poniedziałek, 10 marca 2014

13. When truth is replaced by silence, the silence is a lie

- Oli, muszę Ci o czymś powiedzieć…
- Co jest? –pyta jak gdyby nigdy nic
- Bo widzisz-
Przerywa Mu dźwięk telefonu.
Matteo jednak nie zwraca na niego uwagi.
- Odbierz, to może coś ważnego. –sugeruje Oliwia
Włoch sięga do kieszeni.
- Tak?
- Dzień dobry, z tej strony Krawczuk. Mam dobre wieści. Udało mi się załatwić przeniesie dokumentów do Sądu w Katowicach.
- Czyli nie musimy jechać do Krakowa?
- Nie. Przedstawiłem wszystkie zaistniałe okoliczności i wniosek został rozpatrzony pozytywnie. Jedyny minus jest taki, że te dokumenty mogą zostać w Katowicach nie dłużej niż dwa dni. Już dziś rano wysłano je kurierem. Czyli jeszcze dziś tam będą. 
- Dopiero co przylecieliśmy…
- Rozumiem, dlatego sugeruję wybrać się tam jutro. Popołudniu kurier zabiera je z powrotem do Krakowa. 
- W porządku. Bardzo dziękuję za pomoc! To naprawdę wiele ułatwia.
- Staram się po prostu wypełnić ostatnią wolę pani Honoraty.
- Jeszcze raz dziękuję.
- W razie problemów proszę dzwonić.

Oliwia przygląda się przyjacielowi. 
- Coś się stało?
- Pamiętasz jak Ci mówiłem, że te dokumenty trzeba podpisac w Krakowie?
- Tak…
- Okazuje się, że jest możliwość zrobienia tego w Katowicach.
- Naprawdę?! –dziewczyna nie ukrywa radości
- Naprawdę. Tylko trzeba tam pojechać jutro.
- To wspaniale! Nie będę musiała tam wracać… 
- Oli, nie to chciałem Ci powiedzieć.
- Zanim zadzwonił telefon?
- Tak. Nie wiedziałem, jak zareagujesz… Bałem się trochę Twojej reakcji. Dlatego nie mówiłem od razu. –bierze głęboki oddech
- Ktoś chyba bardzo nie chce, żebyśmy porozmawiali. –zaczyna się śmiać Oliwia, kiedy znowu rozdzwania telefon Martino
- Cholera!
- Nie denerwuj się. Odbierz. –mówi łagodnie
- Halo!
- Stary, gdzie Ty jesteś?!
- Russel?
- A kogo się spodziewałeś? Trening za kwadrans. Wiesz, że trener Cię zabije jeśli znów nie przyjdziesz…
- Wiesz, ze nie mogłem.
- Ja tak, on nie. 
- Zrobisz coś dla mnie?
- Najpóźniej za pół godziny masz być. Więcej nie dam rady…
- Dzięki!

Zdenerwowany Matteo wrzuca rzeczy do torby treningowej.
- Co jest?
- Nic. 
- Przecież widzę. Masz jakieś problemy?
- Nie. 
- Przeze mnie?
Przerywa pakowanie i siada przy Niej.
- Oli, zawsze, ale to zawsze, Ty będziesz dla mnie najważniejsza. Choćby nie wiem co. –całuje Ją w czoło- Muszę po prostu jechać na trening.
- Myślałam, że masz wolne.
- Ja też…
Po kilku minutach jest gotowy. 
- Wychodzę. Poradzisz sobie?
- A mogę jechać z Tobą?
Siatkarz patrzy na Nią zdziwiony.
- Na pewno chcesz?
- Tak, pospaceruję po mieście.
- Tylko weź cieplejszy sweter. To nie Italia niestety.
- Dobrze Tato. –uśmiecha się i sięga do walizki

- Na pewno dasz sobie radę? –pyta troskliwie Martino, kiedy żegnają się na parkingu przed halą
- Jestem już dużą dziewczynką. –uśmiecha się promiennie- Zadzwoń jak skończysz trening.
- Uważaj na siebie. 
Bardzo nie chce, żeby została sama, ale przecież nie powiedział Jej czego się dowiedział od detektywa. Nie chce jeszcze niepotrzebnie Jej denerwować. 
Idzie więc na halę modląc się w duchu, by nic złego się nie stało…

*
Oliwia spaceruje najpierw ulicą wzdłuż hali. Coś jednak popycha Ją do przodu, stawia kolejne kroki, coraz bardziej oddalając się od parkingu. 
Po kilku minutach widzi znajomą ulicę.

