Zupełnie obce miasto. Dookoła nieznajomi. Wydaje Jej się, że ściąga niepotrzebną uwagę. Może to Jej opalone, zgrabne ciało? Mężczyźni zawsze się za Nią oglądali. Przestała zwracać na to uwagę. Może to przez Jej roztargnienie? Nerwowo rozgląda się dookoła. Ale co ma ze sobą zrobić? Nie zaplanowała tego do końca. Nie przemyślała, co zrobi po wylądowaniu. Po kilku minutach konsternacji bierze się w garść. Ciągnąc za sobą walizkę wychodzi na zewnątrz. Po drodze wpadają na Nią zabiegani ludzie. Klną pod nosem. Każdy martwi się tylko o siebie, to daje się wyczuć. Zupełnie inaczej niż w Mediolanie..
Robi się coraz później. Oliwia podchodzi do jednego z taksówkarzy i pyta o najbliższy dworzec autobusowy.
- A gdzie Panienka chce jechać o tej porze? -pyta starszy mężczyzna
- Zna Pan miejscowość Żory?
- Oczywiście! To prawie jak siatkarskie miasto. Można tam spotkać zawodników klubu z Jastrzębia.
- Lubi Pan siatkówkę? -zagaduje
- Mój wnuczek trochę gra w szkolnej drużynie. Kibicujemy Jastrzębskiemu. -odpowiada dumnie
- Ja dopiero zaczynam. -uśmiecha się Oliwia
- Panienko... -po chwili mówi zmartwiony- O tej porze nie dojedzie Panienka do Żor. Tylko do Jastrzębia.
- Żory są przecież bliżej.. Nie rozumiem..
- Wieczorem kursuje już tylko jeden PKS. Chyba, że przenocuje Panienka tu w Katowicach i pojedzie rano.
- Nie mogę.. -a raczej mnie nie stać na hotel.. przypomina sobie w duchu- Pojadę do tego Jastrzębia i coś wymyślę.
- W takim razie zapraszam, zawiozę Panienkę na dworzec. -uśmiecha się mężczyzna i pakuje walizkę do bagażnika.
Mężczyzna zatrzymuje się na dużym parkingu.
- Dziękuję bardzo. -uśmiecha się Oliwia- Ile się należy? -pyta zaglądając do portfela i uśmiech znika z Jej twarzy
Taksówkarz zauważa to w lusterku. Odwraca się do Niej.
- Proszę spokojnie jechać do Jastrzębia.
- Ale..
- Widzę, że coś Panienkę trapi. Ja o te kilkanaście złotych nie zbiednieję. A przecież bilet Panienka do Jastrzębia musi kupić.
- Dziękuję! Bardzo Panu dziękuję!
Kierowca pomaga Jej z walizką i wskazuje, jak dojść do kas.
Pół godziny później Oliwia siedzi już w ostatnim tego dnia autobusie relacji Katowice-Jastrzębie Zdrój. Żałuje tylko, że omija on Żory.
Widocznie tak musiało być.
Widocznie tak musiało być.
Mogła uprzedzić Matteo o swoim przyjeździe. Odebrałby Ją z lotniska. Od razu pojechaliby do Niego. Nie martwiłaby się, co teraz ze sobą zrobi w obcym mieście. Ale wtedy nie byłoby niespodzianki.
- Poradzę sobie. -powtarza sobie
Nawet nie wie kiedy, zasypia, z głową opartą o szybę.
Z krainy Morfeusza wyrywa Ją głos jakiejś kobiety.
- Dojechaliśmy.
- Już? -lekko się przeciąga
- Spałaś całą drogę kochana. -głaszcze Ją po ramieniu
Oliwia żegna się z pasażerką. Z luku bagażowego wyciąga swoją walizkę.
- Dokąd teraz.. -pyta sama siebie.
Obserwuje innych. Ktoś się z kimś wita. Ktoś po kogoś przyjechał. Ktoś dzwoni po taksówkę.
Patrzy na zegarek. Prawie dwudziesta druga. Bierze głęboki oddech i zaczyna iść przed siebie.
