcyjną dziewczynę, zaraz po studiach, bez doświadczenia. Skoro nie jest kompetentna, czemu jej nie zwolnić? No tak, jest atrakcyjna przypominasz sobie. Tym samym masz odpowiedź na poprzednie pytanie. Zgadłaś, żona nie jest w takiej sytuacji zadowolona. Matka Oliwii również nie była. Dziewczyna słysząc kolejne wyzwiska rzucane w stronę ojca, uciekła do swojego pokoju. Włączyła muzykę na full. Nikomu to nie przeszkadzało. Nikit nie zwrócił na to uwagi. Nikt nie zajrzał do Jej pokoju. Nikt się nie zainteresował. Nikt. Następnego ranka wszystko wyglądało normalnie. Obudziła się, zeszła na dół, śniadanie już na Nią czekało. Zarówno matka jak i ojciec byli już w swoich biurach. Tylko gosposia witała Ją lekkim uśmiechem. Od sąsiadki usłyszała o awanturze z poprzedniego wieczoru. Oliwia skubnęła naszykowane tosty, wypiła szklankę soku pomarańczowego i wybiegła do szkoły. Niby wszystko wróciło do normy. Kilka tygodni później umówiła się z koleżankami w kinie. Wchodząc na salę zauważyła znajomą postać. Mężczyznę. Był z młodą kobietą. Nie, chyba nie. Była nieco starsza od Oliwii. Cały film obserwowała parę. W końcu poznała ojca. W najlepsze zabawiał się ze swoją towarzyszką. Dziewczyna modliła się, by Jej koleżanki tego nie zobaczyły. Na szczęście żadna nie zwróciła na nich uwagi. Wyszli jeszcze przed końcem seansu. Oliwia odetchnęła. Po kinie miały iść do klubu. Skłamała, że buty ją cisną i nie wytrzyma w nich za długo. Dwie ulice dalej znajdował się biurowiec należący do jej ojca. Przypomniała sobie, że kilka dni temu zostawiła tam balerinki, więc szybko po nie skoczy i do nich dołączy. Wymyśliła to. Tak naprawdę chciała sprawdzić ojca. Brzydziła się myśląc, że ma go śledzić. Jednak chciała się przekonać, że to wszystko jest nieprawdą. Popędziła do owego biurowca. Tę samą historyjkę o butach sprzedała ochroniarzowi. W końcu wpuścił Ją na piąte piętro. Wysiadła z windy. Od razu zauważyła, że drzwi do biura ojca są uchylone. Podeszła bliżej. Usłyszała fragment rozmowy. Nie mogła uwierzyć w te słowa. Nie chciała. Ojciec zapewniał kobietę, że ma zamiar się rozwieść. Że już nie kocha żony, a córki czuje jakby w ogóle nie miał. Mówił, że przepisze na nią część udziałów w firmie. Tamta aż piszczała z zachwytu. Oliwia z płaczem wybiegła z budynku. Wyciągnęła telefon. Zadzwoniła do matki. Odezwała się automatyczna sekretarka. Spróbowała po raz kolejny. To samo. Z tysiącem myśli w głowie wróciła do klubu. Usiadła przy barze. Zamówiła drinka. Mężczyzna przyjmujący zamówienie zmierzył Ją wzrokiem. W tym momencie znalazły się przy Niej koleżanki. Jedna z nich była ze starszą siostrą. Ta bez problemu zakupiła alkohol. Zmieniły miejsce. Teraz siedziały na kanapie przy okrągłym stoliku. Bawiły się doskonale. Piły i tańczyły na zmianę. Przez chwilę Oliwia zapomniała o wszystkim co zobaczyła i usłyszała. Do tej pory nie pamięta jak znalazła się tamtej nocy w domu. Może to i lepiej?
Jej życie zaczęło wyglądać inaczej. Coraz rzadziej bywała w domu. W szkole również. Imprezowała gdzie się dało i z kim się dało. 
Jedyne co się nie zmieniło to atmosfera w domu.
Nadal czuła się niedostrzegana. 

Czy to jest powodem tych wszystkich zdarzeń w Jej życiu?

Czy to dlatego dwudziestopięcioletnia już Oliwia siedzi teraz w barze, popijając kolejnego drinka z przystojnym facetem, zastanawiając się do dalej?

  

~~
Witajcie!
Postanowiłam podzielić się ze światem nową historią..
To czy powstaną jej dalsze części zależy głównie od Was!
Komentujcie, to naprawdę najlepsza motywacja.
Chętnie poznam w s z y s t k i e opinie :)
Całuję ;*
K.