Tak. To tu po raz pierwszy spotkała Michała.

Nie wie dlaczego tu przyszła. Już sekundę później uświadamia sobie, że to chyba nie był najlepszy pomysł. Matteo na pewno by się zdenerwował. 
Szybko odwraca się na pięcie. Chce odejść. Pójść dokądkolwiek. Zająć czymś głowę.
Nie myśleć o Kubiaku. 

- Uważaj! –słyszy krzyk i ląduje na chodniku
- Sam uważaj! –podnosi się
- Trzeba się rozglą- Oliwia?! To Ty?
Dziewczyna podnosi wzrok i serce zaczyna Jej mocniej bić.
- Cześć Michał. –uśmiecha się
- Cześć! 
Nie da się ukryć. Chłopak jest zachwycony tym spotkaniem.
- Znowu spotykamy się w takich okolicznościach. –oboje się śmieją
- Jeszcze trochę a pomyślę, że to przeznaczenie. –Oliwia gryzie się w język
- Co tu właściwie robisz? -docieka Kubiak 
- Matteo jest na treningu. Chciałam trochę pospacerować.
- Mogę Ci towarzyszyć?
- A Ty nie powinieneś być na hali? 
- Samochód mi się rozwalił. Coś ze skrzynią biegów. Byłem u mechanika sprawdzić co i jak. Zejdzie mu jakąś godzinę, może półtorej. Nie opłaca mi się jechać, za chwilę znowu bym wychodził. Wziąłem wolne. –tłumaczy
Oliwia długo nie odpowiada.
- To będzie tylko spacer. Obiecuję. –mówi pewny siebie Michał
- W sumie przyda mi się przewodnik. –decyduje się dziewczyna.
Spacerują już jakiś czas. Śmieją się, rozmawiają. 
Mijają niewielkie sklepiki, kawiarnie. W końcu przy jednej z nich Oliwia zatrzymuje swój wzrok. Za szklaną szybą wystawione są torty, ciasta, ciasteczka. Wszystko wygląda tak kusząco…
- Masz ochotę? –wtrąca się w Jej myśli Kubi
- Nie…
Przygląda się Jej z uśmiechem.
- No dobra, może troszeczkę. –daje za wygraną
- Zapraszam. –bez namysłu otwiera przed Nią drzwi- Wiem, że obiecałem tylko spacer, ale nikt nie mówił, że to się nie może zmienić.

Jaki On jest pewny siebie! 

- Ale najwyżej piętnaście minut. Trening niedługo się kończy.
- Pół godziny. –zaczyna negocjacje
- Dwadzieścia.
- Dwadzieścia pięć. 
- Dziewiętnaście. 
- Dobra, poddaje się. Dwadzieścia. Zapraszam Panią. 
Wchodzą do środka.
Miejsce jest całkiem przyjemne. Niewielkie wnętrze urządzone ze smakiem. Dosłownie kilka okrągłych stolików. Idealne miejsce jeśli nie chcesz, by zaraz otoczył Cię tłum wielbicielek. 
Siadają przy jednym z nich. 
- Dzień dobry, co podać? –uśmiecha się kelnerka- O, Pan Michał! Witamy ponownie. To co zawsze? 
Oliwia przygląda Im się w milczeniu.
- Dzień dobry. –grzecznie odpowiada Michał- Tak, poproszę. Dwa razy. Tylko dla tej Pani będzie duże latte z bitą śmietaną.
- Oczywiście, już podaję.
Kiedy znika gdzieś za rogiem Oliwia pyta żartobliwie:
- Kogo tu jeszcze przyprowadzasz? Widać, że dobrze Cię znają w tym miejscu. 
- Tylko wyjątkowe osoby. 
On się uśmiecha, a Ją oblewa delikatny rumieniec. W sumie nie wie dlaczego tak reaguje na Jego słowa. Nie znają się praktycznie w ogóle, ale jest w tym facecie coś, co przyciąga.
- Wiesz, -ciągnie tym samym tonem- miło jest czasem zapytać drugą osobę o zdanie. 
- Wiesz, -nie przestaje się uśmiechać siatkarz- chciałem Ci zaimponować.
- Czym? Kawą i ciastkiem? 
- Tym, że trafię w Twój gust.
- No to już bardziej ma sens.
Oboje się śmieją.
Po chwili kelnerka przynosi Ich zamówienie.
- Bardzo proszę, smacznego. 
- Dziękujemy.
Oliwia patrzy na talerzyk z niedowierzaniem.
- Coś się stało? –zaczyna panikować Kubi
- Nie, nie, wszystko ok.
- To co jest?
- Nie uwierzysz, ale to moje ulubione ciasto!
- Moje też. –cieszy się- Nie za słodkie, w sam raz. Takie powiedziałbym-
- Orzeźwiające. –przerywa Mu
- Dokładnie! Widzisz, coś już Nas łączy. –puszcza Jej oczko
- Taaa, sernik z truskawkami. Najlepiej od razu się pobierzmy. –żartuje
- Nie miałbym nic przeciwko. –mówi i upija łyk kawy- Mmm czarna, najlepsza. A Twoja jak? –pyta ewidentnie chcąc zmienić temat
- Jeszcze lepsza! –uśmiecha się i udaje, że nie słyszała Jego poprzednich słów