Po kilkunastu minutach ciągnięcia za sobą bagażu zauważa hotel. Z zewnątrz wygląda zachęcająco. Tak, masz rację, pewnie jest i drogi.
Mija Ją jakaś młoda para.
- Przepraszam, -zagaduje Oliwia- czy w okolicy jest jeszcze jakiś hotel?
- Z drugiej strony miasta. -po chwili zastanowienia mówi chłopak
Dziękuje i wchodzi do środka.
Uśmiechem wita Ją recepcjonistka.
- Dobry wieczór. Witamy w naszym hotelu. Czym mogę służyć?
- Najpierw chciałabym zapytać.. Ile kosztuje wynajęcie pokoju?
- Na jak długo?
- Na jedną noc.
- 190 złotych. -sprawdza w cenniku
- Ile?! -wyrywa się Oliwii
Pracownica hotelu patrzy na Nią zdezorientowana.
- Dziękuję. -odpowiada zrezygnowana i wychodzi z budynku.
Wchodząc na chodnik odwraca się raz jeszcze i patrzy na zapalone światła w hotelowych oknach.
- Chcę do domu.. -mówi niczym małe dziecko.
Naprawdę zaczyna żałować, że nie zaplanowała tej podróży. Na ławce w parku spać nie zamierza. Zmęczenie jednak powoli bierze górę. Z każdym krokiem coraz bardziej zaczyna panikować. Może zadzwonić po Matteo? Nie.. To miała być niespodzianka. Może zamówić taksówkę, pojechać do tych Żor i poprosić przyjaciela, by uregulował rachunek? Nie.. To też odpada. Ostatnie polskie oszczędności wydała na autobus. Za ostatnią wypłatę, którą odebrała dość dawno temu swoją drogą, kupiła bilet do Polski. O hotelu może zapomnieć. Miała być silna. I samodzielna. Mówiła, że da sobie radę. Nie może teraz pokazać, że jednak potrzebuje pomocy. Nie może.. Nie..
- Uważaj jak chodzisz! -słyszy czyjś głos i czuje, jak ląduje na twardych chodnikowych płytach.
Próbuje się podeprzeć i podnieść, ale w tym momencie niesamowity ból przeszywa rękę.
- Nic Ci nie jest? -widząc zaciśnięte oczy dziewczyny, chłopak klęka przy Niej.- Coś Cię boli? -pyta zmartwiony
- Sam uważaj jak chodzisz! -jęczy
- Ja nie chodzę, biegam. -wyjaśnia, jak gdyby to miało coś zmienić
- Tym bardziej!
Oliwia ma już wszystkiego serdecznie dosyć. Nie dość, że będzie skazana na noc w ciemnym parku, to jeszcze to.. Czuje łzy powoli spływające po policzkach. Szybko ociera je rękawem.
- Pokaż.
Nie czekając na Jej odpowiedź chłopak ogląda rękę poszkodowanej.
- Mocno stłuczona, ale wyjdziesz z tego. -próbuje się uśmiechać
Nocny maratończyk wstaje z miejsca i wyciąga swoją rękę. Oliwii, z Jego pomocą, udaje się podnieść.
W chwili, gdy myśli, że jest ok, traci równowagę.
Chłopak łapie Ją w pasie dosłownie w ostatnim momencie, ratując od kolejnego upadku.
- Zabieram Cię na pogotowie. Czekaj, zamówię taksówkę.- decyduje szukając telefonu.
- Nie! Żadnego pogotowia nie będzie! -protestuje dziewczyna
- To może być coś poważnego. Mocno się uderzyłaś, jeszcze zemdlejesz..
- Dam sobie radę. -wyrywa się z Jego objęć
- Ale-
- Najlepiej zostaw mnie w spokoju. To wszystko Twoja wina!
- To Ty szłaś odwrócona. Zresztą nieważne. I tak Cię samej nie zostawię.
W chwili, gdy myśli, że jest ok, traci równowagę.
Chłopak łapie Ją w pasie dosłownie w ostatnim momencie, ratując od kolejnego upadku.
- Zabieram Cię na pogotowie. Czekaj, zamówię taksówkę.- decyduje szukając telefonu.
- Nie! Żadnego pogotowia nie będzie! -protestuje dziewczyna
- To może być coś poważnego. Mocno się uderzyłaś, jeszcze zemdlejesz..
- Dam sobie radę. -wyrywa się z Jego objęć
- Ale-
- Najlepiej zostaw mnie w spokoju. To wszystko Twoja wina!
- To Ty szłaś odwrócona. Zresztą nieważne. I tak Cię samej nie zostawię.
Bez chwili namysłu Oliwia mówi:
- Zatrzymałam się tutaj, w tym hotelu. Także dzięki za chęci, ale obejdzie się. Cześć.
Chwyta walizkę i wolnym krokiem wraca pod hotel. Odwraca się, ale sprawcy wypadku już nie ma.
Oliwia wzdycha i siada na swoim bagażu. Ukrywa twarz w dłoniach.
Po kilku chwilach słyszy kroki. Niepewnie podnosi wzrok.
- To znowu Ty? -pyta zdziwiona
- Zatrzymałam się tutaj, w tym hotelu. Także dzięki za chęci, ale obejdzie się. Cześć.
Chwyta walizkę i wolnym krokiem wraca pod hotel. Odwraca się, ale sprawcy wypadku już nie ma.
Oliwia wzdycha i siada na swoim bagażu. Ukrywa twarz w dłoniach.
Po kilku chwilach słyszy kroki. Niepewnie podnosi wzrok.
- To znowu Ty? -pyta zdziwiona
- Wiedziałem, że hotel to ściema. -chłopak próbuje zachować obojętny ton głosu
- Jakiś problem? -dziewczyna krzyżuje ręce na piersiach- Nie znam Cię. Potrącasz mnie na chodniku. Nie mam obowiązku spowiadać Ci się z tego, gdzie mieszkam.
- No na pewno nie tutaj.
Chłopak podchodzi do walizki i z jej plastikowego uchwytu zrywa niewielką karteczkę.
- To chyba z lotniska. -przygląda się jej- Przyleciałaś z Mediolanu do Katowic. -zauważa
- I?
- I nie masz się gdzie zatrzymać.
- Mam.
- Czyżby? To czemu nie zostałaś w Katowicach tylko po nocy przyjeżdżałaś tu i siedzisz na walizce pod hotelem?
- Daj mi spokój. -Oliwia wstaje. Odrobinę za szybko..
- Nie ma mowy. -chłopak bierze Ją pod rękę- Nie zostawię Cię tutaj samej.
Oliwia nie wie, dlaczego idzie z nieznajomym.
Może jest Jej już wszystko jedno?
Może chce, by ten dzień skończył się jak najszybciej?
Może faktycznie z Jej stanem zdrowia nie jest najlepiej?
A może to On? W sumie ma coś w sobie..
Odpowiedzi na te pytania szuka kilka minut później, wchodząc do przestronnego mieszkania.
- No na pewno nie tutaj.
Chłopak podchodzi do walizki i z jej plastikowego uchwytu zrywa niewielką karteczkę.
- To chyba z lotniska. -przygląda się jej- Przyleciałaś z Mediolanu do Katowic. -zauważa
- I?
- I nie masz się gdzie zatrzymać.
- Mam.
- Czyżby? To czemu nie zostałaś w Katowicach tylko po nocy przyjeżdżałaś tu i siedzisz na walizce pod hotelem?
- Daj mi spokój. -Oliwia wstaje. Odrobinę za szybko..
- Nie ma mowy. -chłopak bierze Ją pod rękę- Nie zostawię Cię tutaj samej.
Oliwia nie wie, dlaczego idzie z nieznajomym.
Może jest Jej już wszystko jedno?
Może chce, by ten dzień skończył się jak najszybciej?
Może faktycznie z Jej stanem zdrowia nie jest najlepiej?
A może to On? W sumie ma coś w sobie..
Odpowiedzi na te pytania szuka kilka minut później, wchodząc do przestronnego mieszkania.
- Rozgość się. -mówi chłopak
- Właściwie.. -zaczyna niepewnie
- Tak?