Kolejne minuty mijają. Rozmawia Im się coraz lepiej. Jednak Oliwia nie czuje się jeszcze na tyle gotowa, by opowiedzieć Michałowi swoją historię. Tak więc, gdy pyta Ją dlaczego wyjechała do Mediolanu odpowiada jedynie:
- Potrzebowałam jakiejś zmiany. 
I dodaje szybko:
- A Ty dlaczego wybrałeś akurat to miejsce? 
- W sumie nie wiem… Kiedyś byłem przejazdem. Dobrze się tu czułem, więc pomyślałem „czemu nie”. 
- Do Bydgoszczy na przykład miał byś o niebo bliżej. 
- Skąd wiesz? 
- Umiem znaleźć na mapie potrzebne informacje bystrzaku. Sprawdziłam, gdzie dokładnie jest Wałcz. 
- Szukałaś informacji o mnie? –Kubiak robi tą swoją zadziorną minę
- Nie, szukałam informacji o wszystkich w klubie. Musiałam wiedzieć, dokąd puszczam Matteo. 
I nagle zapala się czerwone światełko w głowie.
- Matteo! 

*
Martino energicznym krokiem zmierza w kierunku szatni. Szybko się przebiera i dołącza do chłopaków, którzy akurat kończą rozgrzewkę.
Z daleka Holmes przepraszająco kręci głową.
- Martino! –słychać ostry głos Bernardiego
Matteo podchodzi do trenera.
- Naprawdę się spieszyłem. –zaczyna się tłumaczyć
- Jaką wymówkę masz tym razem? Chora sąsiadka nie mogła wyprowadzić psa?
- Może i tak. A nie! Moment. Przecież moja sąsiadka nie ma psa. I pewnie już dawno za ścianą mieszka ktoś inny. Dlaczego? Ach faktycznie, mieszkam w hotelu. 
Trener przygląda się swojemu podopiecznemu.
- Chcesz mi coś powiedzieć Martino?
- Tylko to, że jestem człowiekiem. Mam prawo do spóźnień.
- Ale nie ciągłych! I znajdź sobie nową sekretarkę, bo Russel nie będzie już przekazywał Twoich wiadomości. 
- Przynajmniej wie, co się dzieje. –Matt rozgląda się po sali- A Kubiak gdzie? On nie przychodzi na treningi i jest w porządku, a ja za każdym razem dostaję burę? 
- Popsuł Mu się samochód. –wtrąca się do dyskusji Łasko
- To autobusów nie ma? Zresztą mieszka tylko kilka ulic dalej! –denerwuje się
- Wziął dzień wolnego. –rzuca trener i wraca do swoich notatek
- Ja też prosiłem o wolne. 
- Nie wyraziłem zgody. 
- Miałem bardzo wazny powód. Tłumaczyłem, ale nie, Kubiakowi rozwalił się samochód i od razu cały dzień może się nie pojawiać. 
- To inna sprawa. –trener powoli przestaje zwracać na Niego uwagę
- Inna? To ja siedzę non stop na ławce, nie On! 
- Koniec dyskusji. –Bernardi odwraca się i zaczyna rozmawiać ze statystykiem 
Matteo zaciska pięści.
- Widzisz, musisz więcej trenować, żeby w końcu z tej lawki zejść. –zachodzi mu drogę kapitan- Chyba, że tak bardzo polubiłeś kwadrat… Nawet pasujecie do siebie.
- Odwal się. –trąca Go ramieniem przyjmujący