- Dziwnie się czuję. -przyznaje Oliwia
Dosłownie sekundę po tym gospodarz materializuje się przy Niej.
- Coś Cię boli? Kręci Ci się w głowie? Chodź, połóż się na chwilę na kanapie. -prowadzi Ją do salonu
- To nie dlatego. Nie znamy się. Przypadkowo na siebie wpadliśmy. A Ty zaprosiłeś mnie do swojego mieszkania. Proponujesz nocleg..
- No chyba nie jesteś seryjnym mordercą? -żartuje
- Nie. -mimowolnie uśmiecha się Oliwia- Ale czasami zmieniam się w wampira.
- Mam nadzieję, że nie dziś. A jeśli już, to miło będzie wiedzieć, że taka piękna wampirzyca wybrała mnie na swoją ofiarę. -mówiąc to chłopak czerwieni się.
Nie chciał mówić, że nowa znajoma jest piękna. To znaczy jest. I On to dostrzegł. Wolał jednak tego nie okazywać.
Również Oliwię oblewa delikatny rumieniec.
- Mimo tego ryzyka, zostajesz tutaj. Będę spokojniejszy. Nie chcesz lekarzy, to chociaż mnie pozwól się Tobą zaopiekować. -dodaje
Dziewczyna kiwa tylko głową dając znak, że się zgadza. Czuje się coraz bardziej zmęczona. Układa się wygodnie na kanapie. W tym czasie chłopak pędzi do kuchni i robi dla Nich herbatę.
Kiedy wraca do pokoju z dwoma kubkami gotowego napoju, zastaje swojego gościa pogrążonego w krainie błogiego snu. Odstawia kubki na stolik i bierze dziewczynę na ręce. Powoli, by nie zrobić Jej dodatkowej krzywdy, zanosi Ją do swojej sypialni i kładzie na wielkim łóżku. Poprawia jeszcze poduszkę i kocem przykrywa drobną, w porównaniu do Niego, osóbkę. Przez moment patrzy jak śpi. Odgarnia kosmyk włosów z Jej twarzy.
- Co w Tobie takiego jest.. -szepcze do siebie
Następnego ranka Oliwia budzi się z bólem głowy. Otwiera oczy. Uświadamia sobie, że nie jest to Jej własne mieszkanie.
- Matteo?
Przypomina sobie jednak, że to nie jest mieszkanie przyjaciela. On jeszcze nie wie, że przyleciała.
Nagle wystraszona zagląda pod koc. Z ulgą zauważa, że ma na sobie ubrania z poprzedniego dnia.
Powoli wstaje i przy łóżku znajduje swoją walizkę. Bierze kosmetyczkę i czystą, letnią sukienkę. Na palcach wychodzi z pokoju i wchodzi do łazienki obok. Zachowując się najciszej jak tylko potrafi, po kilku minutach jest już gotowa.
Rozgląda się po mieszkaniu. Zauważa gospodarza śpiącego na kanapie. Wygląda to dość zabawnie: On, nawet z podkulonymi nogami, nie mieści się na niej. Oliwia uśmiecha się na ten widok.
- Pomijając to zderzenie przed hotelem, całkiem fajny facet. -mówi do siebie
Na kuchennym stole zostawia karteczkę:
Dziękuję za nocleg!
Znowu bez planu, Oliwia chodzi po jastrzębskich ulicach. Postanawia jednak wrócić do punktu wyjścia.
Idąc w stronę dworca, mija hotel. Uśmiecha się na wspomnienie minionego wieczoru, chociaż nie wie właściwie dlaczego.
Z budynku wychodzi mężczyzna, kurier, rozmawia właśnie przez telefon.
- Tak szefie, jadę teraz. To nie jest daleko. Paczka będzie na czas. Za pół godziny jestem w Żorach.
Widząc, jak chowa telefon i ma zamiar wsiąść do auta, Oliwia podchodzi bliżej.
- Przepraszam, jedzie Pan do Żor?
- Zgadza się.
- Czy mogłabym się zabrać?