Martino kończy rozgrzewkę z boku. 
- Wybacz stary, w ogóle mnie nie chciał słuchać. –dotrzymuje Mu towarzystwa amerykański gracz
- Luz. Wiem, jak jest. 
- Ta Twoja przyjaciółka, Oliwia tak? Przyjechała w końcu? –zagaduje
- Tak. Mam nadzieję, że już zostanie na dobre.
Russel uważnie Mu się przygląda.
- Co? –pyta Włoch
- Ale wpadłeś… -zaczyna się uśmiechać Holmes
- O co Ci chodzi?
- Zakochałes się! 
- I czego się cieszysz jak mysz do sera? 
- Nie wiem w sumie, ale to fajne jest. –uśmiech nie schodzi Mu z twarzy- To kiedy Ją poznam?
- Jutro musimy jechać do Katowic. Może w weekend uda mi się Ją namówić, żeby przyszła na mecz.
- Chcesz jutro jechać gdziekolwiek?
- A czemu nie?
- A chcesz jeszcze pożyć? Znowu ominie Cię trening…
- Przecież jutro miało nie być! 
- Dziś Bernardi zmienił zdanie…
- Cholera… Dobra, coś wymyślę.
- Dzielimy się na dwa składy. –słychać z drugiego końca hali.
Zaczyna się długi, męczący trening.

Martino ma nadzieję, że Oliwia nie wpadnie przypadkiem na Kubiaka…

- Czy te treningi kiedyś skończą się planowo? –komentuje Matteo
- Ee jeszcze nie ma tragedii. –patrzy na zegarek Russel- Co robisz później?
- Jadę po Oliwię, chociaż nie mam zielonego pojęcia, gdzie jest.
- Pewnie porwał ją jakiś sklep z promocjami. Moja żona o tej porze roku tylko w przymierzalniach siedzi. –śmieje się Amerykanin
- Nie, Oliwia raczej nie jest tego typu kobietą. Nie powiem, lubi zakupy, ale wszystko z umiarem.
- W takim razie koniecznie muszę Ją poznać z Kristin! Może Ona jakoś na Nią wpłynie. –dodaje
- Może jutro? 
- Kolacja? 
- Świetnie. 

Kilkanaście minut później kolejni zawodnicy opuszczają halę. 
Martino idzie do swojego auta. Rzuca torbę na tylne siedzenie i wybiera numer Oliwii.
Z samochodu obok macha do Niego przyjaźnie Holmes. 
Ostatnio złapali naprawdę dobry kontakt.

Cisza po drugiej stronie słuchawki.
Próbuje kolejny raz. 
Trzeci.
Piąty.
Siódmy.
Zaczyna się poważnie martwić.
Dziewczyna odbiera dopiero za dziesiątym razem.

*
- Matteo! –przerażona patrzy na zegarek 
- Przecież się nie pali… -przewraca oczami Kubiak
- Umawialiśmy się… -nerwowo szuka telefonu w torebce