- Zapraszam. -uśmiecha się mężczyzna.
Kurier odwozi dziewczynę pod wskazany adres.
- Bardzo dziękuję!
- Cała przyjemność po mojej stronie. -uśmiecha się i wyciąga Jej walizkę.
Oliwia wyciąga telefon i wpisuje kilka cyferek.
- Haaaalo? -słyszy po drugiej stronie zaspany głos
- Matteo! Zaraz południe! Wstawaj, szkoda dnia! -śmieje się
- Jakie południe.. Czekaj, już sprawdzam.. Ej! Jeszcze nie ma dziewiątej a dziś mam trening popołudniu. Mogłem jeszcze spać...
- Ale to ważne..
- Oli.. Nie mów do mnie z rana.. -prosi Włoch
- To naprawdę ważne.
- Masz pięć sekund.
- Bo widzisz.. -nie wie jak zacząć
- Pięć..
- Jestem. -mówi wprost
- Cztery..
- Słyszysz, co mówię?
- Trzy..
- Fajna okolica. Jakaś zabytkowa ulica. Dużo zieleni. Piekarnia. Dobrze tu masz. -zaczyna się śmiać
- Dwa.. Czekaj! Co Ty do mnie mówisz?! -słyszy jak o malo co nie spada z łóżka
- Wyjrzyj przez okno geniuszu.
Martino pojawia się w oknie.
- Bella! -wita Ją radosnym okrzykiem
- Ciiiszej! Obudzisz wszystkich dookoła! -uśmiecha się na widok przyjaciela
- A co! Niech wiedzą, że to najszczęśliwszy dzień dla mnie! W końcu jesteś!
Po tych słowach znika, by chwilę później porwać dziewczynę w ramiona.
~~
Przepraszam za ten poślizg! Wpis miał pojawić się w sobotę, ale cały weekend pracowałam i nie dałam rady.
[W tym miejscu nie napiszę nic więcej.. Tak mi smutno, że przegraliśmy.. Wierzę, że jednak pokażemy na co Nas stać!]
Całuję ;*
K.
- Właściwie.. -zaczyna niepewnie
- Tak?
- Dziwnie się czuję. -przyznaje Oliwia
Dosłownie sekundę po tym gospodarz materializuje się przy Niej.
- Coś Cię boli? Kręci Ci się w głowie? Chodź, połóż się na chwilę na kanapie. -prowadzi Ją do salonu
- To nie dlatego. Nie znamy się. Przypadkowo na siebie wpadliśmy. A Ty zaprosiłeś mnie do swojego mieszkania. Proponujesz nocleg..
- No chyba nie jesteś seryjnym mordercą? -żartuje
- Nie. -mimowolnie uśmiecha się Oliwia- Ale czasami zmieniam się w wampira.
- Mam nadzieję, że nie dziś. A jeśli już, to miło będzie wiedzieć, że taka piękna wampirzyca wybrała mnie na swoją ofiarę. -mówiąc to chłopak czerwieni się.
Nie chciał mówić, że nowa znajoma jest piękna. To znaczy jest. I On to dostrzegł. Wolał jednak tego nie okazywać.
Również Oliwię oblewa delikatny rumieniec.
- Mimo tego ryzyka, zostajesz tutaj. Będę spokojniejszy. Nie chcesz lekarzy, to chociaż mnie pozwól się Tobą zaopiekować. -dodaje
Dziewczyna kiwa tylko głową dając znak, że się zgadza. Czuje się coraz bardziej zmęczona. Układa się wygodnie na kanapie. W tym czasie chłopak pędzi do kuchni i robi dla Nich herbatę.
Kiedy wraca do pokoju z dwoma kubkami gotowego napoju, zastaje swojego gościa pogrążonego w krainie błogiego snu. Odstawia kubki na stolik i bierze dziewczynę na ręce. Powoli, by nie zrobić Jej dodatkowej krzywdy, zanosi Ją do swojej sypialni i kładzie na wielkim łóżku. Poprawia jeszcze poduszkę i kocem przykrywa drobną, w porównaniu do Niego, osóbkę. Przez moment patrzy jak śpi. Odgarnia kosmyk włosów z Jej twarzy.