Dziewięć nieodebranych połączeń.
Telefon dzwoni po raz kolejny.
Tym razem odbiera po kilku sekundach.
- Halo? Matt, strasznie Cię przepraszam!
- Wszystko ok? Martwiłem się.
- Nie chciałam Cię wystraszyć. Po prostu nie słyszałam telefonu. Wszystko w porządku. Już skończyłeś?
- Tak. Gdzie jesteś? Przyjadę.
- Nie ma potrzeby. Przejdę się. 
- Obiecałem, że Cię odbiorę. Powiedz tylko skąd.
Oliwia patrzy na Michała szukając w Nim swego rodzaju wsparcia.
Od razu rozpoznaje Jej minę.
Gestem wskazuje miejsce za oknem.
- Możesz podjechać pod… -kierowana gestami Kubiaka odwraca się i patrzy przez okno- Pod park! Tak, tak, ten niedaleko hali. Tak. 
- Będę za chwilę.
- Do zobaczenia.
Wrzuca telefon z powrotem do torebki i wstaje.
- Przepraszam, muszę już iść. 
- Martino…
- Zrozum. Nie wiem, dlaczego Wy się tak nie lubicie, ale nie chcę Go dodatkowo prowokować. Lepiej, żeby nie wiedział, że byliśmy razem.
- Rozumiem. Pamiętaj tylko, że obiecałaś mi kino. –staje obok Niej
- Kino?
- Pamiętasz Nasz ostatni spacer? 
- Aaa tak, faktycznie. –uśmiecha się
- Może jutro? 
- Jutro nie dam rady. Mam kilka spraw do załatwienia. 
- Mogę w takim razie zadzwonić? –podaje Jej swój telefon, by mogła wpisać numer
- Do zobaczenia. –podaje Mu rękę na pożegnanie- Dziękuję za miłe popołudnie. 
- Do usłyszenia. –ten jednak całuje Ją w policzek- Pamiętaj, żeby podlewać różę. –dodaje jeszcze
- Słucham? 
- To ode mnie. 
Oliwia nie ma czasu, by zaczynać kolejną rozmowę. Uśmiecha się tylko i wychodzi z kawiarni.
Kubiak odprowadza Ją wzrokiem.

Po drodze do parku zastanawia się. Może jednak ten Michał nie jest taki zły? No i postarał się… Wiedział, ze w końcu przyjedzie i zostawił Jej taką małą niespodziankę. 
Niby nic takiego, mały gest. 
A cieszy.

W końcu Oliwia zauważa auto Włocha. 
- Jak trening? –wita się z Nim
- Bywały lepsze. A Ty co robiłaś? –odpala silnik
- Spacerowałam trochę, poszłam na kawę. Myślałam, że tylko Włosi robią taką dobrą, a tu niespodzianka. –mówi nerwowo, by przypadkiem nie powiedzieć za dużo, tak żeby niczego się nie domyślił- Ooo lubię ten kawałek. –podkręca głośniej radio
Odjeżdżając Matteo kątem oka dostrzega Michała wychodzącego z jednej z kawiarni.
Kubiak nawet z daleka daje po sobie poznać radość i pozytywne emocje. Jest z siebie wyraźnie zadowolony. 

Całą resztę Włoch tylko sobie dopowiada. Wszystko jakby ułożyło się w jedną całość.
Oliwia zauważa, że coś jest nie tak. Matteo tak nagle zmienił się wyraz twarzy. 

W milczeniu wracają do Żor.




~~
Nie wiem czy to wina tej "trzynastki", czy raczej faktu, że cały tydzień leżę z gorączką, ale jakoś tak bardzo dłużyło mi się pisanie tego rozdziału.. Jaki wyszedł to już same oceńcie.
Bo mam nadzieję, że jest tu ze mną więcej niż pięć, sześć osób.. ;)
Do następnego!
Całuję ;*
K.

niedziela, 2 marca 2014

12. Say it loud. Even if you're scared it will cause problems or burn your life to the ground.

Matteo przez kilka minut chodzi po parku.
Nigdzie ani śladu Oliwii.
Próbuje się do Niej dodzwonić.
Bezskutecznie.

Mijają kolejne minuty.
- No jasne! –Włoch odruchowo uderza się w czoło i zaczyna biec przed siebie.
W końcu zatrzymuje się przed klubem.
Kiedyś to było Ich ulubione miejsce. 
Za każdym razem, kiedy przyjeżdżał do Mediolanu przychodzili właśnie tu.
Martino wchodząc do środka ma nadzieję, że to tu znajdzie przyjaciółkę.
Przeciska się przez tłum świetnie bawiących się ludzi. Głośna muzyka utrudnia Mu zebranie myśli.
Z bijącym coraz bardziej sercem kieruje się w stronę baru. 
Z ulgą zauważa dziewczynę przy barze i szybkim krokiem podchodzi do Niej.
- Bella… -kręci głową
Oliwia siedzi przy barze. Obok leży popielniczka z kilkoma już niedopałkami. 
Jest w dość kiepskim stanie. 
Kompletnie pijana.