- Co w Tobie takiego jest.. -szepcze do siebie
Następnego ranka Oliwia budzi się z bólem głowy. Otwiera oczy. Uświadamia sobie, że nie jest to Jej własne mieszkanie.
- Matteo?
Przypomina sobie jednak, że to nie jest mieszkanie przyjaciela. On jeszcze nie wie, że przyleciała.
Nagle wystraszona zagląda pod koc. Z ulgą zauważa, że ma na sobie ubrania z poprzedniego dnia.
Powoli wstaje i przy łóżku znajduje swoją walizkę. Bierze kosmetyczkę i czystą, letnią sukienkę. Na palcach wychodzi z pokoju i wchodzi do łazienki obok. Zachowując się najciszej jak tylko potrafi, po kilku minutach jest już gotowa.
Rozgląda się po mieszkaniu. Zauważa gospodarza śpiącego na kanapie. Wygląda to dość zabawnie: On, nawet z podkulonymi nogami, nie mieści się na niej. Oliwia uśmiecha się na ten widok.
- Pomijając to zderzenie przed hotelem, całkiem fajny facet. -mówi do siebie
Na kuchennym stole zostawia karteczkę:
Dziękuję za nocleg!
Znowu bez planu, Oliwia chodzi po jastrzębskich ulicach. Postanawia jednak wrócić do punktu wyjścia.
Idąc w stronę dworca, mija hotel. Uśmiecha się na wspomnienie minionego wieczoru, chociaż nie wie właściwie dlaczego.
Z budynku wychodzi mężczyzna, kurier, rozmawia właśnie przez telefon.
- Tak szefie, jadę teraz. To nie jest daleko. Paczka będzie na czas. Za pół godziny jestem w Żorach.
Widząc, jak chowa telefon i ma zamiar wsiąść do auta, Oliwia podchodzi bliżej.
- Przepraszam, jedzie Pan do Żor?
- Zgadza się.
- Czy mogłabym się zabrać?
- Zapraszam. -uśmiecha się mężczyzna.
Kurier odwozi dziewczynę pod wskazany adres.
- Bardzo dziękuję!
- Cała przyjemność po mojej stronie. -uśmiecha się i wyciąga Jej walizkę.
Oliwia wyciąga telefon i wpisuje kilka cyferek.
- Haaaalo? -słyszy po drugiej stronie zaspany głos
- Matteo! Zaraz południe! Wstawaj, szkoda dnia! -śmieje się
- Jakie południe.. Czekaj, już sprawdzam.. Ej! Jeszcze nie ma dziewiątej a dziś mam trening popołudniu. Mogłem jeszcze spać...
- Ale to ważne..
- Oli.. Nie mów do mnie z rana.. -prosi Włoch
- To naprawdę ważne.
- Masz pięć sekund.
- Bo widzisz.. -nie wie jak zacząć
- Pięć..
- Jestem. -mówi wprost
- Cztery..
- Słyszysz, co mówię?
- Trzy..
- Fajna okolica. Jakaś zabytkowa ulica. Dużo zieleni. Piekarnia. Dobrze tu masz. -zaczyna się śmiać
- Dwa.. Czekaj! Co Ty do mnie mówisz?! -słyszy jak o malo co nie spada z łóżka
- Wyjrzyj przez okno geniuszu.
Martino pojawia się w oknie.
- Bella! -wita Ją radosnym okrzykiem
- Ciiiszej! Obudzisz wszystkich dookoła! -uśmiecha się na widok przyjaciela
- A co! Niech wiedzą, że to najszczęśliwszy dzień dla mnie! W końcu jesteś!
Po tych słowach znika, by chwilę później porwać dziewczynę w ramiona.
~~
Przepraszam za ten poślizg! Wpis miał pojawić się w sobotę, ale cały weekend pracowałam i nie dałam rady.
[W tym miejscu nie napiszę nic więcej.. Tak mi smutno, że przegraliśmy.. Wierzę, że jednak pokażemy na co Nas stać!]
Całuję ;*
K.