- Chcę być sama. –odpycha Go Oliwia
- Nie zachowuj się jak dziecko. Zostaw to. –z ręki dosłownie wyrywa Jej papierosa
- Mówiłam, że chcę być sama! –krzyczy 
Chce wstać. Jednak szybko traci równowagę. 
Dobrze, że jest przy Niej Matteo.
- Zabieram Cię do domu. –przerzuca Ją sobie przez ramię 
- Do domu? Ja nie mam domu… 
- Nie gadaj głupot.
- Postaw mnie! –rzuca się
- Nie. –lekko Ją podrzuca na ramieniu
- Chcę tańczyć! –dalej uparcie protestuje
- Jesteś pijana. –nie zatrzymuje się Włoch
- Nie jestem. I chcę zatańczyć. Postaw mnie! –bije pięściami o Jego plecy
- Oliwia… Błagam Cię.
Ona jednak nie daje za wygraną. Wierci się, drapie. 
- Jak mnie zaraz nie postawisz to powiem Michałowi!
Martino sztywnieje.
Zatrzymuje się.
- Słucham?
- Tak. Powiem Kubiakowi, że źle mnie traktujesz.
- Jesteś pijana. –wznawia marsz do drzwi wyjściowych
- I wprowadzę się do Niego, nie do Ciebie!
Siatkarz wie, że Jego przyjaciółka jest w kiepskim stanie i zapewne już jutro nie będzie pamiętała własnych słów. Mimo wszystko nie może nie zareagować.
- Droga wolna. 
Ku swojemu wielkiemu zdziwieniu Oliwia czuje stały grunt pod nogami.
- Dziękuję. –mówi i chwiejnym krokiem wraca na parkiet

Matteo wychodzi z klubu sam.
Mija chwila.
Jedna.
Druga.
Trzecia.
Nagle Oliwia wybiega z budynku. 
Zaczyna płakać.

- Ty idiotko! –gani sama siebie
Czuje, że ktoś staje za Nią i obejmuje Ją w pasie.
- Już dobrze Bella. Jestem. –słyszy tak dobrze znany Jej głos
- Matt! –z radości zaczyna płakać jeszcze bardziej
Odwraca się i wtula w przyjaciela.
- Wracajmy do domu. –chwyta Ją pod rękę i prowadzi w stronę najbliższej taksówki.
Kilka minut później są już na miejscu. Martino reguluje rachunek i pomaga wysiąść przyjaciółce. 
Lekko już zaspana Mazur nie jest w stanie dalej iść samodzielnie. Widząc w jakim jest stanie, Matteo bierze Ją na ręce i wnosi do mieszkania. 

Martino jest wspaniały. 
Kładzie Oliwię na łóżku. Zdejmuje Jej buty. Dokładnie przykrywa. Poprawia poduszkę. A na dobranoc całuje w czoło. Zależy Mu na Niej. Doskonale rozumie Jej zachowanie. Dawno temu obiecała sobie, że nigdy więcej nie będzie już szukała pocieszenia w alkoholu czy imprezach. Ale czy można się spodziewać innej reakcji kiedy dowiadujesz się takich rzeczy o swojej przeszłości? 
Po cichu wychodzi z pokoju i sam kładzie się na kanapie w salonie. 

Następnego ranka dziewczyna budzi się z okropnym bólem głowy. Powoli otwiera oczy. Próbuje przypomnieć sobie, co zaszlo kilkanaście godzin wstecz. Pamięta, że przyjechał Matteo. Dostała dziwną wiadomość. To Włoch poszedł na spotkanie. Wrócił trochę przybity. Rozmawiali. Wyszła na spacer… Tak, wszystko zaczęło wracać. 
Chciała uciec od tego wszystkiego, co właśnie na Nią spadło. Nie potrafiła zrozumieć zachowania rodziców. Jak Oni mogli?! Poszła do klubu. Chciała jakoś odreagować. Chciała odetchnąć. Dalej film się urywa…
Przy poduszce znajduje bluzę. Zakłada Ją i idzie do kuchni.
- Dzień dobry Bella. –wita Ją tym swoim promiennym uśmiechem Martino
- Czy dobry to nie wiem… -ziewa i łapie się za głowę
- Proszę, powinno pomóc. –podaje Jej szklankę z musującym napojem
- Dziękuję. –wypija praktycznie na raz
Chłopak przygląda się Jej uważnie.
- Coś się stało? –pyta
- Ty mi powiedz. 
- Matt, ja… Ja nie pamiętam, co się działo wczoraj wieczorem.
- Trochę zabalowałaś. –podsumowuje krótko
- Ale byłeś ze mną, prawda? –pyta z nadzieją
Przez chwilę siatkarz nie odpowiada.
- Tak. –dodaje po namyśle
Znowu o czymś Jej nie mówi…
- Co na śniadanie? –siada na wprost Niego i uśmiecha się

W tym momencie Martino uświadamia sobie, ze czasami lepiej coś przemilczeć. 

Dwa dni później są już w Katowicach. 
Na parkingu przy lotnisku Matteo zostawił swój samochód, więc na szczęście nie są skazani na transport publiczny. 
- Mogę prowadzić? –zagaduje Oliwia
- To Ty masz w ogóle prawko? –żartuje z Niej
- Ej! –dostaje za to w ramię- Przecież wiesz, że tak! 
Oboje zaczynają się śmiać.
- A kiedy ostatni raz siedziałaś za kierownicą? Na egzaminie? 
- Martino! Nie nauczyli Cię, że niegrzecznie jest się naśmiewać? –udaje obrażoną
- Przecież ja tylko stwierdzam fakty. –tłumaczy otwierając przed Nią drzwi pasażera
- Jeszcze zobaczysz. –krzyżując ręce wsiada do środka
- Co takiego?
- Raz dwa się podszkolę i będę lepszym kierowcą niż Ty, o!
- A skąd weźmiesz instruktora? 
- Mało to chłopaków w Jastrzębskim? –pyta Go zadziornie
- Eee, Panno Mazur, nie zapędzasz się trochę? –odpala silnik
- To pomożesz mi? 
Matteo wbija w Nią wzrok.
- Tylko kilka lekcji… -prosi dziewczyna
- Pomyślimy. –uśmiecha się w końcu 
Zadowolona Oliwia zapina pas i podkręca głośność w radiu. 
W dobrych nastrojach jadą do Żor. 

W międzyczasie Oliwia zaczyna temat.
- Matt?
- Hmm?
- Czy naprawdę nie da się tego załatwić inaczej?
- Czego?
- No tych papierów…
- Niestety. Musisz je osobiście podpisać. 
- Ale pojedziesz ze mną? Prawda? Powiedz, że tak…
- Postaram się… -ścisza głos 
- Słucham? 
- No bo nie wiem czy będę mógł znowu wziąć wolne… Trener ciśnie. 
- Nadal się nie dogadaliście?
- Nie. –próbuje szybko urwać temat
Oliwia znowu nie odpuszcza.
- Matteo… Próbowałeś z Nim rozmawiać? On też jest w końcu Włochem…
- To niczego nie zmienia.
- A kapitan? Jak Mu tam, Łasko?
- Nie przepadamy za sobą.
- A jest tam w ogóle ktoś z kim złapałeś kontakt? –przygląda Mu się badawczo
- W sumie… 
- Co to za wymijająca odpowiedź? 
- Oj, Oli… Bo to nie jest takie proste…
- Nie rozumiem.
- Ja też nie, ale co poradzisz? Nie nadajemy z chłopakami na tych samych falach. Nic na siłę.
- Ale musi być ktoś… Ktokolwiek. 
- Nawet spoko z Rusellem się gada.
- O widzisz! 
- I z czego się cieszysz? –śmieje się z Jej reakcji
- Bo chciałabym, żebyś miał tu jakiegoś kumpla. Kogoś z kim możesz pogadać, wyjść po treningu na piwo…
- My po treningach nie chodzimy na piwo Bella. Trzeba formę trzymać.
- Nie łap mnie za słówka, wiesz o co mi chodzi.
- Wiem. –uśmiecha się.
W głębi duszy bardzo się cieszy, że w pewien sposób i Jej na Nim zależy.
- To kogo tam jeszcze mamy? –Oliwia wyciąga z torebki telefon
- A co Ty robisz? –zagląda Jej przez ramię
- Na drogę patrz! –rozbawiona odpycha Go- Wojtaszek, Malinowski, Violas… -wylicza
- Nie mów mi, że sprawdzasz skład zespołu. –nie może opanować śmiechu Włoch
- A co w tym dziwnego? Muszę znać ludzi, z którymi często będę się teraz spotykać.
- Co masz na myśli? –teraz to On się Jej przygląda zaintrygowany
- No bo… -mówi niepewnie
- Oli, błagam, mów wprost…
- Chcę się dowiedzieć czegoś o babci. A żeby to zrobić… Muszę być na miejscu. No prawie. Bo do Krakowa nie wrócę. 
- Czy chcesz mi powiedzieć, że… -boi się powiedzieć to na głos
- Tak. –wtrąca Oliwia
- Tak, czyli? –ciągnie Ją za język
- Przez jakiś czas u Ciebie pomieszkam. Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko…
- Pewnie, że nie! –niemal krzyczy z radości
- Fajnie.
- Fajnie? Tylko tyle masz mi do powiedzenia? 
- A co więcej chcesz usłyszeć? 
- Kiedy na to wpadłaś? Dlaczego nie mówiłaś wcześniej? 
- Przecież właśnie mówię. –szybko kończy rozmowę i podkręca muzykę

Martino ledwo może utrzymać kierownicę z tej radości. Czuje, ze niedługo może nadejść przełomowy moment Ich kilkuletniej znajomości. 

Zatrzymują się pod hotelem.
- Nie masz dość tego miejsca? –pyta Oliwia pomagając Mu wyciągać bagaże
Matteo nie odpowiada.
- Ok, domyślam się odpowiedzi… -mówi jakby do siebie
W środku wita ich jak zwykle uśmiechnięta recepcjonistka.
- Dzień dobry. Witamy z powrotem.
- Dzień dobry. –odpowiadają grzecznie i kierują się do windy
- Przepraszam! –słyszą nagle za plecami
- Tak? –odwraca się Matteo
- Wiem, że to może dziwnie zabrzmieć, ale… Dostaliśmy przesyłkę, którą mamy dostarczyć… Tej Pani. –skina lekko na Oliwię
- Jak to? Może to pomyłka? –podchodzi bliżej dziewczyna
- Kurier wyraźnie zaznaczył, ze to dla przyjaciółki Pana Martino. A Pan Martino z kolei bywa tu tylko z Panią odkąd u nas mieszka. –tłumaczy Im młoda kobieta
- Dziękuję. –podpisuje w odpowiednim miejscu Oliwia i dalej idzie za Włochem

Matteo otwiera drzwi i wchodzą do środka. Zostawiają walizki i dosłownie padają na kanapę.
- Jestem strasznie zmęczona… A to zaledwie kilka godzin lotu.
- Zrobię coś do jedzenia. –proponuje chłopak
- A masz coś w lodówce w ogole? –wstaje i otwiera ją
- Faktycznie… -kręci głową Matt- Przydałyby się zakupy.
- To ja skoczę.
- Nie, Ty odpocznij. Ja pojadę szybko do jakiegoś marketu. Masz ochotę na coś konkretnego?
- Wiesz co lubię. –opowiada odruchowo i nalewa sobie wody do szklanki- Chcesz? –pyta przyjaciela
- Nie, dzięki. Pojadę od razu po te zakupy. 
Oliwia patrzy na podłużne pudełko. Jest ciekawa od kogo ta przesyłka.
- Zajrzyj.
- Słucham? –wraca do rzeczywistości
- No otwórz i sprawdź od kogo. 
Również On chce wiedzieć, kto Ją tu znalazł.
Dziewczyna niepewnie rozwiązuje kokardkę. 

W środku znajduje różę, do której dołączona jest karteczka z literą „M.”

Martino nie wytrzymuje.
- Oli, muszę Ci o czymś powiedzieć... 



~~
Zostawiam Wam rozdział tak na dobranoc i miły początek nowego tygodnia.
Całuję ;*
K.